Translate

sobota, 21 września 2013

Chapter#26 Konfrontacja.

                                                    *Oczami Harry'ego*

Obudził mnie w środku nocy jakiś hałas dochodzący z dołu, który za chwilę przeniósł się na górę. Choć byłem zaspany i nie bardzo chciałem wyłazić z łóżka, to chęć poznania źródła tych dziwnych odgłosów wzięła nade mną górę.

 Dokładnie owinąłem się kołdrą, by uniknąć niepotrzebnych sensacji ( w końcu lubię spać, tak jak matka natura mnie stworzyła) i powoli otworzyłem drzwi. W progu zdążyłem dojrzeć jedynie szczupłą sylwetkę żarłoka, która leniwie wsunęła się do pokoju obok.

- Gdzie on do cholery był?? - szepnąłem sam do siebie.

Postanowiłem szukanie odpowiedzi na to pytanie zostawić do rana.  Zarówno on jak i ja potrzebowaliśmy teraz snu.

                                                    *Oczami Melissy*

Obudził mnie delikatny szum. Otworzyłam oczy i spojrzałam przez okno. Świat znów pogrążył się w szarych strugach deszczu. Przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz.  Chciałam się przytulić, ale okazało się, że nie mam do kogo. Byłam sama. Łóżko bez bruneta o lazurowych tęczówkach wydawało mi się takie duże, jakbym miała w nim zniknąć zakryta pościelą. Tak puste bez niego...

Wyczołgałam się powoli spod kołdry, narzuciłam na siebie szary cardigan i boso zeszłam na dół. Wszędzie było tak ciemno, tak ponuro... Miałam wrażenie, że jestem malutką dziewczynką, która tkwi w jakimś labiryncie. Przeszukałam dokładnie każde pomieszczenie. Ignorowałam dreszcze, które targały moim ciałem. Byłam już zrezygnowana, kiedy do mych uszu dotarł głośny pogwizd czajnika. Delikatnym, wprost kocim truchtem popędziłam do kuchni przekonana, że spotkam tam Louisa. Jednak okazało się, że nikogo prócz mnie tam nie ma. Na kuchence podskakiwało wrzawo blaszane naczynie, z którego długiej smukłej szyi buchały kłęby białej jak mleko pary. Nieopodal na blacie spoczywał biały, wysoki kubek z nadrukowanym czarnym krawatem.

Pomyślałam, że to jakiś kiepski żart, jednak coś mi nie pasowało. Ten kubek.. Coś z nim nie tak.
Przyjrzałam się mu jeszcze raz i wtedy mnie olśniło. To w nim ojciec każdego ranka zaparzał sobie kawę przed wyjściem do pracy. To ten podarowałam mu na urodziny... Tylko co on tu robił?
Nie przypominam sobie, byśmy go ze sobą przywiozły. Stałam tak chwilę przyglądając się przedmiotowi, gdy usłyszałam szept za swoimi plecami.

- Woda już się zagotowała, możesz wyłączyć.

Ten ciepły, znajomy głos... I wcale nie należał do Louisa. Obróciłam się powoli i raptownie soczysta łza spłynęła po moim policzku.

- T.. Ttata??
- Dzień dobry córeczko. - uśmiechnął się delikatnie mężczyzna.
- Tato! Tatusiu!..- wyłkałam, rzucając mu się na szyję.

Ojciec przytulił mnie mocno do siebie i bawił się kosmykami moich włosów, jak to miał w swoim zwyczaju. Potem odsunął się nieco ode mnie i zmierzając mnie wzrokiem z góry na dół, rzekł.

- Stałaś się piękną kobietą.

Przetarłam rękawem łzy, które wciąż tkwiły w moich oczach i spytałam niepewnie.

