Translate

czwartek, 8 sierpnia 2013

Chapter #8 Pomóż mi...

                                                    *Oczami Melissy*

Trwaliśmy w tej niepokojącej ciszy. Pewnie gdyby Lou nie byłby duchem mogłabym dosłyszeć kołatanie jego złamanego serca. Siedziałam tak i patrzyłam w otępieniu na chłopaka o lazurowych oczach. Ból mieszał się ze strachem w mej głowie. On chciał żyć... Boli go to, że jego istnienie zostało tak brutalnie przerwane. Ale serio? Naprawdę wierzy, że to dzieło Corwina? Coś w moim wnętrzu chciało bronić jego osoby. Przecież jest taki zabawny... i opiekuńczy... i przecież zależało mu na przyjaźni Louisa, inaczej nie byłby tak zazdrosny o Harrego. A jeśli to przez zazdrość? Jeśli to ona sprawiła, że wolał by nikt Louisa nie miał? ... Mimo wszystko bardzo chciałam poznać prawdę. Nawet gdyby okazała się przerażająca..

Głowa zaczęła mnie od tego wszystkiego boleć. Poczułam, że robi mi się słabo i pewnie upadłabym na podłogę, gdyby nie szybka reakcja bruneta. Nagle odczułam te przyjemne ciepło, które działało tak kojąco na moje zszarpane nerwy...

- Przepraszam. - usłyszałam jego cichy szept.
- Z..Za co? - wyjąkałam lekko zdezorientowana jego nagłą reakcją.
- Za wszystko... Za to, że sprawiam Ci tyle zmartwień... Ale tylko Tobie mogłem powierzyć mój sekret. Tylko Ty mnie dostrzegasz i się nie boisz.... - mówił łamliwym głosem, nieustannie trzymając mnie w swych objęciach.
- Nie mam czego się obawiać. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. - odrzekłam, głaszcząc go delikatnie po policzku.

Mój gest i te słowa musiały dodać Louisowi otuchy, gdyż na jego twarzy znów zagościł jego ciepły uśmiech, który tak kochałam. Kochałam?... Chyba mój umysł nie jest w stanie dłużej odpychać od siebie mych uczuć... I choć obawiam się tego, co ma nastąpić, to cieszę się, że mam tego chłopaka przy swoim boku.

~Chciałabym mieć Ciebie zawsze przy sobie... Ja chyba naprawdę Cię...~

- Zawsze będę Cię chronił. I będę przy Tobie.- rzekł z szerokim uśmiechem na ustach.

Tak jakby czytał w moich myślach... A jeśli on czuje to samo? Jeśli też nie jestem mu obojętna? Boże... Dlaczego on musi być duchem, to niesprawiedliwe... Jednak coś sprawiło, że tu został... Musi mieć ku temu jakiś jeszcze powód.

-Lou... - szepnęłam, oddalając się lekko od niego.
- Słucham? - zapytał, jakby wybudzony z transu.
- Jest jeszcze coś co mnie zastanawia... - nie chciałam go dłużej męczyć powracaniem do przykrych wspomnień, ale czułam, że muszę doprowadzić tą rozmowę do końca.
- Dlaczego zostałem?-

~Czy on zawsze wyczuwa, co siedzi w mej głowie?~

-Cóż.. - kontynuował. - Jak mówiłem, nie jestem typem samobójcy i chciałbym odkryć, co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy.

Chłopak widział, że moje mięśnie znów się napinają. Wiedziałam, co zaraz powie, ale jakoś bałam się tego usłyszeć...

-Posłuchaj Mel. - ciągnął dalej, zamykając me dłonie w swoich. - Ja wcale nie osądzam Corwina. Choć większość czasu spędzałem z nim... to w sumie było tam wiele ludzi... Po prostu wydaje mi się, że on mógłby coś wiedzieć na temat tego, co mi się przytrafiło. Może kogoś widział, albo coś...
- To dlaczego nie ukazałeś się jemu tylko mnie?- przerwałam mu. - Skoro twierdzisz, że mógłby Ci wszystko wyjaśnić, to lepiej jakbyś sam z nim porozmawiał...
- To nie takie proste Mel.- odchrząknął.- Widzisz, nie każdy może dostrzec ducha. Są ku temu, jakby to powiedzieć, pewne reguły.. A Corwin akurat ich nie spełnia..
- To znaczy?- ciągnęłam, zainteresowana tym tematem. Zastanawiało mnie, co ja mam takiego, czego jemu brak.
-No.. Na przykład trzeba mieć wrodzoną wrażliwość. Tak jak Ty... - tu jego kąciki ust uniosły się do góry. - Ty jesteś taka delikatna i niewinna... A Coriwn... Cóż ten zawadiaka nigdy nie był zbyt wylewny. - dodał z małym przekąsem w głosie.

