Translate

piątek, 29 listopada 2013

Chapter#31 Dopóki życie będzie miało sens... Ja będę żył, aby mieć Ciebie.

                                               *Oczami Melissy*

 - Um.. Jasne, wejdź do środka. - rzekłam niepewnie do chłopaka.


Harry przekroczył próg ostrożnie, jakby się bał zastać kogoś jeszcze. Wyglądał na bardzo spiętego... Widać, coś leżało mu na sercu i coś czuję, że wcale nie chodzi tu o Louisa.

- Wybacz, jeśli przeszkodziłem... - mruknął pod nosem.
- Nie no coś Ty. - odparłam, posyłając delikatny uśmiech. - Oglądaliśmy tylko film.

Loczek odwzajemnił mój gest, po czym nieco pewniejszym krokiem udał się do salonu. Gdy po chwili do niego dołączyłam, zorientowałam się, że w pokoju brakuje mi jeszcze lazurowych tęczówek.

~ Znowu to samo.. Lou, nie pomagasz...~

Postawiłam na stoliku ciepłą herbatę i ciastka a następnie zajęłam miejsce w wygodnym fotelu, bezpośrednio naprzeciw swojego gościa.

Chwilę, która właściwie trwała dla mnie niczym wieczność, spędziliśmy w milczeniu. Mnie pozostawało obserwowanie chłopaka, który wbił swe spojrzenie w podłogę.

~ I co tu robić?~

Odchrząknęłam, licząc na to, iż wyrwę w ten sposób Loczka z jego zamyślenia. Bezskutecznie. Ponowiłam próbę, tym razem nieco głośniej. Udało się.

Harry spojrzał na mnie zmieszany, po czym  szepnął.

- Mel... Widzisz.. Ja... Ja muszę Ci o czymś powiedzieć.
- Zamieniam się w słuch. - odparłam poważnie.

~Najwyższa pora.~

                                                *Oczami Harry'ego*

Głośno przełknąłem ślinę, nim cokolwiek zdążyłem powiedzieć. Zacząłem żałować tego, że w ogóle tu przyszedłem. I chciałbym jej powiedzieć, jak mocno moje serce tęskni za jej każdego wieczoru. Ale coraz bardziej myślę, że to chyba jednak nieodpowiednia pora.

- Harry? ...

Mel jest uparta. I spostrzegawcza. Tak łatwo nie odpuści.

- Ha-aa-rry...

~Cholera, cholera, cholera.~

- Harold. - rzekła nieco surowszym tonem.

W zasadzie zachciało mi się śmiać, bo jej powaga i sposób, w jaki wypowiedziała me imię był mimo wszystko uroczy. Ale dobra, wróćmy do rzeczywistości. Już wiedziałem, co jej powiedzieć.

- Bo widzisz, mam taki właściwie pomysł odnośnie Corwina.. - zacząłem spokojnie.
- Ach... - westchnęła. Czyżby oczekiwała ode mnie czegoś innego? - Chcesz go zmusić do zeznań?
- No a jak myślisz. - Odparłem bardziej zdecydowanie. - Zachował się jak smarkacz, więc niech okażę choć strzępy honoru i poniesie odpowiedzialność za to, co zrobił.
- Zgadzam się, jednak.. Jak chcesz go przekonać? Przecież nas za nic nie posłucha. Nie pamiętasz, co zrobił Niallowi? - westchnęła bezradnie.
- Doskonale pamiętam i krew we mnie buzuję na samą myśl, że mnie wtedy tam nie było. Dobrze, że pojawił się Lou... No i właśnie... Myślę, że to Lou przekona Corwina do tego, by się przyznał.
- Lou? - Mel na chwilę wstrzymała oddech. - Niby w jaki sposób? Zastraszy go?
- A żebyś wiedziała. -  odparłem dumnie.
- Chyba się naoglądałeś za dużo horrorów Hazz. - rzekła widocznie rozbawiona. - Louieh jest zbyt wesołkowaty i miły, by zgrywać przerażającą zjawę.
- Może i masz rację, ale hej, nikt tu nie mówi, by budził co noc tego palanta z kosą w ręku.

Na te słowa obydwoje wybuchliśmy śmiechem. Sam nie mogłem powstrzymać rechotu wyobrażając sobie naszego amatora marchewek z insygniami śmierci. Melissa o mało co nie zsunęła się z fotela, łapiąc się za brzuch. Uwielbiałem ją wtedy obserwować, tak słodko się śmiała...

