Translate

środa, 23 października 2013

Chapter# 30 Póki mówię Ci dzień dobry i do widzenia, to jeszcze nie pożegnanie...

                                                      *Oczami Harry'ego*

Kolejna paskudna pogoda i próżno wyczekiwać letnich promieni słońca. W sumie to już jesień.. Lecz w moim wnętrzu panował identyczny nastrój. Nie miałam ochoty ani wracać do Mel, ani do domu Nialla, więc włóczyłem się bez celu po mieście, pozwalając, by deszcz swobodnie opływał moje ciało.

Byłem znów zmęczony. Znów miałem złamane serce. I znowu nie umiałem tego dłużej ukrywać.

~I co ja mam teraz zrobić?~

Rzuciłem pytanie, na które nie byłem w stanie znaleźć odpowiedzi. Jednak wiedziałem, że muszę się szybko ogarnąć. Lou wciąż mnie potrzebował.

- Harry... - usłyszałem ciche jęknięcie za swoimi plecami.
- Lou? .. - szepnąłem, odwracając się za siebie.

Moim oczom, jednak ukazał się ciemny zaułek, z którego dopiero co wyszedłem. Po chwili z owego mroku wynurzyła się sylwetka blondyna, który podszedł i złapał mnie za ramię.

- Hazz, to ja...
- Przysiągłbym, że słyszałem jego. Nieważne. - mruknąłem pod nosem. - Po co za mną przyszedłeś?
- Porozmawiać. - rzekł nieco zdyszany.
- O czym?
- O Tobie... i o Mel. - odparł trochę niepewnie.
- Nie ma o czym mówić. - burknąłem obojętnie, by zakończyć rozmowę.
- Stary przestań się oszukiwać. - syknął zbulwersowany Horan. - Czy Ty naprawdę myślisz, że jestem ślepy i nie widzę, co się między Wami dzieje?

Jego mina i słowa wprawiły mnie w zdumienie ale i zainteresowanie. Nie twierdzę, że umiejętnie kryłem swoje uczucia, bo nie jestem świetnym aktorem. Lecz nie sądziłem, że kiedykolwiek zechce ten temat poruszyć.

- Dla mnie sprawa jest oczywista. Ona kocha Louisa, ja jestem dla niej tylko przyjacielem, tak jak i Ty. - próbowałem zachować spokój, choć z każdym kolejnym słowem głos łamał mi się coraz bardziej. To mimo wszystko boli.

Nialler nie odpowiadał nic i przyglądał mi się z zaciekawieniem. Po chwili ciężko westchnął i rzekł.

- Dlaczego dusisz znów wszystko w sobie? Harry... Przecież widzę, że nie jest Ci lekko. Porozmawiaj z nią...
- I co jej powiem? - spytałem zrezygnowany. - Że ją kocham? Co to da? Nic...
- Tego akurat nie wiesz. Powiedz jej, co czujesz. Ona ma tyle na głowie, że nie rozumie Twoich sygnałów. Musisz wprost wyrazić swe uczucia.
- Czy Ty nie słyszysz, co mówię? - odparłem nieco zirytowany. - Ona mnie nie kocha. I tego nie zmieni nawet odejście Louisa.
- Ale przynajmniej pozna prawdę. Sam powtarzasz, że każdy na nią zasługuje, choćby miała być najgorsza. Mel jest wyjątkiem?

Zamilkłem i bez słowa odwróciłem się i ruszyłem przed siebie. Miałem gdzieś wołanie żarłoka. Byłem rozgoryczony i zły.

~Cholera, nienawidzę, kiedy masz rację...~

                                                    *Oczami Louisa*

Miałem wiele wątpliwości, czy zostać, czy jednak już odejść. Jednak Harry zdawał się mieć rację. Tu nie chodzi tylko o mnie. Chodzi też o moją rodzinę. O rodziców, o dziewczynki... Pytanie, jak im przedstawić prawdę?

Cóż wszystkie drogi znów prowadzą mnie do Mel... Ona na pewno coś wymyśli. Nie zastanawiając się dłużej, wróciłem do domu. Ujrzałem Melissę, siedzącą przy oknie, która swój wzrok zawiesiła na pochmurnym niebie. Jej słodkie usta były zwarte w jakimś niezrozumiałym grymasie.

~Czyżby coś mnie ominęło?~

Zbliżyłem się powoli do dziewczyny i, szukając w półmroku jej dłoni, zapytałem.

- Skarbie... wszystko w porządku?
- Chyba za bardzo się w tym wszystkim gubię... - szepnęła, spuszczając głowę.
- Hej.. - rzekłem czule, całując ją w  czubek głowy. - Co się stało?

Melissa milczała dłuższą chwilę, aż zebrała się w końcu w sobie i spojrzała mi prosto w oczy, mówiąc ze smutkiem.

- Jestem do niczego.

Zabolały mnie jej słowa. Co skłoniło ją do tego, by tak mówić? Jeśli ktoś tu jest beznadziejny to ja.

- Dlaczego tak twierdzisz głuptasie? - rzekłem ciepło.
- Bo mam wrażenie, że zamiast pomóc, to tylko wszystkich ranię..

Oniemiałem na te słowa. Jak taki anioł jak ona, taka słodka kruszyna może sądzić, że kogoś krzywdzi?
Chwyciłem Mel za dłonie i przyciągnąłem do siebie. Spojrzałem pobłażliwie w jej niezwykłe tęczówki i odparłem pobłażliwie.

