Translate

niedziela, 11 sierpnia 2013

Chapter #9 Chwila beztroski... i co dalej?

                                                   *Oczami Melissy*
Dzień za dniem mijały i nawet nie zauważyłam kiedy przyszła chwila powrotu mamy. Normalnie nie wytrzymałabym jej nieobecności, ale wszystko zmieniło się w momencie, gdy ten wariat o kasztanowych włosach wtargnął do mojego życia. Nie rozumiem, jak wcześniej mogłam się go obawiać.
Po naszej ostatniej rozmowie postanowiliśmy z Louisem dać sobie odrobinę wytchnienia i resztę czasu spędziliśmy na zabawie i wygłupach. Szczególnie kochałam, gdy wieczorami zabierał mnie na długie spacery do miejsc, w których za życia kochał przebywać. Choć nawet na romantycznych przechadzkach nie potrafił do końca zachować powagi...
Raz wybraliśmy się popołudniową porą do parku. Słoneczna pogoda, delikatna woń kwiatów, szmer szumiących liści i ten błękit nieba spoczywający w jego lazurowych oczach... Normalnie zatraciłabym się w pięknie tej chwili, gdyby nie nagły i entuzjastyczny pisk chłopaka.

- Lou, o co Ci chodzi? - spojrzałam na niego z niemałym zdumieniem.
- Popatrz tam! No popatrz! - wskazywał ręką na punkt przed siebie, zanosząc się coraz większym śmiechem.
- No patrzę, ale dalej nie wiem o co Ci chodzi...
- Kevin!! To przecież Kevin! Cała masa Kevinów!

Stałam parę minut jak wryta w ziemię, próbując zrozumieć zachowanie Lou i olśniło mnie w momencie, gdy chłopak jednym susem wparował w gromadkę gruchających gołębi. Widok Louisa uganiającego się za parkowymi ptakami sprawił, że zaniosłam się niepohamowanym śmiechem. Wtedy poczułam jak brunet łapie mnie za rękę i wyciąga na szmaragdowy trawnik. Byliśmy tak zajęci sobą, że nawet nie spostrzegliśmy, gdy na chodniku pojawiły się pierwsze krople wody. Kolejne strugi deszczu, uderzające o powierzchnię wybijały swoisty rytm, który wprawił nasze ciała w ruch. To nic, że miałam mokre ubrania. To nic, że na dworze zrobiła się szaruga. Ja widziałam przed sobą ten ciepły uśmiech i błękitne oczy, które wodziły za mym wzrokiem w naszym tańcu.
Dobrze, że z powodu kapryśnej pogody park był całkowicie opustoszały, inaczej ludzie wzięliby mnie za niepoczytalną, widząc przemoczoną dziewczynę samotnie pląsającą w ulewie. Ten magiczny moment przerwał zatroskany głos Louisa.

- Lepiej wracajmy, bo jeszcze mi się tu przeziębisz.

W odpowiedzi posłałam mu delikatny uśmiech i wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę domu.

Zdążyliśmy z Louisem obejrzeć kilka filmów, gdy nagle chłopak zerwał się z sofy i posyłając mi czułe spojrzenie, rzekł.

- Do zobaczenia później, słońce.

Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, gdyż po chwili w moim salonie nie było ani śladu po lazurowych tęczówkach. Miałam mu to trochę za złe, w końcu kilka dni spędził w moim domu, a teraz znika, nawet porządnie się nie żegnając. Moja złość minęła w momencie, gdy usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Mama wróciła.

Szybkim tempem ruszyłam w stronę korytarza i od razu rzuciłam się na szyję swojej rodzicielce. Mimo wszystko stęskniłam się za nią. Nie dając mamie ani chwili wytchnienia, zaciągnęłam ją natychmiast do kuchni, gdzie wyciągnęłam jakieś ciastka i zaparzyłam herbaty. Potem z całym poczęstunkiem przeniosłyśmy się do salonu. Nawet nie wiem ile razy przygotowywałam kolejne porcje cieplutkiego płynu. Miała godzina za godziną a my wciąż nie mogłyśmy się nagadać. Matka dzieliła się ze mną wszystkimi wrażeniami dotyczącymi konferencji, opowiadała o hotelu, który jej zarezerwowano, o ludziach, których poznała. Podczas tych opowieści w jej oczach dostrzegłam iskierki, które tak dawno wygasły. Znów była promienna i w swoim żywiole. Cieszyła mnie taka zmiana. Kiedy spytała mnie, co robiłam podczas jej nieobecności, zmyłam ją jednym stwierdzeniem.

- Trochę poznawałam okolicę, trochę byczyłam się w domu. Normalka w wakacje.

