Translate

niedziela, 4 sierpnia 2013

Chapter #5 Pora rozwiązać wątpliwości.

                                                         *Oczami Corwina*

Pamiętam, jak długo stałem otępiały, gdy Melissa wybiegła z mojego domu. Zdążyłem ledwie dostrzec bladą iskrę w jej oku.. A może to była łza? Spojrzałem na leżące na ziemi zdjęcie. Mój wzrok zatrzymał się na rozbawionej twarzy niebieskookiego chłopaka.

~A co, jeśli mówiła prawdę? Cholera, przecież to niemożliwe... I skąd miałaby go znać?? A jednak wiedziała, jak ma na imię... A jeśli wie o Louisie? Jeśli wie o mnie?? Muszę być bardziej czujny... ~

                                                         *Oczami Melissy*

- Jesteś pewna, że sobie poradzisz? - zatrzymała się w progu, spoglądając zatroskanym wzrokiem.
- Mamo, litości. Mam prawie dwadzieścia lat. - burknęłam.
- Właśnie. Prawie. - zachichotała, po czym widząc grymas na mej twarzy rzekła - No już dobrze, w razie czego po prostu zadzwoń. Wracam za parę dni.
- Wiem. No idź już, bo nie zdążysz na samolot. - upomniałam matkę.

Stałam jeszcze chwilę w progu, obserwując, jak wsiada do taksówki i odjeżdża. Szef wysłał ją w delegację na jakąś ważną konferencję. Wiele osób na moim miejscu cieszyłoby się z takiej wolności, ale ja jakoś nie chciałam zostawać sama. Od śmierci ojca stałyśmy się sobie z matką jeszcze bliższe. Była moją mamą, ale i przyjaciółką, której mogłam się wyżalić. Dlatego każda chwila spędzona bez niej wydaje mi się po prostu pusta.

Dochodziła dopiero osiemnasta, ale na zewnątrz zapanował półmrok. Zanosiło się na burzę. Lecz większy zamęt zdecydowanie był w mojej głowie. Krążyłam po pokoju, po czym rzuciłam się na łóżko i gapiąc się przed siebie próbowałam to wszystko sobie jakoś poukładać.

Zatem. Spotkałam chłopaka, którego istnienie okazywało się być największą z zagadek. Ani matka nie przypominała sobie o jego obecności, ani Corwin nie chciał wierzyć mym słowom i wszystko zwalał na moją wyobraźnię. W dodatku był jakiś spięty, gdy wspominałam o Louisie...

Z natarczywego przypływu myśli wyrwał mnie brzęk obijanego szkła. Spojrzałam w okno i ujrzałam soczyste krople spływające po szybie. Zaczęło padać.

~Ok Mel, masz dwa wyjścia. Możesz o tym wszystkim po prostu zapomnieć. Możesz również spróbować sama się czegoś dowiedzieć.~

Ponieważ nie umiałam wyrzucić z pamięci pasiastego T-Shirta idealnie opinającego tors, ani lazurowych oczu, druga opcja wydała mi się o wiele lepsza. Tylko... od czego zacząć? Wtedy mnie olśniło.

~Strych!~

Biegiem wtargnęłam na górę i otworzyłam drzwi kierujące na poddasze. Mimo szalejącej na zewnątrz ulewy panował tu niemiłosierny zaduch. Zbliżyłam się do stojących w kącie pudełek i zaczęłam przeglądać ich zawartość. Mój wzrok utkwił na jednej z fotografii. Młody chłopak, w rozczochranej fryzurze i okularach nerda otulał swymi ramionami trzy urocze dziewczynki. Przypomniały mi się słowa matki.

~Z tego, co kojarzę, mają trzy córeczki...~

I te oczy, ten uśmiech bruneta. Poznałabym jego twarz w nawet największym mroku.

~Louieh... Wiedziałam.~

Przeciągnęłam delikatnie opuszkami palców po zdjęciu, po czym odwróciłam je na drugą stronę. Dojrzałam nakreślony kobiecą ręką napis.

 "12 sierpnia 2010.
Mój mały mężczyzna i kochane aniołki. Kocham Was, mama."

Fotografia została wykonana dokładnie trzy lata temu.

~Ciekawe, czemu nic nie wspomnieli mamie o synu...~

Patrzyłam jeszcze chwilę na zdjęcie, kiedy podskoczyłam jak oparzona. Piorun uderzył gdzieś niedaleko domu.

