Translate

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Chapter#34 Jeśli nie mogę Cię zatrzymać, pozwól mi iść z Tobą...

*Oczami Louisa*

Może to okropnie brzmi, ale odczuwałem satysfakcję, widząc łzy w jego oczach. Tym bardziej, iż czułem, że są one szczere. Znałem Corwina na tyle dobrze, by wiedzieć, kiedy on kłamie. Teraz wierzyłem, że nie cofnie danego słowa. Jednak z drugiej strony chciałem ostatecznie przypieczętować swój sukces. Sięgnąłem list leżący obok chłopaka, obróciłem go i korzystając ze znalezionego nieopodal długopisu nakreśliłem ostatnie słowa.

"Masz godzinę, by coś wymyślić. Lepiej, byś tym razem nie stchórzył."

Nie czekając dłużej na reakcję Corwina, zostawiłem go samego ze swymi przemyśleniami. Miałem teraz inny cel przed sobą. Chciałem jeszcze ten jeden raz spędzić czas ze swoimi przyjaciółmi. I zdążyć zasmakować ust mojej księżniczki...

Przystanąłem w progu salonu i obserwowałem jak cała trójka cieszy się swym towarzystwem przy obficie nakrytym stole. Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc błaznującego Nialla. Łza zakręciła mi się w oku, gdy ujrzałem ból w oczach Harry'ego, który usilnie próbował ukryć szczerząc się ciepło. A kiedy spojrzałem na Melissę...  Setki uczuć opętały me ciało. Od radości, poprzez rozczulenie aż do goryczy. Mel... Moja słodka Mel... Dziewczyna, która mnie ocaliła i oddała całą swą miłość. A ja w podzięce łamię jej serce...

~ Stop Lou, nie teraz bracie.~

Odrzuciłem złe myśli na bok. Teraz jest moment, by się cieszyć. Przysiadłem się obok Melissy i od razu wtuliłem mocno w brunetkę.

*Oczami Melissy*

Prowadziłam w najlepsze bardzo ciekawą rozmowę z Niallem o tym, jak przeżył miłość od pierwszego wejrzenia, gdy zobaczył jedzenie. Tok myślenia i nietuzinkowe poczucie humoru blondyna nie przestaną mnie ani trochę zaskakiwać.

Naszą zaciekłą konwersację przerwał znajomy ciepły uścisk oraz lazurowe tęczówki, które zaraz dojrzałam.

- Louieh! - pisnęłam radośnie i przytuliłam do ukochanego.
- Cześć piękna. - odrzekł czule i musnął delikatnie moje usta swoimi.

Nie musiałam długo czekać, żeby zdał mi relację z przebiegu zdarzeń. Nie potrafiłam odpowiedzieć nic, więc z głębszym uczuciem zanurzyłam się w ramionach bruneta. Z tej upojnej chwili wyrwało mnie chrząknięcie chłopców.

~ No tak. Oni nic nie wiedzą.~

*Oczami Harry'ego*

Obserwowałem w milczeniu wygłupy Melissy i Niallera, błądząc rozważaniami w świecie, w którym mogłaby być moja...

Z mojej tęsknoty za snem wybudziło mnie dziwne zachowanie dziewczyny, która zdawała się całym swym kruchym ciałem łapać powietrze. Chociaż przyznam, że wyglądała nieco komicznie, to nim brunetka zdążyła wykrzyczeć znajome imię, domyśliłem się, kogo tak naprawdę wita swym objęciem.

- Louis... - szepnąłem, oczekując jakiejkolwiek reakcji.

Z resztą nie byłem sam. Niall również zdążył zapomnieć o swoim załadowanym po brzegi jedzeniem talerzu. Kiedy Melissa uspokoiła wreszcie nieco swój entuzjazm, zdała nam szczegółowy opis z opowieści Lou. Wszyscy (bo zapewne również Louis) śmiali się na wspomnienie Corwina uciekającego po całym domu przed listem. Nie powiem, także uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie minę tego chojraka, lecz kontrolę nad moim umysłem przejęły zmartwienia.

Bałem się. Cholernie. Tego, że może się nie udać, co pogrążyłoby zarówno Mel jak i Lou. I tego, iż jest jednak szansa na powodzenie, która zniszczy przy tym serce mej kruszyny. Tym samym zabijając od środka mnie.

- A więc mamy godzinę. - powiedziałem bardziej do samego siebie, choć nie umknęło to uwadze moich towarzyszy.

Lecz po chwili wrócili do swej wcześniejszej rozmowy, moje słowa jakby wymazując z pamięci. W tym momencie to ja poczułem się jak niewidoczny dla nikogo duch.

"Będzie dobrze Harreh."

Zdążyłem jeszcze dojrzeć karteczkę podsuniętą mi pod dłoń.

- Dzięki Lou. - mruknąłem pod nosem.