- To w takim razie co miałby zrobić? - zapytała z nienacka.
- Wpadłem na to, gdy zacząłem "korespondować" z Louisem. Mógłby napisać jakiś poważny list, w którym jasno dałby do zrozumienia, że żąda przedstawienia prawdy. I nie przestanie, go dręczyć, póki tamten się wreszcie nie przyzna.
- Genialne! - pisnęła radośnie Mel. Jednak jej entuzjazm zniknął równie szybko, co się pojawił. - Ale w sumie jak ten list zobaczy, to go pewnie nie otworzy, tylko od razu wyrzuci...
- Dlatego Lou napisze kilka kopii, i gdy tamten kretyn pozbędzie się jednej, Lou podrzuci mu drugą. - dodałem, zadowolony z siebie.
- Boże, jesteś niesamowity! Sama nie wymyśliłabym tego lepiej! - zaszczebiotała, po czym ucałowała mnie w policzek.

Siedziałem chwilowo jak wryty. Poczuć jej wilgotne i delikatne usta na mojej skórze. Coś nieziemskiego... I pomyśleć, że mnie muszą wystarczyć chwile takie, jak ta. Podczas, gdy Louis...

~Nie wytrzymam dłużej. Chcę, by wreszcie zrozumiała. Musi wiedzieć...~

- Mogę Cię o coś zapytać? - mój ton nabrał nieco powagi. A może raczej bólu? ..
- Ależ oczywiście. - odparła, wciąż wielce rozradowana brunetka.
- Co byś powiedziała o tym, że istnieje ktoś, kto znajduje się na Twoim miejscu? W sensie, że jest w tak samo skomplikowanej miłości...

Mel zastanowiła się przez chwilę. Jednak zaraz na jej twarzy zagościł ten sam dziewczęcy uśmiech, a policzki oblały się różowiutkim odcieniem.

-Wiesz, Harreh, nie sądzę by ktoś mógłby się do mnie przyrównać. Moja miłość i Lou jest zupełnie czymś innym. Bo nadaje nowy sens mojemu życiu a mimo wszystko zadaje i ogromny ból, wiedząc, że kiedyś mnie opuści. To jak historia z filmu... Myślisz, że mogłoby istnieć jeszcze bardziej szalone uczucie?

Byłem... Byłem rozczarowany. I zły. Pierwszy raz odczuwałem szczerą złość do tej dziewczyny. Ona była ślepa. Zaślepiona więzią z Lou.

- Myślę, że tak. - Odrzekłem obojętnie. - Bo nie ma nic gorszego śnić o osobie, której serce jest już zajęte. Nie ma gorszego uczucia wiedząc, że ten związek wreszcie ją złamie a Ty będziesz tym  na boku, który nie będzie mógł nawet użyczyć swego ramienia.

Mel zamilkła i zaczęła przyglądać mi się uważnie. A ja, pełen wewnętrznej rozpaczy, ciągnąłem swój monolog najbardziej oschłym tonem, na jaki tylko mogłem się zdobyć.

- Dostrzegasz tylko siebie i Lou. Robisz z waszego związku miłość wręcz męczeńską. A mogłabyś wreszcie dostrzec, że nie jesteś jedyna. Że jest ktoś, kto cierpi równie mocno, a powiedziałbym nawet, że bardziej od Ciebie. - powiedziałem, po czym zerwałem się z miejsca i bez słowa wyszedłem od niej z domu, zatrzaskując za sobą drzwi.

~Zachowałem się jak palant. Ale słów już nie cofnę...~


                                                  *Oczami Melissy*

Stałam jak otępiała i wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu widniała burza loków i szmaragdowe tęczówki. I wciąż miałam w głowie jego słowa... Takiego Harry'ego nie znałam jeszcze.

- Co on sobie do cholery myślał?

Krążyłam po salonie i miałam setki myśli w głowie. I byłam wściekła. Na niego. Bo przecież który przyjaciel by się tak zachował? Miałam wrażenie jakby zakpił z mojej miłości... Ale z drugiej strony... Jeśli było ziarenko prawdy w tym, co powiedział?

Kiedy się nieco uspokoiłam, zaczęłam to wszystko analizować. Jest ktoś, kto cierpi bardziej ode mnie? Bzdura. Niby kto mógłby być zakochany w duchu... Jak mógł mnie tak zaatakować, co w niego wstąpiło.
A jeżeli stanął w czyjejś obronie? Jeśli chciał mi zwrócić na kogoś uwagę? Tylko na kogo?

