Translate

piątek, 6 września 2013

Chapter#21 Denver.

                                                      *Oczami Melissy*

Dochodziła prawie północ, a po Louisie nie było ani śladu. Dwunasta w nocy to w zasadzie pora duchów, więc liczyłam tym, że zachowa się jak przeciętna zjawa i przynajmniej nawiedzi mnie o tej porze. Nic z tego.
Siedziałam i wciąż płakałam jak mała dziewczynka. Moje serce już dawno roztrzaskało się na milion kawałeczków. Miałam wrażenie, że wszyscy mnie opuścili... Właściwie zostali mi teraz tylko Niall i Harry.
y'Harry... Mimowolnie na wspomnienie o nim zrobiło mi się lżej. Nie wiem co mnie do tego skłoniło, ale wyciągnęłam telefon i zwyczajnie zadzwoniłam do niego. Po kilku głuchych sygnałach odezwał się głos Loczka.

- Mel?...
- Przepraszam, niepotrzebnie Cię obudziłam. - próbowałam mówić spokojnym tonem, lecz nasilający się płacz zbytnio mi to utrudniał.
- Co się stało?.. Coś Ci jest? - pytał zatroskany. Chyba domyślił się, że właśnie zalewam się łzami.
- Nic, śpij. Dobranoc. - rzuciłam resztkami sił, po czym rozłączyłam się i z powrotem wylądowałam na łóżku.

                                                   *Oczami Harry'ego*

Byłem już dawno pogrążony we śnie, gdy w środku nocy wyrwał mnie z niego dźwięk wibracji mojej komórki. Kiedy wreszcie przejrzałem na oczy i zorientowałem się, iż osobą dzwoniącą jest Mel, bez wahania odebrałem połączenie.

Dziwiło mnie to, że dzwoni o tak późnej porze. Jeszcze bardziej dziwiła mnie sama rozmowa. Mógłbym przysiąc, że w jej głosie słyszałem nutkę załamania. Czyżby płakała? Tylko dlaczego? Ktoś ją skrzywdził?
W dodatku, tak po prostu bez wyjaśnienia się rozłączyła. Nie miałem zamiaru resztę nocy dręczyć się wyrzutami sumienia. Po cichu się ubrałem i zszedłem na dół. Już miałem wyjść z domu, kiedy na schodach z moimi plecami pojawił się zaspany Horan.

- A Ciebie gdzie niesie? - spytał ziewając.
- Idę do Mel, ma jakąś sprawę do mnie. - rzekłem najspokojniej, jak umiałem, choć byłem już wystarczająco zniecierpliwiony.
- Yhym. - mruknął Niall, po czym udał się z powrotem na górę.

Serio, czasem mam wrażenie, że farbuje te włosy na blond tylko po to, by mieć na co zwalić swoją głupotę. Mimowolnie uśmiechnąłem się na tą myśl w duchu i szybkim krokiem ruszyłem w kierunku domu dziewczyny.

                                                  *Oczami Melissy*

Tkwiłam na swoim łóżku i patrzyłam się bezmyślnie w ciemność, gdy nagle rozległ się dzwonek i ciche pukanie do moich drzwi. Zerwałam się na równe nogi, licząc, że to w końcu Louis, jednak po chwili dotarło do mnie, że on nie dobijał by się do drzwi tylko zapewne od razu zjawił by się w moim pokoju...

Udałam się na dół i kiedy otworzyłam drzwi, mimo wszystko odczułam ulgę. W progu stał Hazza.

- Mogę wejść? - zapytał łagodnie.

Wskazałam mu dłonią, by udał się do pokoju, po czym zamknęłam dokładnie zamki. Weszłam do pomieszczenia, gdzie przebywał Loczek i tępo wlepiałam w niego swój wzrok. Nie myślałam wtedy nawet, jak wyglądam. A nie był to zapewne za ciekawy widok, gdyż moje oczy już dawno napuchły od płaczu. Niczym namoknięte drewno.

Harry chwycił mnie za rękę i udał się w stronę sofy. Jednym sprawnym ruchem spowodował, że siedział na miękkim meblu, a ja wylądowałam na jego kolanach.

- To teraz mi powiedz, o co chodzi. - szepnął, uśmiechając się ciepło.

Nie wytrzymałam dłużej, tylko rozkleiłam się jak małe dziecko. Łzy znów poleciały strumieniami, a ja z każdym łkaniem coraz mocniej wtulałam się w chłopaka. Harry natomiast milczał, i delikatnie kreślił kółka na moich plecach. Jego usta czule muskały czubek mej głowy.

Poczekał cierpliwie, aż nieco się uspokoiłam i zaczęłam mówić. Z każdym kolejnym słowem wtulał mnie w siebie coraz mocniej.