- Wygadujesz głupoty. Jesteś najbardziej uroczą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem. Zawsze dla każdego masz otwarte serce i starasz się wesprzeć. Zobacz na chłopców - to dzięki Tobie spotkali się po latach i mogli odbudować swą przyjaźń. No i ja... Mel, ocaliłaś mnie.. - dodałem ze wzruszeniem.

Brunetka spojrzała na mnie z wdzięcznością i uśmiechnęła się delikatnie, lecz ten piękny uśmiech nie zagościł na długo na jej twarzy.

- Może Ciebie tak, ale...
- Chodzi o Harry'ego, prawda? - dokończyłem za nią. Mel tylko kiwnęła twierdząco głową.
- Kompletnie nie umiem rozgryźć tego chłopaka.. - mruknęła po chwili. - Wydaje się być bardziej wyluzowany i szczęśliwszy odkąd tu przyjechał. Jednak ostatnio znów jest zamknięty w sobie. Coś się z nim dzieje, a ja nie potrafię tego zrozumieć. Tak samo, jak dzisiaj... - westchnęła, po czym opowiedziała mi całe zajście.

Tym razem kompletnie nie wiedziałem, co zrobić. Ja znałem przyczynę zmiany zachowania Hazzy.. Ale czy powinienem mówić o tym Mel? Na razie chyba lepiej się w to nie mieszać.

- Posłuchaj słonko. - szepnąłem do Mel, głaszcząc ją czule po plecach. Wszyscy przechodzimy teraz ciężkie chwile przez Corwina i przeze mnie...
- Ale to nie Tw... - próbowała zaprzeczyć, ale położyłem jej palec na ustach, by pozwoliła mi dokończyć.
- Każdemu z nas nie jest teraz zbyt lekko i każdy z nas przeżywa to na swój sposób. Harry ma w zwyczaju kisić wszystko w sobie. Pewnie nie mówi nic, by Cię nie martwić. Ale jeśli tak Ci z tym źle, to możesz z nim szczerze porozmawiać. Jestem pewien, że przystanie na Twoją prośbę.
- Dziękuję Louieh. - rzekła a następnie złączyła nasze usta w pocałunku.

~To ja dziękuję Tobie.~

                                                   *Oczami Nialla*

-Hazz, otwórz w końcu. -jęknąłem zrezygnowany, pukając wciąż do drzwi jego pokoju.

Tak jak poprzednio odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Kompletnie go nie poznaję. Kiedyś walczył o pannę do upadłego, a teraz zwyczajnie się poddaje i w dodatku załamuje. Czy to dlatego, że chodzi tu też a może przede wszystkim Lou?

- Ech, Harry odezwij się chociaż. - próbowałem dalej. - Co Ty tam robisz? Otwórz te cholerne drzwi i porozmawiajmy, przestań się dąsać jak małe dziecko.

Nie usłyszałem nic, prócz ciężkich kroków i szarpnięcia za klamkę. Po chwili w progu pojawił się Styles.

- Hazza? Stary... - tylko tyle byłem w stanie z siebie wydusić.

Loczek stał ze zgorzkniałą miną i szklistymi, czerwonymi oczami. On płakał...

- Daj mi teraz spokój. Proszę Cię Niall. - mruknął i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.

~Cholera, znów nie umiem mu pomóc.~

                                             *Oczami Melissy*

Byłam wdzięczna Louisowi, że jest przy mnie i mogę z nim porozmawiać. A raczej się wyżalić, bo tak właściwie wyglądała nasza rozmowa. Cieszyłam się, że znów mogłam się do niego przytulić i poczuć te kojące ciepło, bijące od jego ciała. Przy nim mogłam zapomnieć o problemach. Chociaż na chwilę.
Zbliżał się wieczór i na zewnątrz robiło się coraz ciemniej. Kolejny dzień spędzony na zamartwianiu się w domu. Chciałam trochę odpocząć.

- Louieh?
- Hmm..? - mruknął brunet, rozluźniając nieco ramię, którym mnie obejmował.
- Chciałabym spokojnie spędzić trochę czasu... Nie myśleć wciąż o tym samym...
- To co powiesz na mały seans filmowy z kocem i górą przekąsek? - rzekł, ukazując rząd białych ząbków.
- Dobry pomysł. - rzekłam uśmiechając się.

Lou wziął mnie na ręce i usadowił wygodnie na sofie a sam udał się do kuchni po smakołyki. Potem zrobił jeszcze jedną rundkę po filmy i obiecane okrycie.

- To co sobie pani życzy? - spytał zawadiacko, wskazując na rozłożone płyty.
- Wybieram to. - odparłam sięgając po jeden z krążków.
- Świetny gust. - rzekł podekscytowany chłopak, po czym wziął ode mnie CD i uruchomił komputer.

Ledwie fabuła "Grease", które oglądaliśmy zaczęła się rozkręcać, usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Siedź. - szepnęłam do Lou, który już gotów był znikać. - To pewnie któryś z chłopaków. Pójdę otworzyć.

Ruszyłam na korytarz i po otworzeniu zamka pociągnęłam za klamkę. Wcale się nie myliłam. W Wejściu stał Loczek.

- Harry? Stało się coś?
- Chyba musimy porozmawiać...

