Westchnęłam i nakryłam się kołdrą. Marudziłam, nie otwierając oczu i uśmiechnęłam się zadowolona, gdy wreszcie delikatne szturchanie mojego ramienia ustąpiło.
- Ja Cię kocham a Ty śpisz. - dobiegło mnie rozbawione westchnięcie, nim w pokoju nastała głucha cisza.
Mówił tak do mnie zawsze, gdy ucinałam sobie popołudniową drzemkę a ta przeciągała się wręcz do wieczora. Powtarzał to zdanie bardzo często. Od tamtego momentu...
"Ja Cię kocham a Ty śpisz". Poznałabym ten chrypliwy szept wszędzie. Jednak chciałam się upewnić, kto jest adresatem tych słów. Niestety, uniemożliwiły mi to zatrzaśnięte jakby na zamek powieki. Gdy po dłuższym czasie udało mi się rozeznać kolejne odgłosy i otworzyłam wreszcie oczy, ujrzałam blond czuprynę Nialla śpiącego na krześle obok mojego łóżka.
- Niall? - szepnęłam zdezorientowana, wyciągając rękę do chłopaka.
- Mel, nareszcie! - odrzekł uradowany, gdy się ocknął. - Jak się czujesz?
- Chyba dobrze.. Co się stało? Dlaczego tu jestem? - oszołomiona obrzucałam go kolejnymi pytaniami.
- To nic nie pamiętasz? - mruknął zdziwiony. - Mel, po tym jak odszedł Lou.. Chciałaś.. Z nim... Rozumiesz?
- Wystarczy. - odparłam cicho. Czyli to nie był sen. Naprawdę targnęłam się na własne życie... - Długo spałam? - postanowiłam zmienić temat.
- Nie wiem, po tygodniu straciłem rachubę czasu. - westchnął dyskretnie.
~Serio? Nic dziwnego, że czuję się, jakbym przespała pół życia.~
- I byłeś przy mnie cały ten czas? - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście. - uśmiechnął się. - Nigdy nie zostawiam przyjaciół na lodzie.
- Dzięki. - rzekłam ciepło. - A co.. - musiałam o nim wspomnieć. Nie wiem, czemu ale coś wewnątrz mnie wręcz krzyczało, by choć usłyszeć jego imię.'
- ... z Harry'm? - dokończył za mnie Horan. - Cóż.. - nabrał powietrza do płuc i chwilowo wstrzymał oddech.- Przychodził. Codziennie. Zostawiał mały bukiet róż i wypytywał lekarzy o Twój stan. Gdy wreszcie powiedzieli mu, że wydobrzejesz, przestał się pokazywać. Kilka dni później wrócił do Londynu. - zamilkł, oczekując w zniecierpliwieniu mojej reakcji.
Nie powiem - zabolało. Najpierw Lou, teraz Harry... Każdy mnie opuszczał. Został mi już tylko Niall.
- Melissa... - szepnął żarłok, zapewne próbując odnaleźć jakieś słowa pocieszenia.
- Nie przejmuj się. - posłałam blady uśmiech Horanowi, choć czułam wewnętrzny żal.
"I pamiętaj, by nie przywiązywać się tak do nieba, bo jest ono zbyt odległe ziemi. Lepiej poszukać szczęścia przy gruncie, a jest ono bliżej, niż Ci się wydaje."
Niczym bumerang powróciły słowa mojego ojca. Wreszcie zrozumiałam. To Harry jest gruntem mojego istnienia. Kiedy zaczęło do mnie docierać, ile Loczek dla mnie znaczy, Nialler poprzez swoje opowieści dawał mi do zrozumienia, że ja Hazzie też nie jestem obojętna. Szkoda, że moja próba samobójcza musiała mi to uświadomić.
