Translate

niedziela, 1 września 2013

Chapter# 18 Chyba nie jest do końca taki, za jakiego go miałam...

                                                               *Oczami Melissy*

Zabawa w klubie była przednia. Wszyscy trochę wypiliśmy (zwłaszcza Niall) i wytańczyliśmy się za wszystkie czasy. Przyznam, że wspaniale czułam się przy Harry'm na parkiecie. Pewnie, gdyby Lou nie skradł wcześniej mego serca, gotowa byłabym zakochać się w tym Loczku.

Po kolejnej przetańczonej z nim piosence rzekłam Harry'emu, iż muszę do łazienki, na co on się uśmiechnął i skierował z powrotem w stronę baru. Kiedy się odświeżyłam, miałam już wracać do swojego towarzysza (gdyż pobudzony żarłok szalał gdzieś w tłumie), gdy nagle ktoś pochwycił mój nadgarstek. Oświetlenie w tym miejscu było nie najlepszej jakości, toteż nie mogłam od razu rozpoznać rys twarzy osoby, która mnie zaczepiła. Próbowałam się wyrywać i szukałam wzrokiem Harry'ego, bądź Nialla w nadziei, że mi pomogą. Jednak wokół nas znajdowało się zbyt wiele ludzi, a ja okazałam się o wiele słabsza od swojego dręczyciela. Kiedy nieznajomy zaciągnął mnie na zaplecze, zorientowałam się, iż ową nachalną osobą jest nie kto inny, jak Corwin. Po jego podkrążonych oczach i mało przyjemnym oddechu można było się domyśleć, że soczku to on raczej nie sączył.

- Hej słodziutka. - rzekł rozbawiony jak gdyby nigdy nic.

Nie odpowiedziałam, tylko wciąż patrzyłam na niego jak osłupiała. Ani trochę nie podobało mi się jego obecne zachowanie i chciałam za wszelką cenę znaleźć się jak najdalej od niego.

- O co Ci chodzi?- chyba nie był zadowolony z powodu mojego milczenia. - Dlaczego mnie unikasz? Dlaczego nie chcesz rozmawiać? - wydawał się być coraz bardziej zirytowany.

- To.. To nie tak, ja.. ja po prostu z kimś przyszłam i pewnie się o mnie niepokoją.
- Tak, wiem widziałem! - wysyczał, na co ja praktycznie podskoczyłam. - Wolisz prowadzać się z tamtym frajerem? A co ze mną!?
- Wiesz, lepiej jak już pójdę. - rzekłam niepewnie i czym prędzej chciałam stamtąd odejść.

Jednak Corwin zastawił mi drogę na parkiet i moim jedynym ratunkiem było wyjście na zewnątrz. Duży błąd. Było już późno i na ulicach było praktycznie pusto, nie licząc kota przebiegającego przez jezdnię, czy grupki podpitych ludzi chwiejnym krokiem podążających w niewiadomym kierunku. Byłam zdana sama na siebie. A Corwin za żadną cenę nie chciał odpuścić. Chciałam wysłać choć smsa do Harry'ego z prośbą o pomoc, lecz nie było na to szans, gdyż ściśnięte przez chłopaka moje nadgarstki uniemożliwiały mi wydobycie aparatu.

- Spójrz na mnie! - krzyczał coraz głośniej.- No spójrz Mel!

Byłam tak przerażona, że przystałam na jego żądanie. I pomyśleć, że jakiś czas temu uważałam go za świetnego chłopaka, którym byłam wręcz zauroczona...

- Co on ma w sobie, czego ja nie mam?? Nigdy żadna dziewczyna nie była tak oporna jak Ty! - wykrzykiwał mi prosto w twarz, a mi nogi miękły coraz bardziej ze strachu. Do oczy napływało coraz więcej łez..

Starałam się nie słuchać jego krzyków, ale jego słowa niczym ciernie wbijały się kolejno w moje uszy.

- A może jest ktoś jeszcze inny?? No powiedz! Jesteś nikim wiesz? Tracę na Ciebie tylko czas!

Szarpałam się bezskutecznie, a moja panika zamieniła się w głośny szloch. Jedyne, co umiałam wykrzyczeć to, błaganie, by mnie puścił. Złość, jaką widziałam w jego spojrzeniu sprawiała, że nie miałam dłużej odwagi zerkać na jego twarz. Wolałam zamknąć oczy. Wtem poczułam, jak moje nadgarstki się rozluźniają, a moje ciało jest lekko odpychane na bok. Uniosłam powieki i zobaczyłam, że napastnik i mój obrońca leżą na ziemi. A właściwie to mój wybawca, przygniata Corwina i przymierza mu cios prosto w szczękę. To Harry stanął w mojej obronie.

