Translate

niedziela, 18 sierpnia 2013

Chapter# 12 Dłużej się tak nie da...

                                                     *Oczami Harry'ego*


Leniwie przetarłem piekące oczy i powoli zmieniłem pozycję swego ciała na siedzącą. Zorientowałem się, że ostatnią noc spędziłem na sofie w salonie. Z początku nie rozumiałem, czemu usnąłem akurat tu, gdy nagle wrócił do mej świadomości ostatni wieczór. Wizyta tej dziewczyny, ta dziwna rozmowa i bolesne wspomnienia... Potem skojarzyłem tylko Gemmę siedzącą koło mnie na korytarzowej podłodze, która próbowała uciszyć mój szloch... Zapewne to ona ułożyła mnie tutaj do snu.

Siedziałem tak chwilę pogrążony w ostatnich wydarzeniach, kiedy usłyszałem szept dochodzący zza mych pleców.

- Dzień dobry Harreh.

Obróciłem się i ujrzałem podkrążone oczy i siną twarz siostry. Też ma za sobą ciężką noc. I to z mojej winy...

- Cześć. - odrzekłem uśmiechając się blado. Bolało mnie to, że przyprawiam ją o tyle trosk. - Gemma, słuchaj ja uhm... To co było wczoraj... Ja.. Ja Cię przepraszam i dziękuję...

~Przed własną siostrą jąkam się jak jakiś niedołęga.~

Gemma nie odpowiedziała nic. Zamiast tego usiadła koło mnie i wtuliła się mocno w mój tors. W sumie to nie wiem, kto bardziej potrzebował tego uścisku, czy ja czy ona. Jednak jej gest, w ogóle jej bliskość - sam fakt, że ze mną była dodawał mi tyle otuchy. Kocham ją za to, jaka jest i cieszę się, że jest moją siostrą.

Nie chciałem dodawać jej zmartwień, więc z uśmiechem na twarzy zaproponowałem jej śniadanie na mieście. Mały spacer dobrze mi zrobi i może na choć na chwilę oderwę się od natrętnych myśli...

                                                    *Oczami Louisa*

Siedzieliśmy obydwoje zamknięci w naszym hotelowym pokoju. Atmosfera panująca w pomieszczeniu zdawała się odzwierciedlać to, co działo się w naszych umysłach - pozasłaniane okna ledwo wpuszczały do środka dzienne światło.

Spoczywałem nieruchomo w fotelu, obserwując usadowioną na brzegu łóżka Melissę. Jej brązowe, długie loki spływały bezwiednie na jej odsłonięte ramiona a malutkie dłonie podtrzymywały podkurczone nogi. I te niebieskoszare oczy, w których na co dzień było tyle radości... Dziś wydawały mi się tak smutne i tak odległe...

Było mi jej żal i złościło mnie to, że wciągnąłem Mel w swoje problemy. Bo zapewne jej zepsuty humor był moją winą. I to wszystko przez tą wizytę z Harry'm... Choć spodziewałem się, że Hazza nie uwierzy od razu w słowa Mel, to jednak jego wybuchowa reakcja była dla mnie dość zaskakująca. To nie był ten sam beztroski chłopak, którego znałem za życia. Loczek, przed którym wczoraj stałem był zszarpany przez nerwy i jakby zamknięty w sobie. Czy on stał się taki przeze mnie?

~Ile osób musi jeszcze cierpieć z powodu mojej głupiej śmierci? Harreh...~

Choć zawsze starałem się być tym optymistą, to w tej chwili nabrałem ochoty do płaczu. Czułem się taki beznadziejny, nawet a może zwłaszcza jako duch. Ale musiałem stłumić ten smutek w sobie. Nie chciałem pogłębiać trosk Melissy.

Powoli zbliżyłem się w stronę dziewczyny i siadając koło niej, przygarnąłem jej drobne ciało do swojego. Mel od razu oderwała się od myśli krążących w jej głowie, gdyż posłała mi zaciekawione spojrzenie. Ja natomiast zbliżyłem twarz do jej  ucha i czule wyszeptałem.

- Dziękuję. Dziękuję za wszystko. Dziękuję, że jesteś.

Na polikach dziewczyny ujrzałem lekkie zarumienienie, co budziło we mnie wewnętrzną radość. Była taka urocza i niewinna... Chciała coś odpowiedzieć, lecz nie dałem jej na to szansy, splatając nasze usta w delikatnym pocałunku. Nie obchodziło mnie to, co się wydarzy. Liczyła się tylko ta chwila, tylko to, iż tu jestem. Z nią.