- I co ja mam teraz zrobić? - spytałam, ciągając cichutko nosem.
- Spróbuj zrozumieć mamę. Pewnie dla niej też było to trudne, by o wszystkim Ci powiedzieć.
- Ale ja nie chcę wyjeżdżać! - pisnęłam. - Tutaj mam Ciebie, mam Nialla. I Lou... Tam znów będę sama.
- Słońce. - szepnął delikatnie. - Na nas zawsze możesz liczyć. A jeśli to faktycznie dla Ciebie takie ważne, to porozmawiaj z matką na spokojnie. Kłótnią i obrazą niczego nie załatwisz. I nie uwierzę, że nie chciałabyś mieć z nią dobrego kontaktu. - dodał, po czym znów leciutko ucałował moją głowę.

Byłam mu wdzięczna, że przyszedł. Harry miał rację. Urzekał mnie w nim jego rozsądek, choć Lou nie raz powtarzał, że Hazz należał do tych roztrzepanych wesołków. Może jeszcze kiedyś poznam tą drugą naturę Styles'a. A co do Louieh'go... Byłam na niego zła i nie chciałam teraz o tym myśleć.

                                                      *Oczami Harry'ego*

Byłem z siebie zadowolony, że jednak zjawiłem się u Melissy. Wyglądała chna taką bezbronną i kruchą, gdy łkała w moich ramionach. Miałem wtedy ochotę ochronić ją przed całym światem. Kiedy wreszcie zebrała się na mówienie, czułem jak na moim sercu zacieśnia się niewidzialna pętla. Jej ból był moim. Byliśmy jednością. Szkoda, że ona tego nie dostrzegała...

Gdy dziewczyna w końcu się uspokoiła, skierowałem rozmowę na nieco inny tor, by odciągnąć ją od szarych myśli. Przegadaliśmy tak chyba jeszcze z godzinę, kiedy zorientowałem się, że Mel zasnęła wtulona w mój tors. Chwyciłem jej drobniutkie ciało w ramiona i zaniosłem na górę, układając delikatnie w łóżku. Przykryłem ją kołdrą, a Melissa wciąż kurczowo trzymała się mej koszuli.

Próbowałem oswobodzić materiał z jej uścisku, lecz wtedy usłyszałem błagalny szept.

- Zostań. Nie zostawiaj.
- Nigdy Cię nie zostawię. - szepnąłem, po czym złożyłem pocałunek na jej czole.

Nie miałem zamiaru kłaść się koło niej, gdyż rano mogła by poczuć się niekomfortowo w moim pobliżu. Wybrałem miejsce na dużym fotelu ustawionym nieopodal. Usiadłem wpatrując się na oblicze dziewczyny i nawet nie wiem, kiedy odpłynąłem do krainy snów.

                                                        *Oczami Melissy*

Rano, kiedy się przebudziłam, ujrzałam śpiącego Hazzę na fotelu. Tak jak obiecał, został. Nie miałam serca go budzić. Zamiast tego zeszłam na dół i postanowiłam przyrządzić nam śniadanie. Rozległo się dzwonienie do drzwi i poszłam otworzyć, przekonana, iż to Niall. Nie myliłam się, w progu stał roztrzepany blondyn.

~Ciekawe, że on zawsze natrafi na porę posiłku.~


Przywitałam się ciepło z żarłokiem, po czym ruszyliśmy do kuchni kończyć kanapki. Niedługo dołączył do nas i Harry.

- Jak tam Romeo? Wszystko załatwione? - rzekł rozbawiony Horan.

Spojrzałam na rumieniącego się Styles'a , który za wszelką cenę chciał zabić wzrokiem Niallera i pomimo, iż nie miałam pojęcia o co chodzi. Wybuchłam śmiechem. Chłopcy popatrzyli na mnie i również zaczęli się śmiać.

Po zjedzonym śniadaniu, do którego oczywiście dołączył blondyn, Niall zerwał się na równe nogi i dodał z entuzjazmem.

- Ruszyć tyłki, Denver czekać nie będzie.

Popatrzyliśmy z Harry'm na niego jak na idiotę i dopiero nas oświeciło. Mieliśmy dzisiaj jechać.

- Ale.. Yhm.. Niall..- zaczął się jąkać Hazz. - Ja nie mam świeżych ubrań..\
- Masz. - rzekł Horan, po czym cisnął w Loczka plecakiem.

Harry się zaśmiał, po czym posłał mi pytające spojrzenie. Rzekłam z uśmiechem, gdzie leżą czyste ręczniki i by się nie krępował. Ja natomiast wzięłam się za sprzątanie, w czym Horan okazał się bardzo pomocny.

Kiedy wszyscy byli już najedzeni i odświeżeni, uznaliśmy, że pora ruszać w drogę. Udaliśmy się do domu Nialla, gdyż mieliśmy jechać samochodem Hazzy. Poza tym żarłok wstąpił na chwilę do siebie i zabrał torbę z jakimiś przekąskami.

- To tak na wszelki wypadek.. - tłumaczył, na co my ryknęliśmy śmiechem.