Byłam przerażona i zrozpaczona. Bójka między chłopakami wyglądała coraz groźniej a ja nie wiedziałam co robić. Widziałam, że siły między nimi są wyrównane przez co Hazza również otrzymał nie jeden cios. Bałam się... o Harry'ego. Starałam się odciągnąć Loczka od Corwina, błagając byśmy już poszli do domu. Na początku był w takim amoku, że nie chciał mnie kompletnie słuchać. Jednak, gdy jego szmaragdowe tęczówki spojrzały na moje rozdygotane ciało, zamachnął się z pięścią nad przeciwnikiem i w połowie ruchu zatrzymał rękę, cedząc przez zęby.

- Nie jesteś nawet tego wart.

Odepchnął poobijanego chłopaka od siebie, na co ten z kolei, z racji tego, że w jego żyłach wciąż krążyły spore dawki alkoholu, upadł z hukiem z powrotem na podłoże. Harry postanowił nie zwracać dłużej na niego uwagi, lecz podszedł i przytulił mnie mocno do siebie. Corwin jednak nie miał zamiaru odpuścić, gdyż zaczął prowokować Harry'ego swoimi głupimi gadkami.

- Jasne Styles, tul ją póki możesz! Potem oleje Cię dla innego tak samo jak i mnie. Ta wariatka woli śnić o chłoptasiu ze zdjęcia, niż zainteresować się tym co ma w pobliżu! Jak tam słodziutka, kiedy śniłaś o Louisku?? - te słowa zabolały, jak mało co. Choć nie wiedział, ile w tym, co mówi jest prawdy... To czułam, jak moje gorzkie łzy wtapiają się w koszulkę Hazzy. Loczek był na nowo gotów do ataku i myślałam, że go nie powstrzymam ale na szczęście pojawił się Niall. W dodatku w miarę trzeźwy.

                                                  *Oczami Nialla*

To miał być niezapomniany wieczór i mieliśmy zaszaleć. Ale nie sądziłem, że tak to się wszystko skończy. Trochę przesadziłem z drinkami, przez co straciłem rachubę miejsca i czasu. Kiedy alkohol zaczął powoli ulatniać się z mojego ciała, zorientowałem się, że nigdzie nie widzę ani Mel ani Hazzy. Przekonany, że zostawili mnie tu samego, nie ukrywając złości postanowiłem wyjść z klubu. Świeże powietrze, które od razu mnie uderzyło, pomogło odzyskać mi kontrolę nad sobą. Wtedy ujrzałem dziewczynę, która trzyma przy sobie kurczowo jakiegoś chłopaka, podczas gdy drugi koleś leży poobijany na ziemi.

Kiedy zbliżyłem się, dotarło do mnie, że ta cała heca nie ma miejsca między nikim innym jak Mel, Harry'm i Corwinem. I domyślam się, że to raczej nie Styles zaczął awanturę. Spojrzałem na zapłakaną Melissę, która wzrokiem błagała mnie, bym coś zrobił. Od razu stanąłem między przyjacielem a kuzynem i rzekłem spokojnie do Loczka.

- Wystarczy tego stary. On i tak ledwo się trzyma. Lepiej zajmij się Mel, bo ją tylko straszysz.
- Zaprowadzę ją do domu, a Ty zajmij się tym idiotą. - wycedził przez zęby, po czym wziął Mel na ręce i powolnym krokiem ruszył przed siebie. Ja natomiast zbliżyłem się do Corwina i pomogłem mu się pozbierać.

Trzeba przyznać, że Hazz ma ciężką rękę - Corwin będzie miał jutro ładną pamiątkę po całym zajściu. Wziąłem kuzyna pod ramię i powoli szliśmy w stronę jego domu.

- Jeszcze go dorwę. - cedził cały czas przez zęby.
- Co Ty w ogóle odpierniczasz?? Stary weź się ogarnij.. Nie dość, że się spiłeś to jeszcze atakujesz moich przyjaciół! - dotychczas tolerowałem jego wybryki, ale w tym momencie byłem na niego wściekły.
- Bo ona powinna być moja! Rozumiesz! - krzyczał. - On jest frajerem, a ona pustą dziunią!

Wolałem nie wdawać się z nim w żadną rozmowę. Odprowadziłem go na miejsce i sam udałem się do swojego domu. Liczyłem, że Harry prędzej wyjaśni mi całe zajście.