                                                     *Oczami Melissy*

Od wczorajszego wieczoru nie mogłam pozbyć się tego okropnego uczucia, że zawiodłam Louisa. Mimo, iż pod koniec rozmowy wydawało się, że Harry zaczyna mi wierzyć, to miałam spore wątpliwości co do tego, czy zechce się ze mną spotkać. Byłam na siebie zła, że nie umiem pomóc chłopakowi, który jest dla mnie tak ważny. Wiem, jest duchem. Wiem, to bynajmniej dziwne kochać zjawę. Lecz serce nie sługa...

Miałam wrażenie, że po wczorajszych wydarzeniach Lou nie będzie chciał mnie znać. Nawet bałam się spojrzeć w jego oczy, obawiałam się dostrzec w nich zawód. Dlatego nie małym szokiem był dla mnie moment, gdy brunet wtulił się we mnie i zaczął szeptać słowa podziękowania. No bo dziękować? Mi? Niby za co? Jeszcze bardziej zaskakujące było, gdy Louieh nie dał mi wydać z siebie choć pół dźwięku, tylko obdarzył mnie delikatnym pocałunkiem. Chyba najbardziej czułym, jakiego kiedykolwiek miałam okazję zasmakować. Wtedy odrzuciłam na bok wszelkie zmartwienia i smutki, po prostu cieszyłam się chwilą.

Nasze szczęście jednak nie trwało zbyt długo. Przesiedzieliśmy cały dzień w hotelu, licząc, że Harry w końcu się zjawi. Ten jednak nie przyszedł... Louis starał się tłumaczyć przyjaciela, mówiąc, iż ten potrzebuje więcej czasu, by to wszystko sobie poukładać. Jednak znam go na tyle dobrze, by dostrzec, że sam był nieco zawiedziony.

Chociaż zazwyczaj nie lubię wieczornych wyjazdów, to jednak odczuwając gorzki smak niepowodzenia, nie chciałam zostawać w Londynie ani minuty dłużej. Pospiesznie spakowałam swoje rzeczy, po czym wymeldowałam się z ośrodka i z bagażem udałam się do samochodu. Niedługo potem pojawił się koło mnie Lou. Lecz tym razem było inaczej. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu.

                                            *Oczami Harry'ego*

Nieco się wyciszyłem od wczorajszej nocy i teraz, siedząc w swoim pokoju mogłem sobie to wszystko jakoś poukładać. Z jednej strony nie chciałem kupić tej historyjki, jaką przedstawiła mi nieznajoma. Jednak, kiedy opowiadała o Louisie, miałem wrażenie, że zna go równie dobrze, co i ja. A to z kolei jest dziwne, bo gdyby Lou miał za życia taką przyjaciółkę, na pewno by mi ją przedstawił. I kiedy opowiedziała epizod z p. Jenkins... Mogłem odnieść wrażenie, jakby Lou dyktował jej w tym momencie, co ma mówić. Sama myśl, że mógłby tu być wywołała na mym ciele zimne dreszcze. Ale jeśli to prawda, to dlaczego ja nie mogłem go zobaczyć i usłyszeć?? I jeszcze ten frajer, Corwin... A może to wszystko to jego sprawka? Może namówił tą dziewczynę na tą całą szopkę, by mi napsuć nerwów? Tylko w sumie po co miałby to robić? I ta dziewczyna... Melissa... Nie wyglądała mi na jakąś pustą lalę, którą łatwo można manipulować.

Mijał czas a mej głowie rodziło się coraz więcej pytań, na które nie umiałem znaleźć odpowiedzi. Coraz więcej wątpliwości, których nie miał kto rozwiać.

~ Siedząc tu do niczego nie dojdę.~

Podniosłem się z łóżka, po czym podszedłem do biurka i podniosłem małą, białą karteczkę, którą wczoraj wręczyła mi Mel. Cud, że w tym amoku jej nie wyrzuciłem. Postanowiłem dłużej się nie zastanawiać, więc zbiegłem na dół. Zajrzałem na chwilę do salonu i poinformowałem siostrę, że idę się przejść, po czym chwyciłem za wiszącą na wieszaku kurtkę i wyszedłem z domu.  Nie mówiłem Gemmie o wizycie Melissy i póki co chciałem ten fakt zachować dla siebie.