*Oczami Melissy*

Wieczór rozkręcał się w najlepsze. Lou i Nialler na zmianę wywoływali u mnie salwy śmiechu. Oczywiście ten pierwszy dostarczał mi o wiele więcej uczuć, tuląc mnie pieszczotliwie i skradając co chwilę całusy.

Lecz sielanka nie mogła trwać w nieskończoność. Lampy w pokoju przygasły, zrobiło się prawie mroczno. Jedynym kontrast dla panującej czerni stanowił blask pulsujący tuż obok mnie. To było światło bijące od Louisa. I dam sobie rękę uciąć, że nie tylko ja je dostrzegłam.

- To już. - szepnął Lou.
- Co już? - spytałam oszołomiona. - Louieh?
- Przyznał się. - mruknął cicho brunet. - Mel, udało nam się. - bez ostrzeżenia wkradł się na moje usta, całując mnie z pełnią wiążącego nas uczucia.
- Lou, czy to Ty? - zapytali jednocześnie żarłok i Loczek, przypatrując się świetlistej łunie. Pewnie wciąż nie byli w stanie dojrzeć sylwetki chłopaka o lazurowych tęczówkach.

Wtedy do mnie dotarło, co się dzieje. 

- To koniec. - szepnęłam i wyszłam szybkim krokiem z salonu.

Louis odchodzi. Na zawsze. Nie przytuli mnie więcej. Nie powie, jak bardzo mnie kocha. Nie zaśpiewa kolejnej piosenki, by poprawić mi humor. Zostanę sama.

60 minut. Tyle wystarczyło, żeby wywrócić mój świat do góry nogami. Bym z radości popadła w rozpacz. Nie myślałam o tym, co działo się na dole. Czy On tam jeszcze jest, czy też zdążył zniknąć...

Zamknęłam się w łazience. Zaczęłam napuszczać wody do wanny. Przysiadłam się na jej krawędzi, w dłoni trzymając fiolkę jakichś leków przeciwbólowych i drugą z ampułkami na sen. Bez wahania i jakiegokolwiek namysłu zażyłam wszystko. Do ostatniej tabletki. Pomimo, iż opornie przeszły mi one przez gardło. Przechyliłam się i chwilę później byłam przykryta po nos zimną wodą.

~ Jeśli nie mogę Cię zatrzymać, pozwól mi iść z Tobą...~

Zamknęłam oczy i osunęłam się pod taflę ironicznie życiodajnego płynu.

- Mel!

Do mych uszu dobiegł czyjś wrzask. Nie byłam nawet w stanie rozpoznać głosu, który mnie wołał. Czułam, że powoli tracę władzę nad własnym ciałem. I wtedy coś mną szarpnęło. O dziwo znalazłam siłę, by otworzyć oczy. Swój podbródek i ramiona miałam oparte o brzeg wanny. Naprzeciwko mojego wzroku mogłam spotkać przepełnione łzami lazurowe tęczówki.

- Lou...
- Co Ty wyprawiasz głuptasie... - szepnął z bólem, odgarniając mokry kosmyk włosów z mej twarzy.
- Zabierz mnie ze sobą. - wyłkałam. - Ja Cię kocham, nie mogę Cię stracić.
- I nie stracisz, tu będę zawsze. - odparł cicho, trącając palcem moje czoło. - Ale nie możesz odejść. Nie teraz i nie w taki sposób Mel.
- A... - próbowałam coś odpowiedzieć, lecz brunet skutecznie mi to uniemożliwił, łącząc nasze usta w czułym pocałunku.
- Będę na Ciebie czekał...

Zdążyłam dosłyszeć jego ciepły głos, nim ponownie zatrzasnęłam powieki.

*Oczami Harry'ego*

Zaniepokoiła mnie reakcja Melissy i fakt, że od dłuższego czasu siedziała sama na górze. Postanowiłem pójść do niej. Kiedy wszedłem po schodach, od razu zaskoczyła mnie spora ilość wody na korytarzu, która wydostawała się spod drzwi łazienki.

- Cholera... Mel. - zakląłem przerażony i zacząłem szarpać za klamkę. - Mel?... Melissa! - wołałem coraz bardziej zrozpaczony.
- Harry... - odpowiedziało mi ciche mruknięcie. I to wcale nie był kobiecy głos.- Lou? - szepnąłem zszokowany i napierając na drzwi, wyrwałem je wreszcie z zawiasów.

Kiedy wszedłem do środka, momentalnie zamarłem. Głowa brunetki bezwiednie opadała na oparcie wanny a obok jej wiotkiego ciała klęczał, widziany jakby przez mgłę, chłopak o morskich oczach.

- Louieh... - wyłkałem, pozwalając swoim łzom swobodnie płynąć i przykucnąłem obok, obejmując delikatnie dziewczynę, wyłowiłem ją ostrożnie i owinąłem ręcznikiem.
- Wszystko z nią dobrze, ale trzeba się spieszyć. - odparł cicho i poklepał mnie po ramieniu.