Trochę było mi przykro, że nie jestem z nią do końca szczera, ale przecież nie mogłam jej wyjawić prawdy, przynajmniej na razie. No bo jakby zareagowała na wieść, że jej jedyna córka zakochała się w duchu?

Minęło jeszcze kilka kolejnych godzin, gdy obie stwierdziłyśmy zgodnie, że dość na dziś tych plotek i udałyśmy się do swych pokoi. Od razu rzuciłam się na łóżko, lecz nie mogłam tak po prostu zmrużyć oczu. Znów myślałam o Lou i obietnicy, jakiej mu dałam.

~Nie rzuca się słów na wiatr. Tylko od czego zacząć? Przeprowadzić z Corwinem rozmowę, od której na samą myśl miałam dreszcze? Czy może odnaleźć przyjaciela Lou i mu wszystko wyjaśnić?~

Perspektywa konwersacji z Corwinem przerażała mnie coraz bardziej, więc uznałam, że łatwiej będzie mi na początku nawiązać kontakt z zupełnie obcą mi osobą. Tylko gdzie go szukać...

Z zanurzenia we własnych myślach wyciągnął mnie ten sam czuły szept.

- Witaj księżniczko. -

Nie musiałam długo czekać, gdyż Louis od razu zbliżył się i usadowił na mym łóżku.

- O czym tak intensywnie myślisz? - zapytał, gładząc mnie po policzku.- Chyba nie złościsz się o to, że Cię zostawiłem? Chciałem po prostu, byś spędziła trochę czasu z mamą...

~Kocham, gdy się tak tłumaczysz.~

- Nie jestem na Ciebie zła i dziękuję, za to co zrobiłeś. - odrzekłam, chwytając jego dłoń, na co chłopak odczuł widoczną ulgę. - Po prostu myślę, nad tym jak Ci pomóc...
- I co takiego wymyśliłaś?- rzekł Lou, po czym ułożył się wygodnie na poduszce obok mnie.

~Kocham, gdy się do mnie przytulasz.~

- No widzisz... tak wydaje mi się, że na początek lepiej byłoby pogadać z Harrym... wiesz, uspokoić jego i Twoje sumienie. - ciągnęłam nerwowo bawiąc się palcami, które Louis zamknął zaraz w swej dłoni i czekał, aż zacznę mówić dalej. - Problem w tym, że nie wiem nawet gdzie Harry mieszka...
-Ależ ja głupi. - odrzekł brunet, uderzając się w czoło. - No oczywiście, że nie wiesz bo Ci nie powiedziałem.

Mimo wszystko zareagowałam na ten gest śmiechem, uwielbiałam, gdy czymś się kłopotał, wyglądał wtedy tak uroczo. Louis posłał mi niby groźne spojrzenie, na co ja zareagowałam jeszcze większym śmiechem, więc bezradny odchrząknął i rzekł.

- Harry mieszka w centrum Londynu, niedaleko kawiarenki, w której pracuje.
- Rozumiem... - dziwnie było usłyszeć o miejscu zamieszkania Hazzy. W końcu to Londyn, miejsce, od którego chciałam uciec...
- Jeśli nie zechcesz tam pojechać, zrozumiem. - szepnął mi do ucha Lou. Chyba wyczuł moje wątpliwości.
- Nie to nie tak, obiecałam i się z nim spotkam. Tylko trochę ciężko mi tam wracać...
- Wiem. Ale obiecuję, że nie opuszczę Cię ani na chwilę. - dodał bawiąc się mymi włosami.

Jego słowa i dotyk nieco mnie uspokoiły i dodały otuchy. Jedyne, czego pragnęłam to mieć tego chłopaka przy sobie.

Rano obudziły mnie hałasy dochodzące z kuchni. No tak zapewne mama szykowała śniadanie. Przetarłam oczy i zobaczyłam, że poduszka obok mnie jest pusta. Znów tak nagle zniknął... Ale pewnie przewidział wtargnięcie mojej matki, która już chwilę później stała w progu i czułym uśmiechem zapraszała mnie na poranny posiłek.

- Wiesz co córciu? - zaczęła rozmowę, przeżuwając kawałek kanapki. - Ostatnio rozmyślałam o tym, że są wakacje a Ty siedzisz sama jak palec w tym domu... Postanowiłam to zmienić.
- To znaczy? - odchrząknęłam niepewnie. Nie lubię, gdy tak ze mną pogrywa.
- Pomyślałam, że przyda Ci się mały wypad dlatego zorganizuję Ci weekendowy wyjazd, gdziekolwiek zechcesz.
- Gdziekolwiek? Mówisz poważnie?
- No może bez przesady na Bermudy Cię nie wyślę. - zachichotała. - Ale masz już te 19 lat, więc powinnaś gdzieś sama wyjechać i gdzieś poszaleć. Należy Ci się.