Myślałam o tym samym, jednak nie wiem czemu trochę niepokoiła mnie ta rozmowa....
________________________________________________________________________

Wiem, że rozdział nie jest może najlepszy i najdłuższy, ale nie miejcie mi tego za złe. Akurat się trochę rozchorowałam, a i tak zamiast spać, piszę dla Was rozdział. Mam nadzieję, że to docenicie i przymkniecie oko na ewentualne błędy ;D

Harry coraz gorzej radzi sobie z uczuciem do Mel. Może szczera rozmowa rozwiąże ten problem? Czy też go raczej pogłębi? I jak przekonają Corwina, by przyznał się do swego czynu?

c.d.n.

sobota, 19 października 2013

Mała niespodzianka na Halloween ;D

Kochani!
Jak wiecie Halloween zbliża się do nas wielkimi krokami;) Fakt, w Polsce nie jest to święto obchodzone na szeroką skalę, jednak ja osobiście uwielbiam te tajemnicze klimaty ;D Toteż mam dla Was małą niespodziankę w postaci krótkiego opowiadania o One Direction w w takim to właśnie klimacie;) Hope, you'll like it!
_______________________________________________________


One Direction w drodze na swój ostatni koncert z trasy Take Me Home Tour zaplanowany w Polsce na 31 października 2013 roku bawili się naprawdę nieźle. Humory dopisywały całej piątce.

-Zróbmy coś szalonego - powiedział Louis z nadzieją na godny zapamiętania dzień zakończenia kilkumiesięcznego tournee.

Okazja natrafiła się już chwilę po przekroczeniu granicy. Na wjeździe do Polski 1D postanowiła przywitać jedna z Polish Directioners.

-Cukierek albo psikus, panowie! - zawołała podekscytowana, gdy tylko tour bus zatrzymał się naprzeciwko niej.
-Wybieramy psikus! - krzyknął zawadiacko Harry wybiegając z autobusu.

Oczy nastolatki błyszczały przepełnione radością na widok jej ulubionego boysbandu. Całą sytuację obserwował kierowca.

`Tylko jedna fanka? Dziwne. Zawsze było ich więcej ... - stwierdził uświadamiając sobie, że samochody ochrony zniknęły z pola jego widzenia.

Jednak zdumienie Hazzy nie trwało długo. Zachowanie chłopaków, którzy jak rozkapryszone dzieciaki osaczyli fankę oraz sama dziewczyna sprawiali, że Harry kompletnie zatracił się w chwili. Te niebieskoszare oczy, te długie ciemnobrązowe loki opływające jej drobniutkie ciało, ten uroczy purpurowy strój wiedźmy,idealnie komponujący się z srebrzystym księżycem, oświetlającym niebo. Coś niezwykłego było w tej brunetce. Coś, co różniło ją od pozostałych Directionerek...

- To co teraz zamierzasz, yy .. - jęknął Niall.
- Anna. Ale dziś jestem dla Was Arachne. - rzekła z przekąsem dziewczyna.
- A dla mnie jesteś Mysiooka, bo masz oczy szare jak mysz. - zarechotał Louis.
- Lepiej na mnie uważaj. - zarzuciła z przekąsem Anna.
- A co rzucisz na mnie urok?
- Kto wie, sami przecież wybraliście psikus. - mrugnęła okiem w stronę chłopaka o lazurowych tęczówkach. - Mogę zamienić Cię w ropuchę, albo jakiegoś ptaka...
- Kevin! - wrzasnął Tomlinson. - Mogę być Kevinem? Proooszę!

Na te słowa wszyscy zareagowali śmiechem. Ogólne rozbawienie przerwał, jak zwykle rozsądny głos Liama.

- Długo będziemy tu tak stać? Powinniśmy w sumie już jechać...
- Oj wyluzuj Liam, trochę rozrywki jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - odparli równocześnie Lou i Niall. Nawet Zayn pokiwał twierdząco głową w geście solidarności.
- Cóż, zostałeś przegłosowany. - stwierdził z rozbawieniem Harry, po czym zbliżył się do nieznajomej i spytał. - To co dla nas przygotujesz?
- Przekonacie się, jeśli pójdziecie za mną. - szepnęła, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, ginąc powoli w mroku nocnego lasu.

Chłopcy nie pozostali jej dłużni, kroczyli ramię w ramię za fanką, wpływając w głąb wieloletnich świerków. Z każdym kolejnym krokiem robiło się coraz ciszej, coraz bardziej tajemniczo. Nie widzieli już drogi ani tour busa. Gęsta i śnieżnobiała mgła otulała ich ciała a jedynym przewodnikiem była świetlista tarcza, która w towarzystwie gwiazd pozostawiała błyszczące iskierki na sukni urokliwej towarzyszki.

- To tu. - szepnęła Anna. - Nie krępujcie się i wejdźcie.

1D spojrzało trochę niepewnie na Mysiooką, jednak przystali na jej prośbę. Weszli do środka starej leśnej chaty, która pomimo swego sędziwego wieku, prezentowała się wspaniale na tle potężnych drzew.

Wewnątrz leśniczówki było jeszcze mroczniej, niż na zewnątrz. Chłopcy ledwo byli w stanie dojrzeć swe twarze. Stali w milczeniu, oczekując wyjaśnienia od Directionerki.

-Anna? Jesteś tu? Anna? - pytał niecierpliwy Harry. -Ałć! - jęknął po chwili.
- Co jest? - spytał przejęty Niall.
- Hazz, co z Tobą? - dodał Lou, przyświecając telefonem w kierunku przyjaciela.

Loczek stał na środku pokoju, tępo wpatrując się w błysk flesza. Jego szmaragdowe oczy zdawały się być większe, niż kiedykolwiek. Po kasztanowych lokach i rumianym policzku chłopaka spływała żarząco różowa, gęsta farba. Widok Styles'a, wyglądającego jak wielkanocna pisanka sprawiła, iż Louis mało co nie zakrztusił się ze śmiechu. Lecz po oberwaniu balonikiem z niebieską cieczą to on stał się obiektem śmiechu kumpli. W ich rozbawienie wplótł się słodki dziewczęcy śmiech, który prosił.