~ Jednej miłości dałam odejść. Drugiej na to nie pozwolę.~
Nie zastanawiałam się długo. Wypisałam się na własne żądanie i bez namysłu ruszyłam do Londynu. Dzięki wskazówkom Horana odnalazłam lokal, w którym pracował Harry. Już w progu kawiarni z łatwością odnalazłam wśród tłumu bursztynową burzę loków i szmaragdowe tęczówki. Jednym susem podbiegłam do chłopaka i rzucając mu się na szyję wbiłam w jego usta.
- Kocham Cię Harreh - szepnęłam, gdy wreszcie oderwałam się od jego warg.
Na twarzy bruneta wymalowało się jednocześnie zaskoczenie ale i szczęście. Nie odpowiedział nic, tylko wtulił mnie w swój tors z całych sił i obdarował jednym z najbardziej czułych pocałunków, jakie można sobie wyobrazić...
- Chłopcy kolacja! - zawołałam wesoło, stojąc w progu ganku otulona swetrem i trzymając kubek gorącej herbaty w dłoni.
- Chodź Louieh. - rzekł ciepło Harry, biorąc naszego synka na barana i krocząc z nim przyodziany w swój cwaniacki uśmiech w moim kierunku.
Z uśmiechem obserwowałam, jak moi mężczyźni zabierają się za posiłek, po czym swój wzrok skupiłam na żółtym, niczym jesienny liść niebie. W dłoni ściskałam pewną wyblakłą kartkę papieru zapisaną przez pewnego ducha, który przed dziesięcioma laty wywrócił mój świat do góry nogami.
~ Spełniłam Twoją prośbę Lou. Mam nadzieję, że Ty również tam nie próżnujesz.~
Po tym, jak wyznałam miłość Harry'emu, chłopak sprzedał swoje mieszkanie i przeprowadził się do mnie. Dzięki pieniądzom, jakie otrzymał za transakcję oraz niewielkiej pożyczce od rodziny udało mu się otworzyć własną cukiernię w Doncaster, która, przyznam nieskromnie, zyskuje wciąż coraz to większe zainteresowanie. W domu natomiast stworzył skromne studio nagrań i krok po kroku dąży do spełnienia muzycznych aspiracji, jakie dzielił ze swym przyjacielem. Ja z kolei otworzyłam fundację, mającą na celu uświadamianie młodzieży o zagrożeniach, jakie niosą ze sobą używki. "Kevin", bo tak nazywa się kierowana przeze mnie placówka, reprezentowany jest przez sympatyczny herb, na którym widnieje uroczy chłopiec w pasiastej koszulce i czerwonych spodniach, obejmujący przyjacielsko nie wiele mniejszego od siebie szarego gołębia.
- O czym tak myślisz? - usłyszałam niski głos Harry'ego, który objął mnie od tyłu, przyciskając me plecy do swego torsu i splatając palce na szych dłoni tak, iż noszone przez nas złote obrączki pobrzękiwały cicho, ocierając się o siebie.
- O tym, że grunt jest o wiele przyjemniejszy od nieba. - szepnęłam , uśmiechając się.
- Nie rozumiem. - rzekł rozbawiony i złożył delikatny pocałunek na moim policzku.
- Nie musisz. - odparłam ciepło, biorąc na ręce małego, który podbiegł do nas spragniony uwagi rodziców.
Wieczorem znów mogłam się wtulić i zasnąć w objęciach mężczyzny, którego miłość była dla mnie wręcz świętością. Po tylu cierpieniach, ile mu niegdyś zadałam, jego serce jedyne, co mogło, to pokochać mnie jeszcze bardziej.
Louis tak naprawdę nie zniknął z mojego istnienia. On wciąż żyje we wspomnieniach i imieniu, noszonym dumnie przez naszego synka. Moje uczucie do niego też tak naprawdę do końca nie wygasło. Tylko pomogło mi odnaleźć osobę, z którą mogę kroczyć ramię w ramię przez życie. I z uśmiechem powitam dzień, kiedy znów się spotkamy. Nazwie mnie księżniczką i wpatrując się swymi lazurowymi tęczówkami porwie mnie w beztroski taniec.