Chyba, że... Nie, to śmieszne. Nie Harry...

- Cześć Kochanie. - usłyszałam radosny głos Lou. - Hej piękna, haaloo. Co żeś się tak zamyśliła?

Poczułam radość, że znów tu jest. Nerwy od razu poszły w niepamięć. Natychmiast zbliżyłam się do chłopaka i wtuliłam w jego tors.

- Kocham Cię Louieh...
- A ja Ciebie Mel. - szepnął, całując mnie w czubek głowy. - No a teraz mów, co wydarzyło się przez ostatnie dwie godziny.
- Co? Aaa.. Nic takiego. Poza tym, że... dostałam pracę! Jutro zaczynam. - skłamałam, o przyjęciu mnie do pensjonatu dowiedziałam się znacznie wcześniej, ale chciałam odbiec od tematu Harry'ego.
- To wspaniale, gratuluję. - rzekł radośnie brunet. - A co ze szkołą? Miałaś właściwie od października zacząć naukę, a tu już listopad mamy.
- Wiem... Ale nie otworzono kierunku, na który chciałam iść. Nie wspominałam Ci? W każdym razie mam spróbować za rok. Mama nie była zachwycona, ale cieszyła się, że przynajmniej pracę udało mi się załatwić.
-Ja i tak jestem z Ciebie dumny Słoneczko. - odparł, uśmiechając się radośnie. - A co chciał Harry?

~Cholera... Nie bardzo chcę o tym, rozmawiać. Nie cierpię tego, że muszę Cię okłamać.~

- Wiesz, wpadł na pomysł, jak zmusić Corwina do gadania. - powiedziałam rozbawiona na samą myśl, jak zareaguje na to Lou, po czym streściłam mu szczegółowo nasz plan.
- Coo?? Niee, błagam Mel.. Nie mogę po prostu raz napisać listu, a potem skserować go na kopiarce? Wtedy mógłbym dołączyć też i ksero mojego seksownego tyłka.. - zarechotał wariacko.

Musiałam sama uważać, by nie parsknąć w tym momencie śmiechem, co jest nie lada wyzwanie przy takiej szalonej głowie, jaką jest Louieh.

- Nie ma mowy! - rzekłam, starając się powagę. - Listy muszą być identyczne pod każdym względem! Corwin musi widzieć, że zostały napisane przez Ciebie.
- Ale Melissa... - jęczał dalej jak małe dziecko.

~ Okay zachowujesz się jak dziecko, to tak Cię potraktuję.~ Pomyślałam w duchu ze śmiechem.

-  Louisie Tomlinson! Przestań jęczeć, tylko bierz się do roboty, bo zamiast dziesięciu listów karzę Ci napisać sto! I będzie zakaz na marchewki przez tydzień.
- Aleś Ty okrutna. - bąknął, krzyżując dłonie na swojej klatce piersiowej.

Po chwili przyciągnął mnie za kant mojej spódnicy do siebie i złączył nasze usta w cudownym pocałunku. To był jeden z tych momentów, w którym mogłabym trwać bez końca. Jednak, gdy wreszcie uwolniłam się z napływu uczuć mojego aniołka, pogroziłam mu przed nosem palcem i mruknęłam.

- Dobre podejście kochanie, ale próbuj innych sztuczek. Karteczki i długopis już na Ciebie czekają. - zachichotałam, wskazując na stolik przykryty pod stertą białego papieru.

Louis stęknął i uniósł dłonie ku górze w geście poddania się.  Mimo to widziałam, jak pod nosem śmieje się z całej sytuacji.

                                                     *Oczami Harry'ego*

Zrezygnowany wróciłem do domu. Przebierając się w korytarzu spojrzałem w lustro.

~Ale z Ciebie sierota Styles. Największa jaką znam.~

Dobrze, że na zewnątrz szaleje wichura. Będę mógł czerwone oczy zwalić na wiatr.

Wszedłem do kuchni, gdzie ujrzałem za stołem Horana przed górą jedzenia. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok.