- Pobawcie się ze mną.

Skąpana księżycowym blaskiem, pojawiła się przy oknie wątła postać sprawcy całego zajścia, która wskazywała na cały kosz podobnych ładunków. Swojej prośby nie musiała wyrażać drugi raz. Nie minęła chwila, jak z piątki wariatów zrobiła się pokręcona, rozbawiona kolorowanka.

-Hej, śliczna chodź tu do nas. - zaśmiał się zawadiacko Harry. - Anna, no dalej nie kryj się, koniec bitwy.

Kiedy nikt mu nie odpowiedział, wyciągnął z kieszeni swój telefon i włączył latarkę. Rozglądał się po całym pomieszczeniu, jednak nie dojrzał nikogo, prócz twarzy swych towarzyszy.

Każdy z nich powtórzył czynność Hazzy, lecz nikt nie zlokalizował pięknych szaroniebieskich tęczówek. Nagle coś popchnęło Styles'a w stronę stoliczka, który znajdował się niedaleko. Chłopak oparł się dłonią o blat, by uniknąć upadku i wtedy poczuł szorstki dotyk. Chwycił za materiał, po czym uniósł go do góry i przyświecił sobie telefonem. W jego palcach tkwił wycinek z gazety, który zaczął czytać na głos.

"Wybrała się na biwak z przyjaciółmi. Już z niego nie wróciła..

Anna( 19 lat) miała spędzić jesienny weekend w leśniczówce rodziców. (...) Jednak dziewczynie nie udało się dotrzeć na miejsce - została śmiertelnie potrącona przez pijanego kierowcę. (...) "Śmierć Ann, to dla nas bolesna strata" płacze Joanna, matka dziewczyny. "Miała tyle planów, marzeń. Nawet nie zdążyła spotkać swych idoli..."


Po doczytaniu ostatniego zdania zapadła głucha cisza. Chyba żaden z nich nie chciał wierzyć, w to co się działo. Przecież z nią rozmawiali i się wygłupiali. Zatem czemu zdjęcie z artykułu tak dokładnie odzwierciedlało ich fankę?

Milczenie przerwał krzyk Nialla.

- Spójrzcie!

Wszyscy skierowali wzrok w stronę blondyna, który z kolei wskazywał na zakurzony mebel. Cała piątka wtopiła swe spojrzenia w napis, który nakreślono drobniutkim palcem w owym pyle.

"Dziękuję Wam za wszystko. Zawsze będę Was kochać. A.xx"

Osłupienie, w jakie popadli oraz napięta atmosfera sprawiły, że nie chcieli pozostawać w chatce dłużej. Wyszli na zewnątrz - okazało się, że po opadnięciu mgły  tour bus był bliżej niż wydawało się wcześniej. Ochroniarze także zdążyli ich dogonić. Kierowca spiorunował chłopców swym wzrokiem, kiedy kolejno zajmowali swe miejsca. Farba także nie zdążyła do końca wyschnąć na ich ciałach. Cała piątka siedziała w milczeniu, kiedy ruszyli w dalszą drogę. Wtedy Harry podniósł się z fotela i zabrał głos.

- Nie udawajmy, że tego nie było, bo to zdarzyło się naprawdę. I wiecie co? Ja się z tego ogromnie cieszę. - rzekł ukazując, swe charakterystyczne dołeczki. - Mamy miliony kochających fanów a także teraz jednego aniołka, który patrzy na nas z góry.

Chłopcy przytaknęli mu zgodnie i na twarzy każdego z nich również pojawił się pogodny uśmiech. Bo czy jest coś piękniejszego od miłości, która przezwycięża nawet śmierć?

Chapter#29 Wyczekiwanej drogi czas...

                                                      *Oczami Louisa*

Miałem skołatane nerwy i wpatrywałem się bezmyślnie w pogrążonych we śnie przyjaciół. Zastanawiałem się, jak się z nimi pożegnać. Z chłopakami ciężko, skoro nawet mnie nie widzą. Ale Mel... Ją zostawić jest mi najtrudniej.

- Louis... Louieh...

Usłyszałem cichutkie jęknięcie. Spojrzałem na dziewczynę, która miała wciąż zamknięte oczy i uroczo marszczyła nosek. Zbliżyłem się do jej ciała i delikatnie głaskałem po policzku, szepcząc.

- Kochanie.. Obudź się, to tylko zły sen...

Powieki Melissy powoli uniosły się do góry i znów mogłem ujrzeć jej prześliczne szaroniebieskie oczy, które kontrastowały z szarówką panującą na zewnątrz. Dziewczyna gwałtownie poderwała się z poduszki i wylądowała w mych ramionach. Znów mogłem poczuć jej ciepło, ten jabłkowy zapach jej długich loków. Byliśmy tylko my i cisza. No i Harry pomrukujący przez sen na fotelu.

                                                    *Oczami Nialla*

Przebudziłem się i leniwie rozejrzałem się po pomieszczeniu, stwierdzając, że wcale nie jestem w swoim pokoju. Chciałem się podnieść, ale ból głowy sprawił, iż z powrotem wylądowałem na kanapie. Nie bardzo kojarzyłem, co się wczoraj działo,ale jedną rzecz pamiętam dokładnie.  Corwin... To on odebrał nam Lou...
Mój kuzyn zabił mojego najlepszego kumpla... Nie, ja już nie mam kuzyna.