Nie powiem, spodobało mi się to, co Louieh o mnie mówił. Czułam się, jakbym miała motylki w brzuchu. Pewnie moje zadowolenie zarysowało się w postaci zarumienienia na policzkach, gdyż po chwili usłyszałam słodki chichot bruneta. Po chwili dotarło do mnie, że nie pora na zatracanie się w marzeniach, skoro mamy tyle spraw do omówienia.

- Zatem, skoro nie możesz sam porozmawiać z Corwinem, to czego ode mnie oczekujesz? Mam tak po prostu pójść i się zapytać, czy czegoś nie wie o zabójstwie w obozie? - odpowiedziałam lekko spanikowana. - A co jeśli nie będzie chciał ze mną rozmawiać? I jak wytłumaczę jemu, skąd wiem o tamtych wakacjach i o Tobie?

Dopiero teraz uświadomiłam sobie, w jakie tarapaty popadłam. Wiem, że Louieh na mnie liczy... Ale kompletnie nie wiedziałam, jak się za to zabrać.

~Przecież nie pójdę i nie powiem: Cześć Corwin, to Ty załatwiłeś Lou, czy kto inny to zrobił? Nonsens...~

- Na pewno coś wymyślisz, wierzę w Ciebie. - odrzekł po chwili Louis, pocierając swoim nosem o mój.

On naprawdę we mnie wierzył. I liczył na mnie. Nie mogę go zawieść. Nie mojego Lou...

- Mel... Jest jeszcze jedna sprawa... - dodał niepewnie, oczekując mojej reakcji.
- O co tym razem chodzi? - odpowiedziałam nieco zakłopotana całą tą sytuacją.
- Pamiętasz, jak mówiłem Ci o Harrym?
- Chłopak z loczkami o zielonych oczach, który był dla Ciebie jak młodszy brat? Jasne, pamiętam. - musiał rozbawić go fakt, że pamiętam wszystkie szczegóły na temat jego dawnego przyjaciela, gdyż od razu zachichotał. - To co z nim? - dodałam. - Czy jego też o coś podejrzewasz?
- Broń Boże! Harry nie jest taki. - odrzekł stanowczym tonem. Chyba poczuł się nieco urażony. Po chwili się opamiętał i dodał. - Chodzi o to, że próbowałem nawiązać z nim jakiś kontakt, ale to tylko wywołuje u niego nocne koszmary. A jest coś, co chciałbym mu przekazać...
- Co takiego? - zapytałam, nie odrywając wzroku od jego niebieskich tęczówek.
- Może nie przebywam dość blisko niego, ale potrafię wyczuć jego ból. - westchnął, po czym dodał ze smutkiem - Mel, on od trzech lat zadręcza się moją śmiercią... Obwinia się za nią, choć nie ma ku temu jakichkolwiek podstaw... Chciałbym mu powiedzieć, żeby przestał... Że nie mam do niego żalu i chcę, by był szczęśliwy....  Och, gdybym mógł z nim porozmawiać tak, jak z Tobą...- tu jego głos się załamał.

Louis odsunął się ode mnie i schował twarz w dłoniach. Musiało mu być naprawdę ciężko. I nawet po śmierci troszczy się o najbliższego kumpla... Chwyciłam jego dłonie, opuszczając je delikatnie w dół. po czym zbliżyłam się do chłopaka i zostawiłam czuły pocałunek na jego ustach. Tak wiem, co pomyślicie. Całować się z duchem, jakie to głupie. Ale, jak wspominałam wcześniej, Louis nie był zwyczajną zjawą. Mogłam przytulać i ogrzewać się jego ciepłem, jakby był żywą istotą. Tym bardziej pocałunek nie był dla mnie żadnym utrudnieniem.

W każdym razie, kiedy musnęłam swoimi wargami jego malinowe usta, na twarzy chłopaka pojawiło się lekkie zdziwienie ale i zadowolenie. Widać, nie spodziewał się po mnie takiej reakcji. Chwyciłam jego rękę w swoją drobną dłoń, po czym nie odrywając wzroku od jego anielskiego spojrzenia, szepnęłam.

- Nie martw się Louieh, zrobię wszystko, by Ci pomóc.

Chłopak chciał coś odpowiedzieć, lecz powstrzymałam go przed tym, kładąc palec wskazujący na jego wargach. Wciąż wpatrywałam się w jego oczy. Widać było w nich wdzięczność.

                                                     *Oczami Louisa*

Nadal nie wierzę w to wszystko, co się dzieje. Zdradziłem jej wszystkie sekrety, a ona mnie nie odtrąciła. I jeszcze zaoferowała swą pomoc. I te współczucie, jakim mnie darzyła, kiedy wracałem do najbardziej bolesnych wspomnień. I ten pocałunek, którym mnie obdarowała...

~Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczysz. Żałuję, że nie mogliśmy się poznać w innych okolicznościach....~

Stoję naprzeciw niej. Czuję jej zapach i ciepły oddech na mym torsie. Dociera do mnie, że trzymam w swych objęciach cały mój świat. Tak bardzo chciałbym być tym jedynym, który gości w jej sercu... Teraz fakt, że nie jestem już w świecie żywych boli mnie bardziej, niż kiedykolwiek.