                                                          *Oczami Harry'ego*

Szedłem powoli w stronę domu Mel, nieustannie trzymając dziewczynę na rękach. Jej cichutki szloch w końcu ustąpił, ale niebieskoszare oczy, które oglądały moją twarz były pełne bólu i smutku. No tak, kiedy cała adrenalina ze mnie uszła, zacząłem odczuwać ból tu i ówdzie. Moje policzki i wargi z pewnością również nie wyglądały najlepiej.

- Przepraszam Harry... - wyszeptała do mnie cichutko.
- Niby za co?- odparłem nieco zdziwiony.
- To wszystko przeze mnie. - wyłkała. - To, że Cię pobił.
- To nie Twoja wina, nawet tak nie myśl. - rzekłem ciepło. - Zawszę stanę w Twojej obronie, jeśli będzie trzeba.
- Dziękuję..- odpowiedziała niepewnie. Wiedziałem, że była bliska płaczu. - Ej Słońce, nie przejmuj się, jestem dużym chłopcem, nic mi nie będzie. - dodałem, całując ją lekko w głowę.

Mój gest zdawał się ją nieco zaskoczyć, lecz i chyba uspokoić, gdyż wtuliła głowę w moje ramię i nie rzekła już nic więcej. Ja natomiast starałem się ignorować nasilające się nieprzyjemne impulsy ogarniające moje ciało. Gdy dotarliśmy pod dom Mel, pomogłem znaleźć jej klucze od domu i następnie otworzyć zamek.

- Może mam zostać? - spytałem spoglądając na nią.
- Nie trzeba, dam sobie radę. - rzekła, posyłając mi blady uśmiech.
- Nie odbierz tego źle, po prostu myślę, że nie powinnaś być teraz sama. - odparłem.
- I nie będę. - szepnęła, po czym ucałowała mnie w policzek i zniknęła za drzwiami.

Zrozumiałem aluzję, wiedziałem o kim mówiła. Ale nie zmieniało to faktu, że poczułem się zraniony. Poprawiłem marynarkę na sobie i ledwo stawiając kroki, ruszyłem w drogę powrotną. W domu udałem się od razu do pokoju, gdzie oczywiście czekał na mnie Nialler, którego zamurowało na mój widok.

- O cholera. - czy ja aż tak źle wyglądałem?

Blondyn natychmiast kazał mi usiąść na łóżku, po czym wyszedł  i zaraz wrócił z apteczką. Pierwszy raz widziałem takie zdenerwowanie i smutek w jego oczach. Żarłok jednocześnie wypytywał mnie o całą sytuację i opatrywał moje rany, na co nieraz zasyczałem z bólu. Gdy opowiedziałem mu już wszystko, usiadł na biurku naprzeciw mnie i wyszeptał.

- Wybacz stary, jest mi naprawdę przykro. -  on miał wyrzuty sumienia? przez tego kretyna?
- Niall, to nie Twoja wina. Przecież nie będziesz prowadzał go za rączkę. - rzekłem na co blondyn, lekko odetchnął z ulgą. - Ale jedno możesz dla mnie zrobić. - dodałem.
- Co takiego?- spytał spoglądając zaskoczony.
- Zrobiłbyś coś do jedzenia bo umieram z głodu. Tylko nie zjedz tego po drodze!

Po chwili obydwoje zanieśliśmy się śmiechem, po czym Niall udał się na dół. Ja rozłożyłem się na łóżku i nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.

                                                       *Oczami Louisa*

Kręciłem się po domu jak szalony. Czułem, że coś jest nie tak. Czułem, że stało się coś złego. Melissie. Ale nie szukałem jej tylko dlatego, iż czułem, że jest bezpieczna. Mimo to szlak mnie trafiał, że wciąż jeszcze nie wraca. Dlatego odczułem nie małą ulgę, gdy usłyszałem dźwięk otwieranego zamka. Lecz gdy ujrzałem Melissę, momentalnie zamarłem. Miała poszarpane włosy, na sukience widniały drobne plamki krwi a z jej oczu roniły się łzy. Przez okno zdążyłem dostrzec, jak Harry nieco kulejąc oddala się od drzwi.

~O co do cholery chodzi??~

- Louieh! - wyłkała Mel, która z szlochem rzuciła się w moje ramiona.
- Cii.. Kochanie, uspokój się proszę. - próbowałem za wszelką cenę ją uspokoić. - Cichutko, proszę nie zniosę dłużej Twych łez.. Jestem przy Tobie.