Podjąłem drugą próbę i po chwili stałem już na nogach. Podszedłem do okna i spoglądając, jak wstaje dzień, myślałem nad tym, co dzisiaj nam on przyniesie...

Nie czekałem długo na towarzystwo, gdyż chwilę później usłyszałem ciężkie kroki dochodzące z korytarza. Wychyliłem głowę i ujrzałem Mel, która przygarbiona schodziła po schodach i ruszyła na tył domu. Chciałem iść za nią, jednak momentalnie zjawił się Hazz, który energicznie zbiegał na dół i udał się w kierunku dziewczyny.

~Chyba lepiej zostawić ich teraz samych...~

                                                 *Oczami Harry'ego*

Obudziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami. Poderwałem się natychmiast i spostrzegłem, że łóżko Melissy jest puste. Potem usłyszałem łamiący się głos Mel na korytarzu i oddalające się kroki. Nie zastanawiałem się dłużej i pobiegłem za brunetką, która siedziała już w kącie w kuchni.

Dłonie trzęsły jej się z nerwów a w kąciku oka mogłem dostrzec przezroczystą perełkę.

- Hej... Mała co się dzieje? - spytałem troskliwie.
- Spytaj Louisa. - odparła oschle.
- Z chęcią, ale nie wiem, czy pamiętasz, że to stanowi mały problem.

Mel wstała i wyszła. Po chwili wróciła ze stertą białego papieru, który rzuciła na kredens oraz długopis, który wcisnęła w moją rękę.

- Pogadajcie sobie.

Miała już wyjść, jednak coś kazało jej zostać. A raczej ktoś. Dziewczyna stała tępo i patrzyła na kartkę, na której widniał napis:

"ZOSTAŃ.."

- Mel... - szepnąłem spokojnie.

Brunetka westchnęła i zajęła wcześniejsze miejsce.

- To dowiem się wreszcie, o co chodzi?
- Louis chce odejść. Na dobre. - rzekła z bólem.

~Czy ja dobrze słyszę?~

Jej słowa zwaliły mnie z nóg. Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi, ale... Już? Teraz? Nawet nie wiem, jak mógłbym się z nim pożegnać..

- Ale dlaczego?
- Twierdzi, że nic więcej nie zdołamy zdziałać. Jest wdzięczny, że wyjaśniliśmy zagadkę jego śmierci i ma teraz czyste sumienie, bo wie, że nie jest samobójcą.

Chciałem coś odpowiedzieć, choć w głowie miałem pustkę. Jednak Lou wyprzedził moje zamiary, sięgając znów po długopis.

"Harreh, przecież wiesz, że tak musi być. Tyle Wam zawdzięczam... Mi też jest ciężko, ale nie ma sensu dalej tego ciągnąć."

- Nie zgadzam się. - szepnąłem.

Gdybym mógł widzieć twarz Louisa, zapewne dostrzegł bym zdziwienie malujące się w jego w błękitnych oczach. Takie same, jakie widniało w tęczówkach Melissy.

- Posłuchaj... Raczej, posłuchajcie. - zacząłem, odwracając się w stronę Nialla, który od dłuższego czasu stał w progu i przysłuchiwał się naszej rozmowie. - Uważam, że jest za wcześnie, by zamykać sprawę. Mówisz Lou, że dla Ciebie to i tak wiele. Ale weź pomyśl o innych, o swej rodzinie. Nie sądzisz, że zasługują na to, by poznać prawdę? Wiem, że jest bolesna, ale Lou... Wtedy zmienią zdanie na Twój temat. A chyba przecież chcesz, prawda?

Zapadła cisza. Jedyne, co się z niej wyłaniało, to szybki, płytki oddech brunetki, która z wdzięcznością i pełnym nadziei wzrokiem wpatrywała się właśnie we mnie. Mimo zaistniałej sytuacji, poczułem przyjemne ciepło przy sercu. Lecz mój umysł sprowadził mnie szybko z powrotem na ziemię - z niecierpliwością zerkałem na stolik.

Czekałem na odpowiedź Lou.

                                                     *Oczami Corwina*

Strach, który doszczętnie mnie sparaliżował, sprawiał, że bałem się wyjść z domu i obawiałem się własnego cienia. Cały czas się zastanawiałem, czy przypadkiem nie ma go gdzieś w pobliżu.

I te wspomnienia. I te natarczywe myśli... Myślałem, że udało mi się to wszystko wyrzucić z pamięci. Jak się okazało, oszukałem wtedy nie tylko policję, ale i samego siebie, twierdząc, że mnie to nie rusza. Bądź co bądź był moim kumplem.. A ja zwykłym smarkaczem.

Czuję, jakby miało mnie rozerwać od środka. Jeszcze chwila i stracę resztki rozsądku. Nie wiem, co ma nade mną większą kontrolę, lęk, czy może wyrzuty sumienia? Bo wbrew jakimkolwiek przekonaniom, to ja również je mam...

Przeklinam dzień, w którym poznałem Mel. Żałuję, że kiedykolwiek zagadałem do tej cholernej dziewczyny. To wszystko przez nią.

                                                     *Oczami Melissy*

-Louieh? -starałam się rzec najdelikatniej, jak tylko mogłam, mimo nerwów, które mną szarpały. - Odpowiedz coś...
-  Kocham Cię Mel. - odparł, uśmiechając się czule i wpatrując we mnie tymi swoimi lazurowymi oczami. -Może macie rację, ale... Dajcie mi to sobie jakoś poukładać.  Muszę to przemyśleć. - dodał, całując mnie w czoło i ulatniając się.