Wieczór był dosyć chłodny, nawet jak na Londyn. W dodatku lekko mżyło, na co moje włosy skręciły się jeszcze bardziej, choć myślałem, że nie jest to w ogóle możliwe. Otulając się kurtką ruszyłem przed siebie. Na szczęście hotel, do którego miałem się kierować był tylko parę ulic dalej. Minęło parę minut a ja już byłem na miejscu.

Udałem się do recepcji i wtedy zdałem sobie sprawę, że nawet nie wiem, o kogo pytać. W końcu zdradziła mi tylko swe imię... Jeszcze raz spojrzałem na kartkę z adresem. Na całe szczęście podała także numer pokoju, w którym się zatrzymała. Zbliżyłem się do blatu, po czym nacisnąłem na mały dzwoneczek. Po chwili mym oczom ukazał się recepcjonista.

- Dobry wieczór. - rzekłem przyjaźnie. - Chciałem się spotkać z moją znajomą, która wynajmuje u Państwa pokój 487. Ma na imię Melissa.

Mężczyzna spojrzał na mnie nieco zaintrygowanym wzrokiem - pewnie uznał, że to trochę późna pora na niezapowiedzianą wizytę. Jednak zerknął bez słowa w spis gości, po czym odpowiedział.

- Pańska przyjaciółka opuściła dzisiaj hotel.
- Jest Pan pewien? - rzekłem z niedowierzaniem. - Może sprawdzi Pan jeszcze raz?
- Melissa Fox, pokój 487. Wymeldowała się około godziny temu. - odpowiedział znudzonym tonem.

Zrezygnowany wyszedłem w milczeniu na zewnątrz. Spóźniłem się.

~Cholera jasna! Chociaż raz poszłoby coś po mojej myśli.~

                                                        *Oczami Melissy*

Kiedy dotarłam do domu było jakoś po dziewiątej. Weszłam do środka i zastałam ciemność panującą wewnątrz, co było dziwne, gdyż mama należy do osób które dość długo krzątają się po mieszkaniu. Zostawiając walizki w korytarzu, udałam się do kuchni. Zapaliłam światło i podeszłam do lodówki, by wyciągnąć coś zimnego do picia. Wtedy dostrzegłam przyczepioną magnesem małą notkę.

" Musiałam wyjechać w sprawach służbowych.
Jak dobrze pójdzie, jutro wieczorem będę z powrotem.
                                   Kocham, mama.xx"

Lou zniknął, kiedy zajechaliśmy na podwórze, gdyż spodziewał się, iż będę chciała pogadać z matką. Zatem muszę sama sobie dotrzymać towarzystwa. Poszłam do salonu i włączyłam telewizor - dzisiejszego wieczoru postawiłam na lenistwo. Ledwo rozsiadłam się na kanapie, rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i oniemiałam. W progu stał Corwin.

- Hej Mel! - rzekł entuzjastycznie chłopak. - Nie przeszkadzam?
- Nie, skądże. - rzekłam trochę zdezorientowana.

~ Szlak, jeszcze jego mi tu brakowało.~

Nie wiem, ale odniosłam wrażenie, że zaczynam się powoli do Corwina zniechęcać. W sumie niby nic mi nie zrobił, ale sam fakt, że był kretyńskim przyjacielem dla Lou i możliwość, iż będzie chciał wrócić do rozmowy na temat bruneta przyprawiały mnie mdłości. Mimo to starałam się być uprzejma i posłałam chłopakowi delikatny uśmiech, po czym spytałam.

- Tak właściwie to co Cię do mnie sprowadza o tej porze?
- No wiesz. - rzekł, zawadiacko się śmiejąc. - Dawnośmy się nie widzieli, pomyślałem, że dasz się gdzieś wyciągnąć.

Jego propozycja wydała mi się być nieco intrygująca. Lecz wyglądało na to, że chce zacząć znajomość od nowa, co mnie przyniosło ulgę, gdyż łatwiej będzie mi go wypytać o śmierć Louisa. Wszystko w swoim czasie.

- To miłe z Twojej strony, ale widzisz cały weekend byłam poza domem. - zaczęłam niewinnie. - Z resztą, dopiero co wróciłam. I jestem taka zmęczona, że jedyne o czym teraz marzę, to sen.
- Cóż, rozumiem. - odrzekł, posyłając mi delikatny uśmiech. - Ale następnym razem tak łatwo mi się nie wymigasz. - zażartował, po czym życzył dobrej nocy i odszedł.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi, następnie wróciłam do salonu i wyłączyłam odbiornik. Naprawdę byłam wykończona  i pragnęłam swojego ciepłego łóżeczka. Udałam się na górę i w ciuchach zanurkowałam w mięciutkiej pościeli. Przed zaśnięciem zdążyłam jeszcze dojrzeć parę lazurowych tęczówek na poduszce obok.