- Co tu robisz? Skąd się tu wziąłeś?
- Chciałem porozmawiać Mel. Przeprosić i podziękować.
- Przeprosić... - powtórzyłam, niczym nakręcona.
- Wiem, że nie powinienem tak po prostu Was zostawić. I żałuję, że akurat to Ty mnie znalazłaś. Wiem, że zastanawiasz się dlaczego to zrobiłem...
- Już nie. - rzekłam. - Zrozumiałam, że miałeś swoje powody. Co nie znaczy, że pochwalam Twój wybór.
- Mel... - westchnął ojciec. Chyba odczuł małą ulgę, że nie musi mi przytaczać swoich argumentów.
- Powiedz tylko... - szepnęłam. - Żałujesz? Żałujesz tego co zrobiłeś?

Tato wpatrywał się chwilę we mnie w ciszy, rozumiałam, że przemyślał to, co chce mi powiedzieć.

- Nie ma chwili, bym o tym nie myślał Kochanie. Gdybym mógł cofnąć czas, chciałbym być przy Tobie w chwili gdy delikatnego pąka przeistaczasz się w wonny kwiat, którym teraz jesteś. Ale wtedy wierzyłem, że robię dobrze... - odparł smutnym tonem. Cóż nawet i duszę mogą dręczyć wyrzuty sumienia.
- Wiem tato, wiem. - odpowiedziałam, przytulając go do siebie.

Ojciec podszedł do blatu i wrócił z kubkiem ciepłej kawy, którą zdążył w międzyczasie zaparzyć. Upił łyk, po czym wręczył mi hebanowy płyn do ręki. Spojrzałam w jego popielato- błękitne tęczówki. Wiadomo po kim mam swoje "mysie" oczy..

- Jestem Ci wdzięczny Mel. - powiedział z ciepłym uśmiechem na twarzy.
- Za co?
- Za to, że mi przebaczyłaś. Za to, że znów chcesz mnie w swym sercu.
- Tam zawsze będzie dla Ciebie miejsce... rzekłam półgłosem.
- I obiecuję, że tam mnie zawsze znajdziesz, gdy będę Ci potrzebny Kochanie. - odparł, dotykając palcem mojej lewej piersi.
- Kocham Cię. - odparłam, po czym odwróciłam twarz, by ukryć samotną malutką łzę.
- Ja Ciebie też. - zadźwięczał radośnie. -  I pamiętaj, by nie przywiązywać się tak do nieba, bo jest ono zbyt odległe ziemi. Lepiej poszukać szczęścia przy gruncie, a jest ono bliżej, niż Ci się wydaje.
- Co.. masz na myśli? - chciałam spytać, lecz gdy się odwróciłam, zobaczyłam, że zniknął. Jedyne, co mi po nim pozostało, to uwiązany pod krawat kubek z wciąż ciepłą kawą.


Przetarłam oczy. Była gdzieś ósma rano. I pomimo słonecznej pogody zapowiadał się chłodny dzień, co można było wywnioskować po rosie znajdującej się na szybie. Spojrzałam na Louieh'go, który wciąż  drzemał przy moim boku, trzymając moją dłoń zamkniętą w swojej. Uśmiechnęłam się na ten widok, po czym delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku i zeszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie kawy i napawając się jej wonią wciąż rozmyślałam o rozmowie z tatą.

~Więc to był tylko sen?~

Ale to ciepło, które czułam, ten dotyk. To wszystko było takie realne. I jego dziwne słowa na pożegnanie.

"I pamiętaj, by nie przywiązywać się tak do nieba, bo jest ono zbyt odległe ziemi. Lepiej poszukać szczęścia przy gruncie, a jest ono bliżej, niż Ci się wydaje."

Zapisałam je sobie na karteczce, by nie umknęły z mej pamięci. Czuję, że mam własną zagadkę do rozgryzienia.

                                                   *Oczami Nialla*

Wstałem koło południa i to z wielkim trudem. Nie sądziłem, że spędzę u Mel tyle czasu. Nie sądziłem, że będę mógł się przed nią tak otworzyć. Teraz rozumiem, czemu wpadła w oko Hazzie. Szkoda, że jej serce jest już zajęte... Mogliby być fajną parą.

Uznałem, że moje ciągłe filozofowanie jest czymś nienormalnym, zwłaszcza, gdy robię to o pustym żołądku, dlatego czym prędzej się ogarnąłem i ruszyłem do najświętszego przedmiotu w tym domu, jakim jest lodówka. Skończyłem szykować sobie przerośniętą kanapkę, kiedy usłyszałem.