Chociaż jego odpowiedz była krótka i nieco tajemnicza, to ja byłam przepełniona radością. Niczym dziecko, które dojrzało spadającą gwiazdę. Bo go znam. Bo wiem, że zostanie. I wiem, komu to zawdzięczam.

Spojrzałam w stronę Harry'ego, który zniecierpliwiony zerkał to na mnie, to na stertę papieru, która od dłuższego czasu nie zmieniała swego wyglądu.

~No tak, przecież on nie wie.~

Rzuciłam się Harry'emu na szyję i dając całusa, rzekłam entuzjastycznie.

- Przekonałeś go! Na pewno! Dziękuję Harry!

Chłopak był zaskoczony, żeby nie powiedzieć, że oszołomiony moim zachowaniem. Lecz po chwili się opamiętał i szczerząc się oraz ukazując te swoje dołeczki, opowiedział wesoło.

- Umiem być przekonujący.
- Nie da się ukryć, zachichotałam. - Ale naprawdę jestem Ci wdzięczna, jesteś taki kochany. - dodałam.

Wtedy zachowanie Hazzy diametralnie się zmieniło. Loczek uwolnił się z mojego objęcia i spuścił wzrok. Jego uśmiech też gdzieś zniknął. Nie powiedział ani słowa więcej i po prostu wyszedł.

~Czy zrobiłam coś nie tak?~

                                                   *Oczami Harry'ego*

Dobrze, że Lou jeszcze zostanie, bo też jestem przekonany, że tak właśnie będzie. Szkoda, że sam nie mogę z nim tak swobodnie rozmawiać, jak robi to Mel. Chciałbym, by teraz mi coś poradził.

~Jesteś taki kochany...~

-Szkoda, że nie przez Ciebie. - mruknąłem sam do siebie.

Co z nią jest nie tak? A może raczej ze mną? Trzy lata temu moje serce zamarło. Teraz znów znalazło kogoś, dla kogo może bić. I przez tą samą osobę znów umiera...

~Miłość nie jest marszem zwycięzców.
To tylko chłodne i złamane Alleluja...~

Pomyślałem i z westchnieniem ruszyłem przed siebie. Dziś to deszcz jest moim przyjacielem.

                                                    *Oczami Melissy*

Od początku całej tej historii nie przeżyłam praktycznie ani jednego normalnego dnia. Ten również się do takich zaliczał. Najpierw Lou straszy mnie swym odejściem, potem miesza w głowie wyznaniem miłości. I do tego dochodzi Hazza, który najpierw szczerzy się jak kretyn, a potem robi się osowiały i tak po prostu wychodzi. A w tym wszystkim tkwię ja, z coraz większym mętlikiem w głowie.

Moje rozważania przerwał Niall, który zbliżył się do mnie, po czym złapał za ramię w przyjacielskim geście i rzekł ciepło.

- I tak go przy sobie nie zatrzymasz.

Patrzyłam na niego ze zdumieniem i zapytałam.

- O kim mówisz?
- Dobrze wiesz. - uśmiechnął się. - Jego przeznaczeniem jest odejść, a naszym mu w tym pomóc. Więc nie chwytaj się nadziei jak małe dziecko, bo nie zmienisz tego co ma nadejść, a możesz kogoś przy tym zranić. - - dodał, spoglądając w miejsce, gdzie jeszcze chwile temu widniały szmaragdowe tęczówki Lokowatego.
-Ale... - próbowałam coś wydukać.
- Przemyśl to. - szepnął i uśmiechając się na pożegnanie, wyszedł tylnym wyjściem, biorąc przykład z Harry'ego.

Zostałam całkiem sama. Z setką niepoukładanych myśli. I bałaganem uczuć w sercu.

________________________________________________________________________

Heey!

Wybaczcie tak długą przerwę, wiem zabijecie mnie za to xd Tak samo przepraszam za to, że ten rozdział nie jest najlepszej jakości ;P

Cóż, wygląda na to że naszym bohaterom uda się jeszcze zatrzymać Lou. Pytanie tylko na jak długo? I co dalej planują? No i Harry... Czy starczy mu sił, by dalej walczyć ze swym uczuciem do Mel? Czy może się przełamie i wyzna w końcu jej swą miłość?

c.d.n.





piątek, 4 października 2013

Chapter#28 Na zakręcie...

                                                       *Oczami Melissy*

Siedziałam znieruchomiała i wpatrywałam się w Corwina, który z minuty na minutę był coraz bardziej przerażony. Siedział skulony na środku pokoju i wpatrując się w górę, wrzeszczał, wręcz piszczał.

- Idź sobie! Zostaw mnie! Odejdź!

W sumie mu się nie dziwiłam, sama byłam nieco wystraszona. Pierwszy raz w życiu widziałam Lou takiego srogiego i groźnego. W jego oczach błyszczały iskry gniewu, przemieszanego z bólem i rozczarowaniem.'

- Mel, weź Nialla i uciekajcie stąd.- brunet zwrócił się bezpośrednio do mnie. Próbował zachować wobec mojej osoby łagodniejszy ton, jednak furia Louisa była silniejsza od niego.

Patrzyłam na lazurowe tęczówki, które w tamtym momencie przypominały morze wzburzone sztormem i spoglądałam w nie bezmyślnie, jakbym nie rozumiała, co mówi.

- Mel, rusz się! Harry już u Ciebie jest i czeka na Was!