- Śpij dobrze słońce. Dotrzymam Ci towarzystwa.

                                                    *Oczami Harry'ego*

Szybkim krokiem ruszyłem w drogę powrotną, starając się stłumić kipiącą we mnie złość. Ostatnimi czasy nic poza nią nie odczuwam. I z reguły jest to gniew na samego siebie.

~I co tu teraz zrobić?~

Czułem się jak małe dziecko, które zgubiło się w jakimś wielkim markecie. Kiedy wreszcie zebrałem się na odwagę, by porozmawiać z Melissą, ta akurat wyjechała. Lecz w sumie wiedziałem, gdzie mieszka. Pamiętałem dokładnie, gdzie mieszkał Lou...

Byłem tak zajęty własnymi myślami, że nawet nie zorientowałem się, kiedy przekroczyłem próg własnego domu. Dopiero po chwili dotarła do mej świadomości głucha cisza i półmrok panujący na parterze. Widocznie Gemma już spała.

To dodało mi tylko więcej pewności siebie. Uniknę niepotrzebnej rozmowy - nie chciałem jej nic teraz tłumaczyć. Udałem się do swojego pokoju i po cichu zamknąłem za sobą drzwi. Już wiedziałem, co muszę zrobić. I wiedziałem, że muszę się tego podjąć, nim cała determinacja opuści me ciało. Wydobyłem z tylnej kieszeni telefon, po czym wybrałem numer i wciskając zieloną słuchawkę, przyłożyłem aparat do ucha.

~Proszę, odbierz.~

Po kilku głuchych sygnałach, odezwał się zaspany głos.

- Halo?
- Yhm.. Niall? - rzekłem dość niepewnie.
- Taa.. Kto dobija się do mnie o tej porze? - po tonie, jakim mówił, mogłem wywnioskować, że był nieźle zaspany - nic się nie zmienił.
- Uhm.. Wybacz... To ja, Harry....
___________________________________________________________________
No i proszę Harry postanowił coś w końcu zmienić. Ciekawe jak zareaguje na to Niall? I czy Hazza wyjaśni sobie wszystko z Mel?
c.d.n.

6 komentarzy:

  1. O ezus kobieto *_____* błagam cię! Nie trzymaj nas w takiej niepewności! To straszne!
    Boshe tez rozdział jest taki inwcnhcehufnecuh *-* no po prostu nie wyobrażam sobie jak to byłoby gdybym cie nie zaczepiła wtedy na tt i nie dała ci swojego bloga za co w zamian dostałam adres do twojego... No po prostu nie wyobrażam sobie żyć bez tak wspaniałego ff *-*
    cudownie piszesz i umiesz wykorzystać swój talent i do odbrych pomysłów i do ich zrealizowania :3
    Tak bardzo chcę,aby już pojawił się Niall hahhaha xD a ja tylko o jednym xD ale nie moja wina, że kocham tego żarłoka xD
    No ale chcę także aby Harry pogadał w końcu z Mel :33
    Uwielbiam to!
    Kocham cię Xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww Anka ten rozdział jest taki kbdiwqonhd
    Cudowny!!<3 czekam na kolejny bejbe

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG OMG *.* JEST CORAZ BARDZIEJ CIEKAWIEJ *.*

    Wybacz, że wcześniej nie komentowałam, ale komputer mi rodzice odłączyli -.-, jej przynajmniej mg poczytać trzy rozdziały pod rząd XD kiedy cd?

    OdpowiedzUsuń
  4. Super i mega ciekawy :D zaczyna się robić gorąco =P a gdy dojdzie Niall to będzie wrzało XD cudownie i uzależniam się coraz bardziej :D mama mnie zabije XD


    P.S przez cb ciągle chodzą mi po głowie lazurowe oczy Lou :* zabije cie za to <3 XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hah a ja myślałam, że zadzwoni do... swojej mamy... a tu Niall, zapomniałam zupełnie o nim! Już się zapowiada fajny rozdział. Nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział , nie mogę sie doczekać kolejnego ;p

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93