~Cholera.~

Chciałam wrócić do przeszukiwania pudła, gdy lodowaty dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa. Jednocześnie poczułam piekące spojrzenie na sobie. Nie byłam sama.

- Cześć słoneczko. - odezwał się niski, choć dziwnie przyjazny głos.

Moje ciało zaczęło drżeć, jednak coś kazało mi się odwrócić i spojrzeć w stronę "gościa". Gdy moje oczy uniosły się ku górze, zamarłam. To był on.

- L...LLouis!? Co Ty tu do cholery robisz?? I jak dostałeś się do środka?? - wydukałam jeszcze szerzej otwierając oczy.
- Na drugi raz zamykaj od środka drzwi skarbie. - odrzekł widocznie rozbawiony.

Mogłabym przysiąc, że je zamknęłam. Choć byłam tak zszokowana i chyba przerażona, że zaczęłam w to wątpić.

- Nie złość się, chciałem Cię po prostu znów zobaczyć. Nasza ostatnia rozmowa niezbyt nam wyszła. - odrzekł, uśmiechając się niewinnie. - Naprawdę nie musisz się mnie obawiać.
- Więc dlaczego... Dlaczego ostatnio tak po prostu zniknąłeś? - zapytałam, spuszczając wzrok.

Gdy po chwili ciszy nie uzyskałam odpowiedzi, niepewnie spojrzałam z powrotem w górę. Poczułam mrowienie na całym ciele. Louis stał tak blisko. Nawet nie wiem, kiedy dystans między nami tak niebezpiecznie się zmniejszył. Ciepły uśmiech dalej gościł na jego twarzy. Uniósł swą dużą dłoń, by pogładzić mnie po policzku. Moją cerę od razu oblało uczucie gorąca, na co brunet zaniósł się serdecznym śmiechem. W jego oczach było widać iskierkę zadowolenia. I tyle uczucia... Naszą głęboką wymianę spojrzeń przerwał głos Louisa.

- Co tam trzymasz? - zapytał, zerkając na dłoń, w której tkwiła fotografia.
- N.. Nic takiego. - wyjąkałam, chowając zdjęcie za plecami.
- Przecież widzę. - potrząsnął głową i delikatnie uniósł mą dłoń, by wydostać z niej błyszczący kawałek papieru.
- Mama Cię nie uczyła, że  to nie ładnie szperać w cudzych rzeczach? -rzekł żartobliwie, nie odrywając wzroku z fotografii. Choć na jego ustach widniał ten sam uśmiech, to w jego oczach mogłam zauważyć ból i smutek...
- Ja.. Ja po prostu chciałam zrozumieć... - jęknęłam, czerwieniąc się jak burak.

Chłopak spojrzał momentalnie na mnie i jakby wyczuł, co próbuje powiedzieć.

- Oj Mel... - westchnął. - Za dużo chcesz na raz wiedzieć...
- Ja chcę tylko zrozumieć... Zrozumieć, czemu każdy wpiera, że od dawna Cię tu nie ma, skoro właśnie przede mną stoisz.
- Dlatego tam grzebałaś? - jęknął wskazując ręką na zakurzone kartony. - Sam bym Ci wyjaśnił... Stopniowo...
- A skąd miałam mieć pewność, że jeszcze się zjawisz? Tyle czasu minęło, od Twojej poprzedniej wizyty... I jeszcze Corwin nie wierzył, że Cię widziałam...
- Corwin? - zapytał, unosząc brwi do góry w geście zdumienia.
- Twój dawny przyjaciel. Mówił, że od dawna Cię nie widział.
- Corwin... to... Myślę, że nie powinnaś się z nim widywać. - odpowiedział z nutką... złości?
- A to niby dlaczego?- zapytałam, coraz bardziej zirytowana całą tą sytuacją.
- Po prostu. To nie jest odpowiedni towarzysz dla Ciebie. - wycedził przez zęby.
- Wiesz co? Mam dość Twoich tajemnic. Jeśli nie masz mi nic ciekawego do powiedzenia, to sama się czegoś dowiem. - fuknęłam i podniosłam z podłogi penetrowane przeze mnie wcześniej pudełko.
- Proszę, odłóż to.- powiedział wręcz błagalnym tonem.

To tylko wzmocniło moją ciekawość. Kiedy widział, że jego prośby niewiele dają, zbliżył się, zmniejszając dystans pomiędzy nami praktycznie do zera, i spróbował odebrać mi to, co kurczowo trzymałam blisko swego ciała. Po krótkiej szarpaninie usłyszałam brzęk metalu uderzającego o podłoże. Schyliłam się i podniosłam mały, zardzewiały kluczyk.

