Translate

czwartek, 1 sierpnia 2013

Chapter #2 Podróż ku nowemu.

Mama jeszcze raz rozejrzała się, by się upewnić, że niczego nie zapomniałyśmy, po czym zamknęła dom i wsiadła do samochodu, w którym już na nią czekałam.

 - To jak, gotowa do drogi? - zapytała.
 - Bardziej już nie będę... - odrzekłam rzucając ostatnie spojrzenie na mały ganeczek, na którym w dzieciństwie ojciec opowiadał mi przeróżne historie. Wiecie, takie o baśniowych krainach, czy okresie swej młodości. Wtedy byłam jego małą księżniczką a on rycerzem, który miał mnie zawsze chronić. Co za ściema. Zamiast mnie chronić, wolał nas zostawić bez słowa wyjaśnienia, ot taki wakacyjny kaprys. Brawo tatuśku, pozostałeś zaskakujący do samego końca.

Pora ruszać. Jeszcze te ostatnie spojrzenie przez tylną szybę, jeszcze te żółte ściany budynku zdające się błyszczeć na pożegnanie w popołudniowym słońcu...

~Żegnaj domku, pora zacząć nowe życie.~

Choć droga z Londynu do Doncaster nawet w godzinach szczytu trwa nie więcej niż trzy godziny, miałam wrażenie, iż podróż ciągnie się w nieskończoność. A może zżerała mnie zwykła ciekawość? Nowe miasto, pewnie o wiele spokojniejsze od tętniącego życiem Londynu, nowe okolice i przede wszystkim nowi ludzie, którzy nie mają pojęcia, co skrywa nasza przeszłość.
Nikt nigdy więcej nie powie: "dziecko samobójcy". Nie usłyszę więcej komentarzy: "narobił długów to wolał się zabić, niż je spłacać".

~Nie będę więcej Melissą pokrzywdzoną przez los. Będę Melissą z marzeniami i planami na przyszłość. Szykuj się Doncaster bo nadchodzę!~

Gdy dotarłyśmy na miejsce, był już wczesny wieczór. Słońce leniwie osuwało się po budynkach, choć było na tyle widno, że zdążyłam się jeszcze przyjrzeć naszemu nowemu miejscu zamieszkania. Był to niewielki budynek, zdecydowanie nie nadążający za trendami architektonicznymi. Jednak jego białe ściany i ciemnoszare wykończenie zdawały się nadawać mu swoistego uroku. No i miałyśmy ogródek. Choć równie niewielki i nieuporządkowany jak nasz nowy dom.

Rozglądałam się coraz dokładniej po nowym miejscu, gdy z natłoku myśli wyrwała mnie mama.

 - Wiem, że nie jest rewelacyjnie, ale jeśli się trochę postaramy to z pewnością szybko się zadomowimy, zobaczysz.
 - Nie przejmuj się, jest naprawdę ok. Okolica wydaje się być jeszcze spokojniejsza, niż nasze osiedle w Londynie. Ale podoba mi się to. - odpowiedziałam, na co na twarzy rodzicielki pojawił się delikatny uśmiech.
 - To co będziemy tak stać, czy może oprowadzisz nas po wnętrzu? - burknęłam z miną obrażonej dziewczynki, na co mama wybuchnęła śmiechem i sięgnęła po klucze.

Gdy weszłyśmy do środka, od razu do mych nozdrzy uderzył zapach staroci. Może nie taki jak w antykwariacie, bo w końcu dom nie był aż tak stary, jednak widać, że dawno nikt tu nie zaglądał.

~Czeka nas sporo pracy, ale jak zacząć od zera, to zacząć od zera...~

Większość pomieszczeń, czyli salon, jadalnia i kuchnia (nie oszukujmy się, apartament to to nie jest), były praktycznie nieurządzone, gdyż firma od przeprowadzek jeszcze do nas nie dotarła. Wkurzył mnie ten fakt, bo jakoś nie uśmiechało mi się spędzać pierwszej nocy na dmuchanym materacu.
Musiałam mieć nie lada grymas na twarzy, bo w jednej chwili mama chwyciła mnie za rękę i poprowadziła po schodach w kierunku białych drzwi z napisem "Melissa".

 - Chciałam Ci urządzić Twój własny kąt, gdzie będziesz się mogła wyciszyć. - oznajmiła, dając całusa w policzek i wpuszczając do mojego pokoju.

Muszę przyznać, że się postarała. Jasnozielone ściany już w progu dodawały mi otuchy i jakby zapraszały do środka. Światło dzienne, wpadające przez duże okno z widokiem na ogród, jeszcze bardziej rozjaśniało pomieszczenie. Chach. Pamiętała także, by nad łóżkiem powiesić moje szkice (do Picassa mi daleko, ale myślę, że całkiem nieźle sobie radzę). Podeszłam do szafki, na której były poustawiane zdjęcia. I te ze szkoły, i te rodzinne. Jedno z nich przykuło mą uwagę. Na tej fotografii byłam w zwiewnej sukience i sączyłam jakiś napój, a mój ojciec obejmował mnie swym silnym ramieniem. To zdjęcie zostało zrobione na dwa dni przed jego śmiercią. Chwyciłam je w dłoń, po czym cisnęłam do ostatniej szufladki, pod stertę pierdół, których nigdy nie chce mi się uporządkować.

~Nie chcę teraz do tego wracać. Nie tu i nie teraz.~

Byłam tak zmęczona podróżą i wszystkimi emocjami, że w ubraniach rzuciłam się z rozpędem na łóżko. Kiedy me oczy zaczynały już odmawiać posłuszeństwa, ujrzałam, jak drzwi do mojego pokoju się uchylają i po cichu, jakby się skradała, do środka wchodzi matka.

 - I co powiesz na swój nowy azyl? Doceniasz choć trochę moje starania?
 - Jest idealnie, nic więcej mi nie trzeba. Dziękuję mamo. - rzekłam, wtulając się w poduszkę.
 - Cieszę się. Śpij dobrze aniołku. - Ucałowała mnie w czoło, po czym udała się w stronę wyjścia.
 - A i jeszcze jedno Mel: Witaj w domu.

6 komentarzy:

  1. Widzę, że trzeba popracować nad mieszkaniem... Fajnie, że Mel może zacząć nowe życie :) Zobaczymy jak się ono potoczy dalej...^^
    Zaya

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach kocham twoje opowiadanie :) bardzo fajnie :D czzekam na rozwój akcji i wiem,że się doczekam bo to w końcu ty !! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tą historie! Z rozdziału na rozdział jest coraz bardziej ciekawa a nawet jeszcze nie pojawił sie Louis a mnie to już wciągnęło xdd

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie jest ok

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93