Teraz jestem tu. Czerpię z każdego dnia pełną garść. I oddycham tym samym tlenem, co Harry. Mój Harry.
KONIEC
~*~List do M.~*~
Kochana Melisso,
Ostatni natłok jakże dynamicznych zdarzeń skłonił mnie do tego, by podzielić się z Tobą swoimi przemyśleniami. Zapewne pomyślisz, że mógłbym Ci to powiedzieć, spoglądając w Twe piękne, szaroniebieskie oczy, jednak sądzę, iż zapisane słowo, będzie trwalsze i być może okaże się pomocne, kiedy mnie już nie będzie.
Serce, którego teoretycznie nie mam, kołacze mi jak szalone, gdy próbuję cokolwiek nakreślić swą dłonią na tej kartce papieru. Wspominam dzień, kiedy pierwszy raz Cię ujrzałem i moment, gdy dowiedziałaś się o mnie prawdy i mimo wszystko potrafiłaś mi zaufać. Walczyłaś mężnie, by rozwiązać problemy, którymi Cię obarczyłem i znalazłaś w sobie jeszcze siłę, by obdarować mnie najszlachetniejszym z uczuć.
Ja odwzajemniłem Twoją miłość. Kocham patrzyć, jak zasypiasz i budzisz się koło mnie. Jak grymasisz, gdy zapomnę posłodzić Ci kawę, czy śmiejesz się, gdy nabałaganię. Jeśliby tylko byłoby to możliwe, za nic nie rozstawał bym się z Twoim widokiem, z ciepłem Twego ciała.
Jednak taka jest kolej rzeczy Mel. Ja nie należę do Twego świata i choć wiem, jak bardzo Cię tym zranię, muszę odejść tam, gdzie moje miejsce. Chociaż zrobiłaś dla mnie więcej, niż ktokolwiek za mojego życia i nie powinienem o cokolwiek prosić, to błagam Cię o jedną rzecz. Nie rób niczego głupiego. Spróbuj wyrzucić mnie ze swej pamięci, przynajmniej na jakiś czas.
Mel, obiecaj mi to, że będziesz żyć. Za nas dwoje. Założysz rodzinę i doświadczysz wszystkiego, czego ja nie zdążyłem skosztować w życiu. Obiecuję, że kiedy nadejdzie odpowiednia pora, spotkamy się znowu. Będę cierpliwie na Ciebie czekał i obserwował z góry, jak pięknie rozkwitasz i czerpiesz radość pełnymi garściami.
Kocham Cię ponad wszystko.
Lou.
~*~*~*~
_____________________________________________________
DZIĘKUJĘ z całego serca wszystkim, którzy dotrwali wraz ze mną do końca i wiernie pozostawiali komentarze pod nowym rozdziałem. To naprawdę budujące, że komuś podoba się to, co z głowy odtwarzam za pomocą słów, nawet nie wiecie , jakie to budujące;)
Co myślicie o takim zakończeniu opowiadania? Może nie do końca wyszło mi tak, jak planowałam, lecz wydaje mi się, iż choć trochę ujmuje za serce;)
Mam również cichą nadzieję, że pomimo końca "Uwierz w ducha" nie odsuniecie się ode mnie i razem ze mną będziecie śledzić losy bohaterów drugiego opowiadania - "Po drugiej stronie lustra", za które obiecuję się niedługo porządnie zabrać.
Ach i byłoby miło, gdybyście weszli w zakładkę "Zwiastun" i obejrzeli zapowiedź do "Uwierz w ducha" oraz zostawili krótki komentarz ze swymi przemyśleniami. Chciałabym wiedzieć, czy jest sens tworzenia podobnego filmiku dla drugiego bloga.
Dziękuję Wam jeszcze raz za wszystko!
Love you all. Xx