Jego podniesiony ton sprawił, że od razu oprzytomniałam. Czym prędzej ruszyłam w stronę Horana, by pomóc mu wstać. Blondyn nie wyglądał najlepiej. Z łuku brwiowego sączyła się ciurkiem purpurowa krew a w jego oczach widniało jeszcze większe zdezorientowanie od mojego. Jakby kompletnie stracił kontakt z rzeczywistością. Wzięłam Niallera pod ramię i szybko wyszliśmy z pokoju. Całe szczęście, pomimo ilości jedzenia, jakie żarłok pochłania, nie był zbyt ciężki, więc bez większego problemu dotarliśmy do mojego domu. Wolałam nie myśleć, co dzieje się teraz u Corwina.

                                                    *Oczami Harry'ego*

Tkwiłem w bezruchu na sofie i niecierpliwie wpatrywałem się w stos zapisanych kartek, spoczywających na stoliku. Liczyłem, że może pojawi się jakaś wiadomość od niego. Lecz długopis wciąż uparcie przylegał do blatu. Jeszcze nie wrócił.

~Gdzie on do cholery jest? Co się dzieje?~

Setki myśli buzowało w mej głowie. Wyrwał mnie z nich dźwięk szarpnięcia za klamkę. Po chwili usłyszałem ciężkie kroki w korytarzu i błagalne wołanie Melissy.

- Harry? Harry, pomóż!

Wyparowałem, niczym oparzony do przedpokoju i to, co ujrzałem, było jak cios prosto w serce. Dziewczyna stała kompletnie zapłakana, a jej drobniutkie ciało uginało się pod ciężarem Horana, który jeszcze nie do końca rozumiał, co się wokół niego dzieje.

Zbliżyłem się do Nialla i ostrożnie wziąłem go na ręce, po czym ułożyłem na sofie w salonie. Melissę zaprowadziłem do kuchni i prosiłem, by siedziała tam do mojego powrotu. Zabrałem klucz od drzwi i zamykając za sobą dokładnie drzwi, popędziłem do domu Niallera. Chwilę później byłem z powrotem  z jego matką, która jest pielęgniarką i całe szczęście nie miała dziś dyżuru. Kobieta zajęła się swym synem, a ja wróciłem do brunetki, która wciąż roztrzęsiona siedziała na stołku przy ścianie. Powoli zbliżyłem się do niej i szepnąłem.

- Mel... Co się stało?

Mysiooka nie odezwała się, tylko z płaczem wylądowała w mych ramionach. Poprzez łkanie szeptała tylko me imię i trzymała się kurczowo mego torsu, jakby bała się, że odejdę.

- Cii... Już dobrze maleńka... Cii... Nie pozwolę Cię skrzywdzić. Koch.. - w ostatniej chwili ugryzłem się w język.

Bo wiem, że tak może mówić do niej tylko Lou. Choć oczywiste jest, że pewnego dnia ją zostawi, to jeszcze bardziej wiadome jest, że w jej sercu jest tylko miejsce dla niego. Ja jestem tylko co najwyżej cieniem...

Kiedy oddech Melissy nieco się uspokoił i poczuła się pewniej w mym uścisku, spojrzała w me oczy i zaczęła opowiadać całe zajście.

Z każdym kolejnym słowem, czułem jak napinają się wszystkie moje mięśnie a krew coraz bardziej buzuje w mych żyłach. Mogłem przeczuwać, że to jego sprawka. Normalnie gdybym go teraz dopadł, to bym zabił gnojka! Jak mógł tak pogrywać i w efekcie zabić swojego przyjaciela!?

- Och, Harreh to było straszne! On.. On miał taki gniew w oczach... I ten wściekły Lou... - wydukała Mel, pociągając nosem.

Choć było to dla mnie nie lada wyzwanie, próbowałem z całych sił zdusić w sobie swoją wściekłość, by nie przestraszyć dziewczyny. Ale zaraz... Czy ona właśnie powiedziała Lou?

- Louis? - zapytałem tam oszołomiony. - To on tam był?
- Ttak.. - jękneła. - Właściwie, gdyby nie on, to nie wiem, jakby się to wszystko skończyło. Ale jego zachowanie... Sama się trochę go wystrzaszyłam. Rozrzucał wszystko, psuł światło... Jak taka zjawa z horroru..

Mimo wszystko zareagowałem na to śmiechem. Już wyobrażam sobie Louisa robiącego zadymę.

- Ej! Mnie to w cale nie śmieszy. - fuknęła na mnie brunetka.
- Oj nie złość się. - odparłem potulnie. - To dlatego zniknął tak nagle... - szepnąłem już bardziej do siebie.
- Co?

Nie zrozumiałem od razu, o co pyta i nie zdążyłem poprosić o wyjaśnienie, gdyż w tym momencie do kuchni weszła mama Nialla, by oznajmić, że nic mu nie jest, tylko musi odpocząć. Prosiła, bym pomógł jej odprowadzić blondyna do domu.

- Może zostać u mnie. - wtrąciła Mel. - Jutro, jak poczuje się lepiej, to sam wróci.

Powiedziałem, że to genialny pomysł i oznajmiłem, iż ja również pozostaje. Kobieta podziękowała dziewczynie i z uśmiechem wyszła. Mysiooka szarpnęła mnie za rękaw koszuli i zapytała.

- To Ty go widziałeś?
- O czym mówisz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- No, mówiłeś, że Lou nagle zniknął. Myślałam, że...
- Nie. - rzekłem, uśmiechając się ciepło. - Po prostu rozmawialiśmy... - dodałem, wskazując na arkusze papieru przyozdobione charakterem pisma Tomlinsona i opowiedziałem, co przez ostatnie godziny robiliśmy.