Serce mi się krajało, widząc jak ta kruszyna łka i trzęsie się w moich ramionach. Była taka bezbronna.. Wziąłem ją delikatnie na ręce i zaniosłem do pokoju, gdzie ułożyłem dziewczynę na łóżku, następnie otulając kołdrą i przytulając ją do siebie. Z czasem zauważyłem, że oddech Mel się uspokaja i brunetka powoli zasypia. A mnie nie dawało spokoju poczucie winy, że jej stan to moja wina. Od dłuższego czasu gryzło mnie sumienie, miałem wrażenie, że jestem dla niej tylko utrapieniem.

~A może byłoby lepiej gdybym zniknął?...~
________________________________________________________________

No i jest kolejny rozdział. Już myślałam, że przez te dramy na TT go nie dodam ale jakoś się przymusiłam. Piszę go późną nocą, więc przymknijcie oko na ewentualne błędy.

Cóż, wyszło na to, że Corwin okazał się być potwornym dupkiem. Jak ta sytuacja wpłynie na losy bohaterów? Czy Louis rzeczywiście zdecyduje się odejść od Mel?

c.d.n.






9 komentarzy:

  1. DOBRZE , ŻE HAZZ POBIŁ TEGO PIZDE CORWINA . NALEŻAŁO SIE TEJ CIOCIE !!
    ROZDZIAŁ TAKI JAK TO UJĄĆ -ZAJEBISTY- ZAWSZE KOŃCZYSZ KIEDY ZACZYNA SIĘ AKCJA . MUSZE TERAZ POSPAMIĆ TWOIM TL HEHEHEHE ZNOWU xx
    Twoja @bielejewska bułeczka ze niecierpliwością czeka na następny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde! Zawsze uwielbiałam Hazze w twoim opowiadaniu, ale teraz go wielbie! Jej jak on stanął w jej obronie! Naprawdę ją kocha, a przykre że obago nie....
    Ale Corwin oberwał hahahahahha i jeszcze dalej chciał sę buć co za ciota, po ryju by bardziej dostał hahahahha i biedny Niall że jest spokrewniony z pizdą i jeszcze miał przez niego wyrzuty!
    Czekam na cd xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu jest THE BEST!<3 a Hazza hsfuehb kocham go
    Ale nie waż się nawet myśleć że Lou odejdzie rozumiesz?;>

    OdpowiedzUsuń
  4. PER-FECT !Ale świetnie piszesz :D
    Nie mogę się doczekać dalszej części yeah :D
    Gorąco pozdrawiam
    @Lusiaax

    OdpowiedzUsuń
  5. nie nie nie ! nie byłoby lepiej ! nie !
    rozdział genialny a ja z niecierpliwością (jak zwykle) czekam na NEKŚCIKA ♥
    powodzonka i weeny ♥
    @Czekoladka1D

    OdpowiedzUsuń
  6. Musiałam nadrobić zaległości w czytaniu blogów... no no no się dzieje.
    Jak to zniknąć Louis? No ej no... kurcze jestem bardzo ciekawa rozwinięcia akcji... ;)
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesus maria nareszcie udało mi sie to przeczytać xD kobieto ty nie masz serca ty miałaś mnie odznaczyć z tej rozmowy! XD
    Ni no boże, rozdział cudowny *-* nie wyobrażałam sobie lepszego!! Tak świetnie opisany i w ogóle! Zazdroszczę ci tego talentu wiesz? Jesteś cudowna w tym co robisz.
    Proszę Lou nie zostawiaj Mel! Ona bez ciebie nie może żyć. Ale w sumie jakby umarła to spotkałaby się z nim c'nie?... Ugh namąciłaś mi w głowie tymi duchami i w ogóle xD i tam całym kotem, bananami i mandarynkami xD za dużo tego! Następnym razem jak nie odznaczycie mnie z rozmowy to was zablokuje xD LOLZ xD
    Teeeż cię kocham skarbeńku xD przez was cipki dostałam limitu xD
    Dobra tam xD rozdział perfekcyjny! Czekam na następny xx
    Koham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Mmmm ale się porobiło...

    OdpowiedzUsuń
  9. nie, nie, nie i jeszcze raz nie. zgłaszam sprzeciw. żadne odejście Lou. nie może od tak zostawić Mel. Oni są dla siebie za cudowni nooo :c
    i dobrze tak Corwin'owi, że dostał po tym swoim niewyparzonym pysku! ugh.. ten facet działa mi na nerwy!
    @possiij

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93