Ja wciąż patrzyłem na niego jak otępiały, nie mogąc wydusić z siebie choć słowa. 

- Posłuchaj Hazz. - powiedział, patrząc głęboko w moje oczy. - Wiem, że kochasz Mel równie mocno, może nawet bardziej ode mnie. Dlatego powierzam opiekę nad nią właśnie Tobie. Nie zawiedź mnie. - przytulił mnie po raz ostatni, po czym zniknął niczym wczorajszy sen.
- Nie zawiodę. - szepnąłem i zerkając przez łzy na Melissę, wziąłem ją na ręce i nie czekając dłużej zawołałem Nialla. Po chwili byliśmy już w drodze do szpitala.

- Kocham Cię. Nie dam Ci odejść.. - łkałem tuląc ją do siebie.

*Oczami Melissy*

Czułam się wyjątkowo lekka. I jednocześnie niesamowicie ociężała. Jeszcze miałam w ustach smak ostatniego pocałunku Louisa. A już czułam na policzku soczyste łzy, jak później udało mi się zorientować, trzymającego mnie w objęciach Harry'ego.

Niby wiedziałam, co dookoła się dzieje. Słyszałam klakson i wrzaski zdenerwowanego Horana. A z drugiej strony byłam już jakby w zupełnie innym świecie. Jednak tam również nie było Lou.

Jedyne, co istniało, to demoniczna pustka.

I ciemność...
_____________________________________________________________

Tak, wiem. Długo zwlekałam. I nie wyszło mi to do końca tak, jak chciałam...
Co mam na swoje usprawiedliwienie? 
Cóż, praca, uczelnia (zbliża się koniec semestru i sesje) i trochę problemów..
Mimo wszystko mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zajrzy i zostawi po sobie ślad.

I jak myślicie? Co czeka nas w epilogu? Jak odbieracie odejście Lou? I co będzie dalej z Corwinem?

See you soon.
Po raz ostatni.
 Love,
Anna xx

10 komentarzy:

  1. omg :') płacze czemu kończysz to opowiadanie? :'c

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Że co ?! Nie, nie, nie! Ja nie chce takiego końca! Dlaczego Mel to zrobiła, dlaczego? Poryczałam się w momencie, kiedy Hazz zobaczył Lou...cudownie, ze mógl go zobaczyć <33 Może druga część? Losy Harrego i Mel? Twoja - @adrieenemm

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak wiec jak to ostatni rozdział dodałas to trochę podsumuje czy mi sie opowiadanie podobało . OPOWIADANIE MI SIE STRASZNIE PODODBALO I CIEKAWA I NIESPOTYKANA FABUŁA I WSZYSTKO CZEGO ZAPRAGNĘŁAM BYŁO . TA MIŁOŚĆ MIEDZY LOU A MEL I HAZZY , TROCHĘ TROJKACIK XD TO OPOWIADANIE ZAWSZE MI SIE PODODBALO , INO FILM NAKRĘCIĆ I KSIĄŻKĘ WYDAĆ I EKRANIZACJA
    twoja @bielejewska bułeczka xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. JASNA CHOLERA.
    PORYCZAŁAM SIĘ!
    KURCZĘ, CO JA MÓWIĘ, BECZĘ, JAK BÓBR!
    TO JEST TAK CHOLERNIE IDEALNE...
    I TEN LOUIS.
    NIE WIEM, JAKIM CUDEM HARRY GO WIDZIAŁ, ALE PODOBA MI SIĘ TO.
    DODAŁO TO TEMU WSZYSTKIEMU JESZCZE WIĘKSZEGO UROKU.
    CUDOWNE.
    CZEKAM NA EPILOG.
    MAM NADZIEJĘ, ŻE SZYBKO SIĘ POJAWI.
    CAŁUJĘ x
    @luv_myy_harreh

    OdpowiedzUsuń
  6. To niemożliwe!
    To ni może się tak skończyć!
    Już!
    Ja bym się pocięła xD
    Bidny Harry.
    Biedny Louis.
    Biedna Melissa!

    W takim razie czekam na epilog!
    -Ewa xx

    OdpowiedzUsuń
  7. O M G jest świetny ♥ szkoda że kończysz już ;<

    OdpowiedzUsuń
  8. ............................ masz na sumieniu moje łzy :0 piękny i wzruszający i nie pogodzę się z końcem tego bloga :(((((((((((( ♥ love you ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. super czekam na ostatn ijuż twój wpis na tym ff i ciesze sie że dotrwałam od początku do końca razem ztobą

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże, płaczę jak borsuk :')
    ten rozdział jest taki ajdhjhdsjsh *.*
    Ona przeżyję, na 100 %
    Harry nie pozwoli, żeby coś się jej stało :]
    Corwin pójdzie siedzieć.
    @Natalie14798

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93