- Dzień dobry śpiąca królewno.

Normalnie, będąc tak zaspanym, puściłbym tą uwagę mimo uszu jednak byłem w wyjątkowo dobrym humorze i aż mnie korciło by się odgryźć. Spojrzałem na Loczka i pisnąłem.

- O Boże! Harry!!
- Co jest? - spytał, wytrzeszczając oczy.
- Wiedźma zaklęła Cię w ropuchę! A chwila... Ty tak zawsze... - odparłem, dławiąc się ze śmiechu.
- Kretyn. - burknął pod nosem, rzucając we mnie ścierką od naczyń. - Lepiej powiedz, gdzie byłeś przez prawie całą noc.
- U Melissy. - odpowiedziałem, wciąż rechocząc jak głupi. Przestałem w momencie, gdy ujrzałem zdumioną minę Styles'a. - Spokojnie, nie w tym celu, co myślisz. - zaśmiałem się. - Potrzebowałem po prostu pogadać.
- O czym?
- Wszystkiego się dowiesz, jak do niej pójdziemy. - bąknąłem przełykając ostatni kęs mojej kanapki.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, gadając o głupotach - jak zwykle z resztą. W międzyczasie Hazz napisał do Mel, że lada chwila może się nas spodziewać. Żartował, że wolał ją uprzedzić w razie gdyby była całkowicie pochłonięta duchowymi przyjemnościami.

Gdy dotarliśmy pod dom dziewczyny, mysiooka przywitała nas szerokim uśmiechem, po czym zaprosiła do środka. Loczek tradycyjnie zapytał o Lou, który jak zwykle się zmył, by nie przeszkadzać nam w rozmowie.

- No to co ustaliliście? - spytał Harry.

Mel przez chwilę popatrzyła na mnie niepewnym wzrokiem, jakby nie wiedząc do końca, co powiedzieć. Jednak odchrząknęła i zabrała głos.

- Widzisz Harry, by zakończyć tą całą sprawę musimy mieć pewność, czy to faktycznie Corwin ma związek ze śmiercią Louisa... I najlepiej, by sam się do tego przyznał. Dlatego postanowiliśmy tam iść...
- ... bez Ciebie. - dokończyłem za Mel.

Chłopak spojrzał na mnie oburzony i już chciał zaprzeczyć, jednak nie dałem mu dojść do słowa.

- Słuchaj stary, rozumiem, że chcesz usłyszeć, co on ma do powiedzenia. Ale problem w tym, że on prędzej Cię zwyzywa niż piśnie choć słówkiem. I wszystko skończy się na kolejnej bójce.
- A Wam to może co? Od razu numer konta poda? - odparł ironicznie.
- Nie błaznuj, ja jestem jego kuzynem, więc przede mną prędzej się otworzy. Do Mel też ma słabość...
- Pff.. - prychnął Styles. - Kiedy macie zamiar iść?
- Teraz. - rzekliśmy z dziewczyną jednocześnie. Widać i ona chciała mieć to za sobą.

Hazz nie odpowiedział nic.  Siedział cały zesztywniały i zaciskał pięści. Był wściekły. Lecz wiedział, że mam rację. Zaklął coś pod nosem, po czym wyszedł z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Mel obejrzała się za nim zmartwionym wzrokiem.

- Nie martw się, przejdzie mu. My też już chodźmy. - powiedziałem do niej ciepło.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, po czym udaliśmy się na zewnątrz. Choć dom Corwina dzieliło od domu Melissy zaledwie kilkanaście kroków, to miałem wrażenie, jakbyśmy kroczyli przez pół miasta. Byłem cholernie zdenerwowany. A gdy Mel nacisnęła drżącą ręką na dzwonek do drzwi, dostałem wręcz paniki. Czułem, jak mój żołądek wywraca się do góry nogami. Jednak nie było już odwrotu.

Po drugim dzwonku klamka wreszcie poruszyła się i w progu stanął mój kuzynek, który przywitał nas wytrzeszczonymi oczami i piskliwym tonem.

