Choć każdy z nas jest indywidualną jednostką, to pod pewnym względem
niczym się od siebie nie różnimy. Choćby fakt, że każdy z nas darzy
poszczególne miejsce uczuciem i wspomnieniami, których nie chce
opuszczać. Ja też takie mam, przynajmniej tak myślałam. Do czasu.
Ale po kolei, kim właściwie jestem? Mam na imię Melissa i jestem
19letnią dziewczyną, która, mimo młodego wieku, ma na swym karku bagaż
ciężkich doświadczeń.
Mieszkam z rodziną w małym, lecz uroczym domku na obrzeżach Londynu. Mieszkam...
Za parę godzin to zdanie będę wypowiadać w czasie przeszłym.. I choć
będę tęsknić za naszym magicznym ogródkiem,za każdym drzewem, na które w
dzieciństwie kochałam się wdrapywać, za iskierkami tańczącymi w
salonowym kominku... To w głębi duszy cieszę się, że nie pozostaniemy tu
ani jednej nocy dłużej.
Mam dość tego chorego miejsca, gdzie wszyscy patrzą na mnie z
szyderczym uśmieszkiem, bądź wzrokiem politowania. Nie zniosę dłużej
sztucznej litości, jaką darzą mnie "znajomi", czy najbliżsi sąsiedzi...
Spytacie zapewne, dlaczego? Dlaczego przykuwam taką a nie inną uwagę?
Cóż, odpowiedź, choć oczywista, nie przychodzi mi tak łatwo.
To miało miejsce 3 lata temu. Wraz z rodzicami postanowiliśmy zaszaleć
i za zebrane oszczędności wyjechać na wakacje, które będziemy pamiętać
do końca życia. Rzeczywiście takie się okazały, choć raczej nie o to
chodziło. Organizacją wyjazdu zajął się pomysłodawca, czyli mój ojciec (
a nie wspomniałam, że wtedy zajmował całkiem niezłe stanowisko w jednej
z londyńskich korporacji), który zaplanował nam pobyt krótko mówiąc w
tropikach. Słoneczna pogoda, złota plaża parę kroków od apartamentu,
egzotyczne lasy. Czy można oczekiwać większych atrakcji? Okazało się, że
tak..
Zbliżał się dzień naszego powrotu, więc każdą wolną chwilę chciałam
wykorzystać na spacery po plaży. Wstawałam wcześnie rano, by nacieszyć
się widokiem wschodzącego słońca. Lecz tego ranka wstrząsnął mną inny
widok... Zdziwiłam się, że pomimo wczesnej pory, nie było w pobliżu ojca
( co wywnioskowałam po idealnie zaścielonym łóżku - jakby się w ogóle
nie kładł). Wyjrzałam przez okno i ujrzałam zarys jego sylwetki
spoczywającej na leżaku po środku plaży. Zaśmiałam się w duchu, że
poprzedniego wieczoru skosztował o jednego drinka za dużo i ruszyłam w
jego stronę, by go obudzić. Lecz, gdy pierwsze promienie słońca,
oświetliły ojcowskie ciało, zamarłam. Ono było...martwe. Mój ojciec nie
żył... Na pierwszy rzut oka wyglądał na niewinnie drzemiącego mężczyznę,
lecz zdradzał go zakrwawiony nadgarstek i nóż, który wbił się w piasek.
Nie wiem, co było bardziej czerwone: budzące się niebo, jego ręka, a
może moje przeszklone oczy? Później pamiętam tylko krzyki, histerię i
płacz matki.. A może mój? Potem powrót do domu i świadomość, że w naszej
małej dzielnicy "wieści" się szybko rozchodzą... Miałam cholerne 16
lat, złamane serce i wiele pytań, sprowadzających się do jednego:
dlaczego?
W późniejszym czasie żałowałam, że kiedykolwiek żądałam odpowiedzi na
nie, bo okazało się, że ojciec miał wiele powodów, a raczej "grzechów",
by targnąć się na własne życie. Toteż dzień, w którym mama oznajmiła, że
się przeprowadzamy był dla mnie błogosławieństwem. Zerwę z
przeszłością. Zacznę wszystko od nowa. Stanę się Melissą, jaką od dawna
chciałam być.
-Jesteś już gotowa? Za chwilę ruszamy. Weź najpotrzebniejsze rzeczy a
resztą zajmie się firma od przeprowadzek. - usłyszałam głos matki z
dołu.
-Już schodzę. - Oznajmiłam na poczekaniu. Ostatni raz rozejrzałam się
po swym pokoju, po czym zatrzasnęłam drzwi, zamykając za nimi pewien
etap mojego życia, za którym nie będę tęsknić.
~Głowa do góry Mel. Czas w drogę.~
Jej świetnie piszesz, taki lekki, ale ładny język :) ogólnie historia też dość ciekawa, bo ciekawi mnie co będzie dalej, ale podejrzewam, że może Louis go zabił lub coś, ok ja tam już nic nie mówię :) xx
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne *-* i w ogóle jak mogłaś pomyśleć, że nie chcę abyś mnie informowała? Już uwielbiam ten blog!
OdpowiedzUsuńTak fajnie lekko się czyta. Trudno teraz o blog z opowiadaniem, czy też w ogóle o jakikolwiek blog, na którym autor(ka) pisałby tak... swobodnie i poprawnie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę wielki szacunek. Ja sama na swoim blogu staram się bym pisała poprawnie, ale ten twój styl... bijesz w tym na głowę nie jednego bloggera.
Pozdrawiam ;)
świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuń