Translate

piątek, 16 sierpnia 2013

Chapter #11 Teraz albo nigdy.

                                                   *Oczami Harry'ego*

Obudziłem się, usłyszawszy hałasy dochodzące z dołu. Leniwie przeciągając się na łóżku spojrzałem na zegarek - dochodziła godzina jedenasta. Pewnie poleżałbym tak jeszcze chwilę, lecz uciążliwy ucisk w żołądku kazał mi pomaszerować na śniadanie. Wziąłem szybki prysznic i kiedy zszedłem na dół, ujrzałem mamę i siostrę siedzące w jadalni i popijające herbatę. Były uważnie zajęte jakąś rozmową, która ucichła w momencie gdy pojawiłem się w progu.

- Dzień dobry kochanie. - odezwała się nieco speszona rodzicielka. - Jak się spało?
- Dziękuję, dobrze.- burknąłem obojętnie.

Po jej zmartwionym spojrzeniu domyśliłem się, iż wcześniejsza konwersacja dotyczyła właśnie mnie. Mimo to nie miałem zamiaru psuć atmosfery - w końcu nie widzieliśmy się ze sobą tak dawno. Usiadłem za stołem i posyłając lekki uśmiech matce, spytałem.

- Czy mogę liczyć na jakieś śniadanie?

Na jej twarzy znów zagościła radość. Energicznie poderwała się od krzesła i ruszyła do kuchni. Ja, korzystając z okazji postanowiłem wypytać siostrę o temat ich rozmowy.

- Gemma? - widziałem, że kompletnie nie reaguje, więc odchrząknąłem i powiedziałem głośniej. - Gemma?
- Mhmm.. Tak?- mruknęła po chwili. - Wybacz, zamyśliłam się.
- Zanim wszedłem do środka, omawiałaś coś z mamą i obie ucichłyście na mój widok. Możesz powiedzieć mi o co chodzi?
- To nic takiego.- zmyła mnie obojętną odpowiedzią.
- Nie ściemniaj, za dobrze Cię znam. - odrzekłem, uśmiechając się zawadiacko. - Chodziło o mnie, prawda?

Gemma milczała i wpatrywała się w kubek, który trzymała w dłoniach. Wiedziałem. Wiedziałem, że wciąż drążą ten temat. Szkoda tylko, że za moimi plecami.

- Zatem co wymyśliłyście?- odrzekłem półtonem.
-  No... Mama mówiła, że ojciec dzisiaj przyjedzie, by z Tobą porozmawiać... - szepnęła cicho. Musiała przeczuwać, jaka będzie moja reakcja, gdyż nie miała nawet odwagi spojrzeć mi w oczy.
- I o czym niby mamy rozmawiać? - dodałem z lekkim przekąsem w głosie.
- Ojciec... On ma Ci wytłumaczyć... Chce Cię przekonać do wyjazdu... - jąkała się co chwilę.

Nie powiem, byłem zły. Zarówno na matkę jak i siostrę. I jeszcze ojciec do tego dochodzi. Rozumiem, że się martwią, ale nie jestem już małym chłopcem, którego prowadzi się za rękę. Ich troska coraz bardziej działa mi na nerwy. Spojrzałem na siostrę obojętnym wzrokiem. Mimo wszystko próbowałem zachować spokój. Nie chciałem na nią krzyczeć - nie zasługiwała na to.
Odchrząknąłem, na co jej źrenice spotkały się z moimi i rzekłem oschle.

- Po śniadaniu wyjeżdżamy.
- Ale Harry... - szepnęła ledwo słyszalnie me imię.
- Obiecałem Ci, że pomyślę o Doncaster. Po jaką cholerę mieszasz w to wszystko rodziców. Jeśli faktycznie chcesz mi pomóc, daj mi czasu. Chyba nie proszę o zbyt wiele.


Nie odpowiedziała już nic. Widziałem, że jest jej przykro, ale chyba zrozumiała, że i tak mnie nie przekona. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, gdy mama wtargnęła z talerzem pełnym tostów i kubkiem gorącej herbaty, który podstawiła mi pod nos.

Ja od razu wziąłem się za jedzenie, a matka siadła koło mnie i zaczęła bawić się moimi lokami. Stary zwyczaj. Zawsze, jak byłem młodszy, szykowała mi śniadanie przed wyjściem do szkoły, po czym siadała koło mnie i obserwując, jak jem, głaskała mnie po głowie. Kiedy dopiłem ostatni łyk herbaty i zjadłem ostatni kęs, posłałem w podziękowaniu szeroki uśmiech, na co matka również się uśmiechnęła. Później podała nam ciastka. Przesiedzieliśmy tak godzinę, może dwie gadając praktycznie o wszystkim. Jedynie Gemma była trochę jakby nieobecna, cóż wiedziała, że jej plan nie wypali.

Kiedy oznajmiłem matce, że musimy już jechać, była nieco smutna i jakby... niezadowolona? Pewnie jej również było nie na rękę, że wymigałem się od pogadanki z ojcem. Trudno, to moje życie, więc sam decyduję za siebie. Normalnie zadzwoniłbym do Louisa, by się pożalić jaką to mam nadopiekuńczą rodzinę. Szkoda, że nie mogę tego zrobić...

Gdy dotarliśmy do Londynu, było już późne popołudnie.  Po wejściu do domu od razu rzuciłem się na sofę i włączyłem telewizor, natomiast Gemma poszła się przebrać i całując mnie w policzek na pożegnanie, wyszła z domu. W trakcie drogi, jakaś koleżanka zadzwoniła, by wyciągnąć ją na zakupy. Gemma z początku nie była pewna, czy przyjąć zaproszenie, lecz powiedziałem, że przyda jej się babskie spotkanie, więc w końcu zdecydowała się iść. Ja natomiast miałem całe popołudnie dla siebie.

                                                      *Oczami Melissy*

Muszę przyznać, że miło spędziłam ten dzień w Londynie. Ani przez chwilę nie wróciły do mnie przykre  wspomnienia, których się tak obawiałam. Ale mogę śmiało stwierdzić, że brak smutku i miło spędzony czas zawdzięczam mojemu aniołkowi. Wiem, śmiesznie to brzmi, ale jak inaczej mogłabym go nazwać? W końcu Louieh jest taki kochany i opiekuńczy, że jak najbardziej mogłabym go nazwać swoim aniołem stróżem. Szkoda, że nigdy nie będzie nikim innym...

Teraz spacerowaliśmy z Louisem bocznymi uliczkami Londynu. Robiło się trochę chłodno, więc przeklinałam w duchu, że nie wzięłam jakiegoś sweterka. Postanowiłam zignorować dreszcze i dalej kontynuować zaczętą z brunetem rozmowę. Szliśmy tak , co chwilę chichocząc, gdy nagle Lou zatrzymał się w połowie drogi.  Nie rozumiałam, o co mu chodzi, dopóki nie skierowałam swego wzroku w miejsce, gdzie spoglądał chłopak. Momentalnie zrobiło mi się słabo. Nawet nie wiem jak, ale jakimś cudem dotarliśmy pod dom Harry'ego. W dodatku w oknie można było dostrzec niebieskie światło, najprawdopodobniej padające od telewizora. To oznaczało, że Harry jest w domu.. Stałam tam jak otępiała i kompletnie nie wiedziałam, co robić. Louis otrząsnął się z szoku i podchodząc do mnie szepnął mi do ucha.

-  To nasza szansa... Jesteś pewna, że tego chcesz? - w jego głosie słyszałam obawę. Obawę o to, że się wycofam.
- Nie ma na co czekać. - rzekłam, uśmiechając się blado, po czym chwyciłam rękę Louisa i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu.

Stojąc przy samych drzwiach, wzięłam głęboki oddech i drżącą ręką wcisnęłam dzwonek do drzwi. Lou stał za mną i wtulał się w moje ciało, co zapewniało mi i ciepło i dodawało odwagi. Minęła chwila a klamka się poruszyła i w progu stanął wysoki chłopak o zielonych oczach i burzy kasztanowych loków. Był znacznie przystojniejszy, niż sobie wyobrażałam...

                                                          *Oczami Harry'ego*

Powoli zacząłem przysypiać przed ekranem, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Lekko zaspany ruszyłem w stronę wejścia, przekonany, że to Gemma zapomniała kluczy. Gdy jednak  je otworzyłem, mym oczom ukazała się drobna dziewczyna o długich brązowych włosach i niebieskoszarych oczach, które były naprawdę urzekające - nigdy wcześniej takich nie spotkałem. Rumieńce, którymi chłodny wieczór przyozdobił jej policzki, dodawał nieznajomej tajemniczego uroku.

- Witaj..Yhm.. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?.. - zaczęła niepewnie. Wyglądała na zawstydzoną, co mnie jeszcze bardziej urzekało.
- Cześć. - rzekłem z szerokim uśmiechem. - Ależ skąd. W czym mogę pomóc?
- Ja.. Yhm.. Mam na imię Melissa... A jak się nie mylę, Ty jesteś Harry... Harry Styles, tak? - z każdym kolejnym słowem jej zakłopotanie wzrstało. Była taka  niewinna.
- Zgadza się, ale czy my się znamy? - zapytałem zaciekawiony.

~Na pewno zapamiętałbym takie oczy...~

- No tak nie dokońca... Znaczy się, mamy wspólnego znajomego... Czy mogłabym wejść i porozmawiać?

- Ależ jestem głupi, oczywiście, wejdź do środka. - rzekłem rozbawiony, na co dziewczyna lekko się zarumieniła.

Zaprosiłem ją do salonu, po czym powędrowałem do kuchni, by zaparzyć herbaty. Byłem ciekaw powodu wizyty urokliwej nieznajomej.

                                                      *Oczami Melissy*

Dobrze, że Harry zaprowadził mnie do salonu, gdzie od razu rzuciłam się na sofę, bo inaczej nie wiem jak długo dałabym radę ustać na nogach. Sama nie wiedziałam już, czy to rozmowa, czy osoba, z którą mam ją przeprowadzić tak działały na moje ciało. Spojrzałam na Louisa, który stał niedaleko w kącie, by mieć lepszy widok. W jego oczach malował się i smutek i radość. Pewnie cieszył się na widok przyjaciela, ale żałował, iż ten nie ma pojęcia o jego obecności..

~Cholera, ale wpadłam! I co tu teraz zrobić? Nawet nie mogę się poradzić Louisa, bo jeszcze Harry nas usłyszy.~

Nie zdążyłam sobie nawet niczego ułożyć w głowie, gdyż chłopak wrócił kubkiem aromatycznej herbaty, którą mi zaraz wręczył.

- Proszę, to powinno Cię trochę rozgrzać. - rzekł ukazując rząd białych zębów. Na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki.

- Dziękuję. - odrzekłam nieśmiało.

~Szlak, onieśmiela mnie jeszcze bardziej, niż Corwin!~

- Zatem, wspomniałaś, że mamy wspólnego znajomego... Czy to on Cię do mnie przysłał? - zapytał coraz bardziej zaciekawiony Harry.
- Cóż, można tak powiedzieć. Posłuchaj, Harry... - przybrałam poważnego tonu. - Mam Ci coś ważnego do przekazania i, choć zabrzmi to bardzo dziwnie, błagam Cię nie przerywaj mi, póki nie skończę.

Moje słowa musiały nieco zaintrygować chłopaka, lecz skinął głową na znak, iż rozumie moją prośbę.

- Zatem, jak wspomniałam, mam na imię Melissa. Do niedawna mieszkałam w Londynie, lecz jakiś czas temu przeniosłam się do Doncaster. Poznałam chłopaka imieniem Corwin i od niego dowiedziałam, się iż dom, w którym mieszkam, był niegdyś zamieszkiwany przez Twojego serdecznego przyjaciela, Louisa. - przerwałam, wyczekująco patrząc w szmaragdowe oczy chłopaka. Ten jednak milczał, więc kontynuowałam swoją opowieść. Opowiedziałam mu wszystko. O tym, jak poznałam Louisa, jak znalazłam artykuły na temat jego śmierci, jak na początku się go bałam, lecz później zrozumiałam, że nie chce mnie skrzywdzić. Z każdym moim słowem moje ciało coraz bardziej drętwiało ze strachu. Nie znałam Harry'ego wcześniej ale patrząc na jego tęczówki, które z każdą chwilą ciemniały coraz bardziej, mogłam domyślić się, że zbiera się w nim gniew. Lou również musiał to wyczuć, gdyż posłał mi lekko zmartwione spojrzenie.

- Harry, wiem jak to wszystko brzmi.. Ale błagam, musisz mi uwierzyć. Lou przysłał mnie tutaj, bym z Tobą na jego temat porozmawiała... Nawet jest tu teraz z nami... On chciałby Ci wszystko wyjaśnić.. - czułam się jakby serce miało za chwilę wyskoczyć mi na zewnątrz. Patrzyłam na jego surową twarz i oczekiwałam jakiejkolwiek reakcji.

Gdy wcześniej tak uroczy, teraz Harry wydawał mi się być nieco straszny. Naprawdę obawiałam się, tego co ma za chwilę nastąpić.

- Harry... - szepnęłam, przełykając głośno ślinę. Moja cierpliwość była już na wyczerpaniu.
- Posłuchaj ślicznotko. - rzekł po chwili dosyć oschłym tonem. - Nie rozumiem, kto Cię faktycznie przysłał, ani w jakim celu, ale nie powinnaś zajmować się tym, co Ciebie nie dotyczy.

Widziałam, jak zaciskał pięści. Choć mówił w miarę spokojnie, to wiedziałam, że z trudem tłumi w sobie złość.

- Myślę, że jest tak późno, iż nie ma sensu dłużej przeciągać tej wizyty.- dodał, wskazując na wyjście.

Westchnęłam zrezygnowana, po czym wstałam i zbliżyłam się do chłopaka, wręczając mu małą karteczkę z adresem hotelu, w którym przebywałam.

- Będę tu jeszcze jeden dzień, później wracam do Doncaster. Gdybyś zmienił zdanie i zechciał porozmawiać, tam mnie znajdziesz.

Wyczekiwałam jakiegoś odzewu, lecz Harry milczał i w dodatku, przestał utrzymywać ze mną kontakt wzrokowy. Powolnym krokiem ruszyłam na korytarz, pociągnęłam za klamkę i już miałam iść, gdy Lou szepnął mi na ucho.

- Pani Jenkins.

Zatrzymałam się, obróciłam w stronę fotela, gdzie siedziała niewzruszona sylwetka Loczka i rzekłam.

- Pani Jenkins od dawna się na was nie gniewa. I Twoja mama o wszystkim wie.
- Słucham? - odezwał się całkowicie zaskoczony.

~Bingo! Teraz Cię mam.~

- Pamiętasz, jak z Louisem chcieliście się nauczyć jeździć i wzięliście samochód jego ojca? Wtedy nie wyrobiłeś zakrętu i wjechałeś prosto do ogródka pani Jenkins, niszcząc przy tym samym płot. - umilkłam, widząc jak Harry wstaje i udaje się w moim kierunku.

Trochę speszył mnie fakt, iż chłopak się do mnie zbliżył, lecz poczułam ciepłą rękę Lou na moim ramieniu, więc westchnęłam i ciągnęłam dalej.

- Pani Jenkins była okropnie zła a Ty bałeś się, że jak doniesie o wszystkim mamie, to będziesz mieć kłopoty. Wtedy Lou wziął najgorszą winę na siebie i dogadaliście się, że w zamian za przemilczenie kobiety naprawicie szkody i resztę wakacji będziecie jej pomagać na działce. Myślałeś, że staruszka wciąż jest na was cięta i unikałeś jakiegokolwiek z nią kontaktu, tymczasem starsza pani parę dni po wydarzeniu odwiedziła dom Louisa, gdzie akurat była i Twoja mama i opowiedziała o wszystkim, chwaląc, iż jesteście urwisami o dobrych sercach.