- To cudowne. - stwierdziła, unosząc kąciki ust do góry. - Louieh jest naprawdę kochany.

Resztę wieczoru spędziliśmy w oczekiwaniu na powrót Louisa. Niall zapadł w głęboki sen, więc mieliśmy tylko siebie nawzajem do towarzystwa. I skłamałbym, twierdząc, że średnio mi to odpowiada.

                                                   *Oczami Louisa*

Czułem się, jak jakiś szaleniec, rozum całkowicie odmówił mi posłuszeństwa. A moje serce... Czułem, jak rozpadło się na drobne kawałeczki. Chciał ją skrzywdzić. Był gotów... Boże. A gdybym nie zdążył? I... Jak on mógł mi to zrobić? Mój przyjaciel? Odebrał mi to, co tak ceniłem... Odebrał mi życie...

Nie byłem pewien, czy Corwin mnie widzi, choć w sumie spoglądał bezpośrednio w moje oczy. Mimochodem postanowiłem wyrzucić wszystko z siebie i wykrzyczałem mu prosto w twarz wszystko, co rozrywało mnie od środka.

- Jesteś łajdakiem! Twoja chora zazdrość była ważniejsza ode mnie!? Zrobiłeś ze mnie samobójcę! To przez Ciebie wszyscy mnie za niego mają! Nawet moja rodzina... Rodzina! Widziałeś ich cierpienie?? To Ty do niego doprowadziłeś! A teraz jeszcze podnosisz rękę na moich prawdziwych przyjaciół! - wywrzeszczałem wszystko na jednym wdechu, po czym zachłysnąłem się powietrzem i zbliżając swoją twarz do jego dodałem. - Zbliż się do nich choć o milimetr, spróbuj tylko coś im zrobić... Gwarantuję, że nie prześpisz spokojnie ani jednej nocy więcej.

Nim zniknąłem, dojrzałem w kąciku oka chłopaka łzę. Chciało mi się śmiać na ten widok, bo z pewnością nie była to oznaka skruchy, lecz strachu. Gardziłem nim teraz jak nigdy przedtem.

~Szlak by to wszystko trafił..~

Pomyślałem, wzdychając sam do siebie. Stałem jeszcze chwilę na podwórzu i pozwalałem, by lodowaty podmuch wiatru ostudził moje nerwy. Nie chciałem w takim stanie pokazywać się Mel, pewnie bym ją wystraszył. Już, gdy zrzuciłem te głupie książki była przerażona. Mam tylko nadzieję, że to nie mnie się tak obawiała...

Wziąłem głęboki oddech i chwilę później byłem już w środku. W salonie zdołałem dojrzeć w ciemności blond czuprynę, która kontrastowała z panującym dookoła mrokiem. Udałem się na górę i znalazłem Mel śpiącą w łóżku oraz nieopodal jej Hazzę drzemiącego na fotelu. Byłem mu wdzięczny za to, że się nimi zajął. To na Harry'ego mogłem liczyć w każdej sytuacji. To Harry był zawsze na moje zawołanie i nigdy się na nic nie uskarżał. Szkoda, że zrozumiałem to dopiero po swojej śmierci.

Wiem, że dla niego opieka nad Mel to żadna przyjacielska przysługa, lecz coś więcej. Może oszukiwać samego siebie, ale mnie oczu nie zamydli. Kiedyś zapewne bym mu to wypomniał przy najbliższej okazji, jednak w tej sytuacji.... Dobrze, że Melissa będzie mieć kogoś przy swym boku, kiedy mnie zabraknie. Bo w zasadzie wszystko zostało wyjaśnione. I Harry nie dręczy się już wyrzutami sumienia. Cóż więcej mogli by zrobić... Myślę, że ostatnia rozmowa będzie już pożegnaniem. Jak ja nie cierpię się żegnać z tymi, których kocham...

                                                   *Oczami Corwina*

W pokoju zapanował całkowity mrok i cisza. Jeszcze przez dłuższą chwilę nie miałem odwagi ruszyć się z miejsca. Przysiągłbym, że to jeden wielki sen. Ale ja go widziałem... Mogłem przyjrzeć się jego rysom twarzy, jego oczom, w których malowała się piekielna złość... Nigdy nie widziałem Louisa w takiej furii.

I nie wiem, co bardziej mnie przerażało - świadomość, że ktoś wie o moim czynie, czy to, że Louis złożył wizytę z zaświatów. I co ja mam teraz zrobić?? Nie mam ochoty przyznawać się do tego, co zrobiłem. W sumie to był wypadek... Ale jak oni tego nie zrozumieją? A jak ON wróci??

Jedno jest pewne - tej nocy nie zmrużę oka...

_______________________________________________________________________

Hej Kochani! Tak się składa, że dziś są moje urodziny (stuknęła mi 20stka!), więc postanowiłam zrobić zarówno sobie jak i Wam prezent w postaci nowego rozdziału. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. xx

Chciałam Was również poinformować, że od października wróciłam na studia. A że jest to drugi rok i kierunek wbrew pozorom nie taki łatwy (germanistyka), to z powodu dużej ilości nauki i późnych powrotów z zajęć( szkołę mam 40 km od domu i dojeżdżam codziennie autobusem) rozdziały będą pojawiać się rzadziej, myślę, że na weekend;) Liczę na Wasze zrozumienie i dziękuję, że wciąż jesteście ze mną.

Love You All. xx