- Co Wy tu robicie!?

______________________________________________________________________

Mam nadzieję, że długość i jakość tego rozdziału wynagrodzą Wam choć trochę oczekiwania na nową notkę. Jak myślicie, co ciekawego ma do powiedzenia Corwin? I jak Mel ma rozumieć słowa ojca?

c.d.n.


15 komentarzy:

  1. Pierwsza *-*
    Nie, nie, nie!!!!! Ja wiem o co chodzi ojcu Mel... To nie może tak być. Ja się nie zgadzam. Protestuję, bo kocham LouLou <3
    Rozdział jak zwykle Per-Fect <3
    Wiesz, że Cię kocham, prawda?!? :3
    Weny życzę :*
    Twoja @FuckedMrsGrey :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, bo ja Cię kocham równie mocno <3 Ale niestety powiem Ci słońce, że Twe protesty na nie wiele się zdadzą... ;) Czekam na rozdział u Ciebie <3

      Usuń
    2. Słyszysz?!? Słyszysz?!? To ja tak płaczę... ryczę jak glupia...

      Usuń
  2. Ahsggshcdfhze cudowne! *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. umarłam!! Boooskie jak nie wiem !!! Proszę pisz takie długie rozdziały bo normalnie dobijają mnie te krótkie, umieram z niecierpliwości na kolejny. Kocham!! Twoja @Baska69 xx

    OdpowiedzUsuń
  4. O BOSZE , O BOSZE . DOSTAJE CHYBA ZAWAŁU BO TO OPOWIADANIE JEST TAKIE CUDOWNE ! KARETKE WZYWAJCIE XD .
    Mam nadzieje , że Corwin powie im prawde . Widze że masz pomysł co do Hazz i Mel <3 . Za jakiś czas wyczuwam randke xD TE TWOJE ROZDZIAŁY SĄ NIESAMOWITE ! WEŹ ODDAJ 1% TALENTU .
    Twoja @bielejewska bułeczka cię kocha i życzy weny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Dstzdyttfycgvuhvghu *-*
    nie umiem powiedzieć nic więcej!
    Rozdział jak zwykle cudowny!
    I nie patrz na ilość tylko na jakość chociaż w twoim opowiadaniu to nie działa bo wszystkie twoje rodziały są perfekcyjne *u*
    mówie prawde i nie zaprzeczaj!
    Kurde chciałam być pierwsza ale znowu mi sie nie udało :c
    Eh no to nic :/ czekam na następny z niecierpliwością! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspanialy rozdzial. Jak zawsze ! <3 ppzdrawiam. @harryyyssstyles

    OdpowiedzUsuń
  7. Prosze!Prosze! Niech Lou zostanie! Może niech poświęcą jakaś "ofiarę" i on odzyska ciało czy coś! Moje Hazziątko się zakochało <3...

    OdpowiedzUsuń
  8. czekam na rozdział to sie niemoge doczekać a jak już jest to zawsz coś wypada i nie moge przeczytać :P

    OdpowiedzUsuń
  9. ojejku jest taki njdehe no wiesz...♥
    PER-FECT

    OdpowiedzUsuń
  10. Boze te opowiadanie >>>>>>>>> Lou <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam całe opowiadanie w jedną noc xD jestem BOGIEM!
    Świetny blog. Na szczęście koszmary "Zjawy Lou" mnie nie dręczą. O Boże...
    Chciałabym, żebyś mnie informowała o nowych notkach. xx

    Ps. Zapraszam do siebie : http://i-stole-and-burnt-your-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaa w końcu nadrobiłam rozdziały i WOW :) KOMPLETNIE.MNIE .ZASKOCZYŁAŚ. Strasznie mnie ciekawia słowa ojca Mel?! Czy on myśli otym co ja myślę? I zgłaszam przeciw chociaż wiem,ze masz słabość do Harrego to biedny Lou nie zasługuje na taki the end. Lepiej poszukaj mu dziewczyny bo się chłopak zalanie XD a tak w skrócie to czekam na nex i jestem pod wrażeniem :D całuski :* <3

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93