- Widzę, że ktoś tu wraca do zdrowia.. - zarechotałem.
- Oj zamknij się, Ty żyjesz praktycznie samym powietrzem a taka góra pyszności nie może się marnować. Lodówka sama mnie wezwała - odparł entuzjastycznie blondyn.
- Kretyn. - zaśmiałem się.
- Też Cię kocham Loczusiu. - pisnął radośnie, puszczając mi oczko. Niesamowite, ile w tym chłopaku jest beztroski. - A jak tam rozmowa z Melissą?
- Ustaliliśmy, co zrobić z Lou.
- Ale co z..
- USTALILIŚMY co zrobić z Lou. - rzekłem dosadniej, nie dając Niallowi kompletnie dojść do słowa, po czym udałem się do swojego pokoju.

Zatrzasnąłem za sobą drzwi i od razu rzuciłem się na łóżko.

~Sen... To wszystko, czego teraz mi trzeba. Inaczej zwariuję...~

_________________________________________________________

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM!  Za to, że czekaliście tyle czasu na rozdział i za to, że w gruncie rzeczy go schrzaniłam! Ale ostatnio nic nie idzie po mojej myśli, i choć bardzo chciałam, to kompletnie nie umiałam rozpalić w sobie na nowo weny ;c Postaram się Wam to jakoś wynagrodzić<3

Jednak Harry wycofał się ze swych zamiarów i nie wyznał Mel miłości, choć w końcu i tak potraktował ją dość oschle. Czy przesadził? Czy popełnił błąd, zatajając po raz kolejny swe uczucia? A pomysł z listem... Czy wypali i Corwin wreszcie się przyzna?

c.d.n.

Kocham Was i dziękuję wszystkim, którzy wciąż tu ze mną są i wiernie komentują moje wypociny<3 Wasze słowa są naprawdę budujące Xx



9 komentarzy:

  1. Nje pierdol mi tu kurde ze go schrzanilas!!! Jest nieziemski zresztą jak wszystkie (*.* xD) Kocham to opowiadanie <3 / @ZakreconaaMuaah

    OdpowiedzUsuń
  2. Ugh, Harry, cholera jasna! Matko, nie mogłeś jej tego powiedzieć od razu?!
    Jestem na niego zła.
    Na Melissę też trochę.
    Czekam na nn. xx @luv_myy_harreh

    Ps. zapraszam do siebie :) one-step-closer-to-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże szkoda, że Hazza tak cierpi ;'(
    Ale napewno wszystko się ułoży ;)
    Kocham ten rozdział *.*
    Życzę dużo weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. także ten jak dla mnie jest bombowy , na prawdę mi się podoba ;D ten blog jest wyjątkowy , nie ma takiego drugiego <3 piszesz bardzo fajnie miło się czyta ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie gadaj mi tu , że schrzaniłaś rozdział . TO NIEPRAWDA BUŁECZKO ! Jestem też ciekawa czy ten pomysł z listem wypali ^^ miejmy nadzieje , że tak .
    WENY WENY WENY
    @bielejewska xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobieto rozdział jest BOOOSKI!!! Zresztą jak zawsze!!! Cieszę się, ze założyłaś bloga ze swoimi wierszami, wreszcie są w jednym miejcu :** KOCHAM CIĘ BARDZO MOCNO!!! I czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Twoja @Baska69 <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww nie mogę się doczekać kolejnego! Niech Corwin dostanie za swoje, przyzna się, aLou pobłogosławi Harrego i Melissę <3 Adaaaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest super! Nawet nie mów, że go schrzaniłaś, bo wcale tak nie jest!

    Harry dobrze zrobił, że tak Mel potraktował, bo w końcu ma go na wyciągnięcie ręki, no dobra ja bym nie mogła zdecydować pomiędzy Louisem a Harrym, no ale Lou w końcu zniknie więc...

    OdpowiedzUsuń
  9. No więc:
    1. Kompletnie nie wiem za co masz tutaj przepraszać. Przecież już wcześniej pisałaś, że pracujesz.
    Usprawiedliwiasz się świetnymi rozdziałami.
    2. Myślę, że Harry postąpił jak najbardziej, że tak powiem - zdrowo. Człowiek nieszczęśliwie zakochany wariuje i czasem musi z siebie wyrzucić wszystkie te kumulujące się emocje, bo inaczej wybuchnie. Już ja o tym coś wiem ;)
    To takie stopniowe usychanie z tęsknoty.
    3. Dzięki tobie się trochę pośmiałam.
    4. Dziękuję ;-)
    5. WENY życzę kochana!!!

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93