Lepszej szansy los nie mógł mi dać. To okazja, by bez zbędnych wyjaśnień spotkać się z Harrym. Przełknęłam ostatni kęs, po czym odrzekłam.

- Zatem... wybieram Londyn.

Nastała chwila ciszy. Matkę chyba dość zaskoczył mój wybór. Ale nie dziwię jej się, mnie samą szokował fakt, że mam w sobie tyle odwagi, by tam jechać. Po chwili rodzicielka zdawała się otrząsnąć z zamyślenia i przystała na moją prośbę. Obdarowałam ją ciepłym uśmiechem, na co ona ucałowała me czoło i skierowała się w stronę wyjścia. Cóż za pół godziny miała być w redakcji.

Posprzątałam po śniadaniu, a z mej twarzy nie znikał uśmiech, jaki chwilę temu posłałam matce. Byłam naprawdę z siebie zadowolona.

~Niech no Louis się tylko dowie...~

                                                            *Oczami Harrego*

Od kilku dni krąży mi po głowie propozycja siostry. I nie powiem, coraz bardziej przekonuje mnie perspektywa wyjechania do Doncaster. Jedyne, co mnie wciąż martwi, to Niall. Nie wiem jak zareaguje na wiadomość ode mnie, nie wiem, czy w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać...

Sięgnąłem do telefonu i wszedłem w listę kontaktów. Mój wzrok zatrzymał się na literze N, gdzie Nialler był na pierwszej pozycji. Niepewnie wcisnąłem zieloną słuchawkę i drżącą ręką przyłożyłem aparat do ucha.
~Ciekawe, czy dalej ma ten sam numer...~

- Halo? - usłyszałem odzew po drugiej stronie. - Tak słucham? -to ten sam przyjacielski głos...

Nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa, czułem jak niewidzialna pętla zaciska się na mojej krtani, uniemożliwiając powiedzenie czegokolwiek. Wcisnąłem czerwoną słuchawkę i odrzuciłem telefon na łóżko.
- Kretyn. - wyszeptałem sam do siebie.

~Jeszcze się odważę z nim porozmawiać, jeszcze tam pojadę. Odwiedzę te cholerne Doncaster.~
__________________________________________________________________

I co o tym myślicie? Ja osobiście uważam, że skopałam ten rozdział... ;/ W każdym razie co będzie dalej z Mel? Jeśli ona wybierze się do Londynu a Hazz do Doncaster, to znaczy, że się wyminą? A może spotkają się gdzieś przypadkiem? Okaże się wkrótce ;3



7 komentarzy:

  1. Yeah Pierwsza ^^ Świetny rozdział :)Sorry PER-FECT hah Nie mogę się doczekać kolejnej części <3 Omom życzę weny i gorąco pozdrawiam
    @Lusiaax

    OdpowiedzUsuń
  2. JEZUS MARIA JAK MOŻESZ SĄDZIĆ, ŻE TO SCHRZANIŁAŚ?! SCHRZANIĆ TO MOŻNA ZUPE A TO JEST LEPSZE NIŻ ZAJEBISTE!!!
    KOBIETO TO JEST MEGA! NO PO PROSTU BRAK MI SŁÓW JAK OPISUJESZ TE SPOTKANIA Z LOUISEM *-*
    NAWET NIE WIESZ JAK BARDZO SIĘ CIESZE, ŻE JAKIMŚ CUDEM NAPISAŁYŚMY DO SIEBIE NA TT I PODAŁAŚ MI TEGO BLOGA!
    A ZACZĘŁO SIE OD TEGO, ŻE NAPISAŁAM TYLKO, ŻE MUSZE ZACZĄĆ ROZDZIAŁ 5 XDD LOL XD
    KOCHAM CIĘ I Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA NASTĘPNY, KSIĘŻNICZKO HARRY'EGO XX
    POZDRAWIAM ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity :) opisujesz tak realistycznie bez żadnej przemocy i zdrad tak inaczej niż inni :) jesteś nieziemska Arry kochanie oby tak dalej :) czekam na następny :* love&hug <3
    .
    M

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział! Wcale nic nie zepsułaś! ;) Oby się nie minęli... xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski,boski ja zawsze Xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej i bd tak, że ona poleci do Londynu, a Harold do Dancaster XD i bd ubaw XD a ten Corwin pewnie bd ją dalej podrywać i Louis mu bd chciał przyfasolić, ale nie może bo jest duchem XD

    NIE NIE SCHRZANIŁAŚ ROZDZIAŁA !

    Czekam na cd :3

    OdpowiedzUsuń
  7. No no no... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. I BAARDZO mi się podobał. Ugh... czy ty musisz być tak utalentowana?!

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93