- Od czego on jest? - spytałam, patrząc w oczy Lou.

Jego spojrzenie się zmieniło. Wzrok był zwyczajnie pusty. Bez jakichkolwiek emocji... Chłopak odwrócił się ode mnie plecami i zerkał przez małe okienko na podwórze. Pełna determinacji wychyliłam się zza jego ramienia i zdałam sobie sprawę, że oczy Louieh'go zastygły na starej altance.
Zbiegłam szybko po schodach, po czym wybiegłam do ogrodu, nie zważając na nieustający deszcz.
Od razu skierowałam się ku drzwiom budynku. Nawet nie zorientowałam się, kiedy Louis znalazł się koło mnie, by powstrzymać mnie od otworzenia zamku.

Byłam już tak blisko. Nie mogłam się teraz wycofać. Szybkim ruchem odtrąciłam rękę bruneta, po czym włożyłam i przekręciłam kluczyk. Pasował idealnie. Wtedy ogarnął mnie dziwny niepokój. Głośne westchnięcie Louisa wcale mi tego nie ułatwiało. Wyczuwałam jego...strach. On widocznie bał się tego, co za chwilę miałam zobaczyć.

Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. W pomieszczeniu nie było nic. Nie licząc wiszących na ścianach zdjęć i wycinków z gazet. Poczułam nagły ucisk w lewej piersi. Żołądek wywracał mi się na drugą stronę, kiedy badałam wzrokiem kolejne nagłówki.

"Tragedia w młodzieżowym kampusie".
" Denver 2010. Miała być zabawa i śmiech, skończyło się na łzach i żałobie."
"Nastolatek odbiera sobie życie pod koniec turnusu."

Osłupiała odwróciłam się w stronę Louisa, który wciąż stał w progu. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, ale nie wzbudziło to w nim żadnej reakcji. Zbliżyłam się do jednej ze ścian i zaczęłam czytać jakąś dłuższą notkę, zapewne wyciętą z większej gazety.

"...chłopak spędzał wakacje na obozie ze swym przyjacielem. Przez cały czas towarzyszył mu dobry humor i nic nie wskazywało na to, by miał jakieś problemy. W sobotni ranek, ostatni weekend pobytu, ciało dwudziestojednoletniego Louisa Tomlinsona znaleziono w jego pokoju. Młodzieniec leżał na łóżku, a na szafce nocnej znaleziono butelki po wysokoprocentowym napoju i fiolki z różnymi lekarstwami. Podjęte w tej sprawie śledztwo wkrótce zamknięto, gdyż uznano, że chłopak popełnił samobójstwo..."

~Ciało dwudziestojednoletniego Louisa Tomlinsona znaleziono w jego pokoju... Uznano, że chłopak popełnił samobójstwo...~

Te dwa zdania wciąż były cierniem w mych oczach. Poczułam, jak napływają mi do nich łzy, które ciurkiem wydostają się na zewnątrz.

- Mel... - usłyszałam ciche jęknięcie Lou. Chciał się do mnie zbliżyć, ale zastygł w połowie ruchu.

Zrobiło mi się słabo. Osunęłam się na ziemię i przyciągnęłam kolana jak najbliżej klatki piersiowej. Siedziałam tak, patrząc na postać stojącą przede mną.

~Czy ja straciłam głowę dla... ducha!?~

__________________________________________________________________

No i jest, dowiedzieliśmy się, kim jest tajemniczy Louis. Jaką decyzję podejmie teraz Mel? Co zrobi Louis? Okaże się wkrótce ;)

6 komentarzy:

  1. Świetne ! Hahahahahha najlepsze ostatnie zdania XD a ja sądze że pewnie Corwin go zabił joł. Czekam na cd :) xx


    thesecondworld-niamhayne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Uwielbiam momenty spotkań Lou i Mel. <3
    Zaya

    OdpowiedzUsuń
  3. Supcio ;) jestem pod wrażeniem twojego opowiadania :) jesteś zdolna i oby tak dalej <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Award <3 Gratuluję ! Więcej informacji na moim blogu http://secretive-fanfiction.blogspot.com/2013/08/liebster-award-nominacja-do-liebster.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesus *__________________* nie rób mi tego więcej! Ne każ mi czytać takiego świetnego bloga bo znowu będę płakać co rozdział! Ale teraz już za późno... Teraz już sie nie oderwe *______*

    OdpowiedzUsuń
  6. o matko ... cudny rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93