                                                     *Oczami Harrego*

Ten dzień dłuży mi się wyjątkowo. Od śniadania nie zamieniłem z Gemmą ani jednego słowa. Siedzę na sofie i przerzucam bezmyślnie kanały, podczas gdy ona siedzi zamknięta w swoim pokoju. Postanowiłem dłużej nie czekać i wykonać pierwszy krok. Rzuciłem w kąt pilota i pociągając za klamkę, uchyliłem lekko drzwi. Od razu spoczął na mnie zdezorientowany wzrok siostry, która została nagle oderwana od książki trzymanej przez nią na kolanach. Wszedłem do środka i zająłem miejsce koło jej kruchego ciała.

- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałem, nie odrywając od niej wzroku.

Gemma długo milczała, wpatrując się w moje zielone tęczówki. Nie chciałem jej speszyć. Zamknąłem jej drobną dłoń w swojej w geście otuchy, po czym dodałem

- Porozmawiaj ze mną.

Chwilę jeszcze zajęło jej zebranie myśli, po czym zacisnęła swą rękę jeszcze mocniej i szepnęła.

- Harry, ja po prostu chciałabym Ci jakoś pomóc...
- Wiem o tym.- odrzekłem. -I jestem Ci za to wdzięczny. Tylko powiedz, co powinienem zrobić?
- W sumie to pomyślałam, że mógłbyś pojechać do Doncaster... - przerwała widząc moje zdumienie, po czym odchrząknęła i mówiła dalej.- Pomyślałam, że mógłbyś odwiedzić Waszego wspólnego kolegę i spędzić z nim trochę czasu..
- Z Corwinem? - dodałem z lekką irytacją. Nie cierpiałem tego typka. Zawsze zachowywał się, jakby Louis był jego własnością.
- Nie, nie jego miałam na myśli. Chodziło mi o tego drugiego, jak mu tam.. Niall? Miałam na myśli Nialla. Tyle razy Cię do siebie zapraszał... Mógłbyś z nim trochę poszaleć, no i... byłbyś tam, w Doncaster. Miałbyś okazję rozliczyć się z przeszłością i pożegnać Lou....

Siedziałem i w skupieniu analizowałem wszystko, co powiedziała przed chwilą Gemma. Fakt, Niall był świetnym kumplem i lubiłem z nim spędzać czas. Lecz nasza relacja praktycznie zanikła po śmierci Louisa. Żarłok wielokrotnie prosił, bym przyjechał, bardzo chciał ratować naszą znajomość. Lecz ja nie umiałem tam wrócić. Bałem się. Bałem tego, że wszystko będzie mi przypominać mojego Louieh'go, że nie będę umiał tam normalnie funkcjonować.

~Ale jeśli Gemma ma rację? Jeśli to jedyny sposób, by przestać się zadręczać? Tylko, czy Niall zechce mnie po tym wszystkim widzieć...~


Trwałem tak w swych rozmyśleniach, kiedy dotarło do mnie, iż nie udzieliłem żadnej odpowiedzi siostrze. Spojrzałem na nią. Siedziała cicho i wyczekującym spojrzeniem wpatrywała się w moje oczy. Uśmiechnąłem się do niej lekko, po czym rzekłem.

- Zastanowię się nad tym. - ucałowałem jej czoło, zwracając się w stronę wyjścia.

Kątem oka spostrzegłem, że moja odpowiedź, choć krótka i mało precyzyjna, przyniosła jej ukojenie. Uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do lektury.

___________________________________________________________________________
I jak Wam się podoba rozwój spraw? Jak myślicie, jakie kroki podejmie Mel, by pomóc Louisowi? I czy Harremu uda się odnowić przyjaźń z Niallem? Niebawem poznamy odpowiedzi;3

Do nexta ;*

5 komentarzy:

  1. Jej popłakałam się prawie na tej scenie przed pocałunkiem, ona jest taka kochana. I niech Harold jedzie, bo jak nie to bd dupa :D czekam na cd xx

    PS. Świetnie się ten rozdział czyta przy piosence believe JB XD

    thesecondworld-niamhayne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Lou i Mel są tacy słodcy *-* Czekam na cd. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezus maria!!! Kobieto to jest cedhjvcefbhjbrfchh *_______________* jesus kocham to i po prostu nie mogę uwierzyć że to czytam! To jest zbyt cudowne żeby było prawdą! Ale jak mówiłam, cuda się zdarzają i podałaś mi linka do swojego bloga! Więc nie mów mi, że nie bo nie uwierzę! Kc xx

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest suuuper <3 czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaa super:) kocham wszystko co piszesz :D jesteś mym bogiem ;P czekam na następnego może coś wzruszającego i dramatycznego Xoxox

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93