Harry stał jak oniemiały. Milczał, ale w półmroku panującym na korytarzu mogłam dostrzec jego błyszczące oczy. Płakał.

Chciałam zostać jeszcze chwilę i poczekać, czy może chłopak jednak nabierze ochoty do rozmowy ze mną, jednak Lou pociągnął mnie za ramie, szepcąc, by dać przyjacielowi teraz wszystko przemyśleć.
Usłuchałam się go i zatrzaskując za sobą drzwi, ruszyłam powolnym krokiem w stronę hotelu. Mimo, iż przeczuwałam, że teraz Hazza mi uwierzy, czyłam, że jednak spartoliłam robotę. Po  moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

                                                       *Oczami Harry'ego*

Patrzyłem jak Melissa wychodzi i stałem jak porażony. Nie umiałem dłużej powstrzymywać gorzkich łez. Osunąłem się na ziemię i zaniosłem się niepohamowanym szlochem.

~O tym wiedzieliśmy tylko my dwoje, tylko ja i Lou... Skąd wiedziałaby, że zdemolowaliśmy podwórko poczciwej p. Jenkins? A jeśli mówiła prawdę? Jeśli naprawdę rozmawia z Louisem? Jeśli naprawdę był tutaj z nią? Boże...~

Łkałem, jak małe dziecko. Leżałem na podłodze w przedpokoju i nie mogłem się uspokoić. Przez łzy zdołałem tylko dojrzeć jak drobna sylwetka rzuca się na kolana koło mnie przygarniając me rozdygotane ciało do siebie. Potem usłyszałem szept.

- Boże, Harry, co Ci jest? Cii.. Harreh, proszę uspokój się... - czule szeptała, gładząc mnie po policzku. Wiedziałem, to była Gemma.

- Harreh, już cicho... Jestem tu z Tobą...
____________________________________________________________________

To się porobiło... To jak, myślicie, że Harry uwierzył Mel? I czyżby Melissa była zauroczona Hazzą?
c.d.n.

P.S. Ten rozdział dedykuję całej naszej pokręconej Crazy Mofos Family ;D Mimo wszystkich spięć, pamiętajcie, że liczy się wzajemnie wsparcie;3'

Love You. xx

8 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział, jak zawsze! ;) Nie mogę się doczekać kolejnego. ;3 Weny. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesus maria jak zwykle na końcówce się poryczałam :') to było cudowne!
    Tak świetnie wszystko opisałaś i w ogóle swietnie rozegrałaś tą akcje!
    To po prostu nie do uwierzenia jaka ta historia jest wzruszająca poprzez samo słowo...
    Wiem, że większość mojej wypowiedzi nie ma sensu, ale co zrobić? XD
    Uwielbiam tą historię i po prostu nie mogę się doczekać aż Mel i Hazz ponownie się spotakją..
    Kocham cię księżniczko Harry'ego xx

    OdpowiedzUsuń
  3. awwww ♥ niesamowite jak bardzo mnie wciągasz w to opowiadanie ;P zauroczyłaś mnie wszystkim :D rozdział jest bombowy i czekam na ciąg dalszy :* jesteś nadzwyczajna ♥


    P.S

    Crazy Mofo Rodzina jest dumna i płaczę gdy piszesz ;D Ty szalony Mofosie XD

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu mg skomentować bo byłam na wakacjach . Opowiadanie PER-FEKT , rozdział niesamowity . Czekam na kolejny rozdział . Mój tt ~ @bielejewska

    OdpowiedzUsuń
  5. oj... czekam na następny ! To jest świetne!

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział ! poważnie ♥ zainteresowało mnie i jeśli będę miała czas to chyba przeczytam całe opowiadanie !

    powodzonka w pisaniu i weny ♥
    @Czekoladka1D

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93