Wreszcie zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy. Chłopcy siedzieli z przodu i co chwilę się wygłupiali. Jeszcze nie widziałam tak beztroskiego Styles'a. Ale podobało mi się to. Widocznie to właśnie Lou kochał w nim najbardziej, szkoda, że na co dzień Harry skrywa swą wesołość pod płaszczem powagi.

Minął jakiś czas i w końcu dotarliśmy na miejsce. Harry wysiadł i obszedł dookoła auto, by następnie pomóc mi wydostać się z samochodu. Przypuszczałam, że po zamknięciu ośrodka będzie wiało tu pustką, ale takiego widoku się nie spodziewałam. Obóz wyglądał praktycznie jak ruina. Stary płot leżał bezwiednie na ziemi, tak że można było wejść do środka nie korzystając z furtki. Na samym podwórzu dookoła były porozrzucane śmieci. Jedyne, co wyglądało tu przyzwoicie, to las otaczający obóz.

Staliśmy tak chwilę, nie wiedząc, co ze sobą począć, gdy Niall zabrał głos.

- To co robimy?

Harry spojrzał na niego, następnie na mnie, po czym posłał mi uśmiech i ruszył przed siebie. Bez słowa udaliśmy się za nim. Momentalnie Loczek przystanął i obrócił się w moją stronę. Podał mi rękę, bym bez problemu przeszła po obalonej siatce. Stanęliśmy na środku placu i zaczęliśmy uzgadniać od czego zacząć.
Wspólnie ustaliliśmy, że najlepiej będzie odnaleźć recepcję z kluczykami a następnie przechadzać się od domku do domku. Weszliśmy do budynku głównego. W środku ciągnęły się białe, długie korytarze. Brr... wyglądały jak te w szpitalu. Już mi się to miejsce nie podobało. Hazz chyba wyczuł moją niepewność, gdyż w geście otuchy objął mnie swym ramieniem. Penetrowaliśmy parter chyba z pół godziny, gdy wreszcie znaleźliśmy drzwi z napisem "tylko dla opiekunów". Drzwi były już tak uszkodzone, że nie chciały łatwo ustąpić. Jednak dla dwójki chłopaków to żadne wyzwanie. Po kilku szarpnięciach mogliśmy swobodnie wejść do środka.

~Żeby Louieh tu był...~

Zaczęliśmy się rozglądać po pomieszczeniu, gdy nagle usłyszeliśmy jakiś hałas dochodzący z korytarza. Po chwili usłyszeliśmy czyjś głośny oddech dochodzący z progu.

- Co Wy tu robicie??

___________________________________________________________________

Wreszcie cała trójka wybrała się do obozu. Ale Louisa dalej nie ma... Jak myślicie, co uda się im odkryć? I kto przeszkodził im w poszukiwaniach?

c.d.n.

CZYTASZ= KOMENTUJESZ



9 komentarzy:

  1. jest,jest świetny bardzo dobra robota Anka gratuluję!♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Założe się, że to Corwin, albo pracownik jakiś lub coś tam.

    Czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow geeeeenialny, tylko jestem ciekawa kogo oni tam spotkali, oby nie Corwina grrr... nie lubię gościa -,-
    No nic czekam na kolejną część, gorąco pozdrawiam
    @Lusiaax

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział fantastik ! Czekam niecierpliwie ! Jak ten pizda Corwin tam jest to niewiem co zrobie ;-;
    Twoja @bielejewska bułeczka czeka na nexta xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny!!! Jak zawsze!! Kocham Twoje opowiadanie jest boskie!! Przepraszam, ze tak mało komentuje ale jakoś czasu nie było :D Czekam z niecierpliowścią na kolejny rozdział!! twoja stała czytelniczka!! @Baska69 <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesus maria... Ja chcę żeby Lou już wrócił :'c moj najkochańszy Loui <3 proszę cię zrób coś z tym <3 ja chcę Lou!! :c
    Boshe rozdział jest przechdowny <3 i jeszcze Hazz debiuexihbuxe *-*
    niesamowity! Ty masz taki talet, że mam zazdro *-* <33
    Prosze przywróć Lou xx
    Kocham cię i czekam z niecierpliwością na nn! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. super jak zawsze ale zrub coś żeby loui wrucił :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak bardzo szkoda mi LouLou ;(((( wiem, że on nie żyje, ale nie chcę żeby Mel była z Harry'm ;((( wiem, że to samolubne z mojej strony, ale za Louis'em będę stała murem *-* Jak zwykle piszesz per-fect ^^ i przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale nie miałam czasu ;( proszę dodaj już kolejny rozdział *-*
    Buziaki i bardzo, bardzo, bardzo dużo weny od @FuckedMrsGrey <3

    Zapraszam do siebie na youdontknownothingaboutme.blogspot.com bo jest już 9 rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  9. no, teraz ciekawe co tam znajdą. No i co z Louisem? Już mu współczuję.
    Czekam na next ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93