Translate

środa, 21 sierpnia 2013

Chapter#14 Doncaster.

                                                   *Oczami Harry'ego*

Minęły jakieś trzy godziny drogi, podczas których rozmawialiśmy i się wygłupialiśmy, gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce. Była około piąta popołudniu, a w oddali można było dosłyszeć jakąś wesołą melodię - zapewne w mieście odbywał się jakiś festyn.

Kiedy wysiadłem z samochodu, stanąłem i wtapiając się w panujący spokój, ogarnąłem wzrokiem okolicę. Praktycznie nic się tu nie zmieniło w przeciągu tych trzech lat. Wzruszyłem się widząc oddalony od domu Horana ten sam park z białymi ławeczkami, gdzie zabierałem dziewczyny na pierwsze randki. Ten sam skwer, na którym wraz z Lou i Niallem graliśmy w piłkę. Patrząc na to wszystko miałem wrażenie, że czas stanął tutaj w miejscu. Choć z drugiej strony nigdy już nie będzie tak samo...

- Hej, pan powaga.- rzekł z przekąsem Nialler.
- Hm? O co Ci znów chodzi?- odrzekłem zdezorientowany.
- Masz zamiar wejść do środka, czy wolisz dziś spać na trawniku? - rzekł, nie kryjąc rozbawienia.
- Kretyn. - burknąłem pod nosem, starając się ukryć swój uśmiech.

Cieszę się, że ten bałwan nic się nie zmienił - bezczelny i głupkowaty, jak zawsze. To była dobra decyzja, by tu przyjechać.

Nialler, oprowadził mnie po mieszkaniu, po czym wprowadził do salonu, gdzie czekali na mnie jego rodzice. Byli bardzo szczęśliwi z mojego przyjazdu i nie chcieli tak łatwo dać mi odejść od stołu. Sytuację uratował blondyn, który zaprowadził mnie na górę i pokazał mój tymczasowy pokój. Nie myśląc ani chwili, wziąłem się za rozpakowywanie moich rzeczy. Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi, które zaraz się otworzyły i w progu ujrzałem żarłoka.

- Po co pukasz, skoro i tak zaraz wchodzisz?- powiedziałem, zawadiacko się śmiejąc.
- Przecież się nie przebierasz.- odpowiedział, ziewając. - Poza tym żadna nowość widzieć Cię w bokserkach. - dodał, rechocząc.

Popatrzyłem na niego jak na idiotę, po czym sam zaniosłem się śmiechem. Niall momentalnie usiadł na łóżku, a jego twarz nabrała poważniejszego odcienia. Po chwili odchrząknął i zapytał:

- To tak właściwie o co w tym wszystkim chodzi?
- A o co pytasz?- odrzekłem trochę zdezorientowany.
- No po co chcesz wracać... No sam wiesz, do czego... I z kim chcesz o tym pogadać?

Usiadłem na biurku naprzeciw przyjaciela i wydałem z siebie głośne westchnięcie. Może dlatego, iż przeszłość wciąż jest dla mnie ciężkim tematem, a może z powodu zmęczenia. Jednak wiedziałem, że jestem winien Horanowi wyjaśnienie, więc spojrzałem w jego oczy i powiedziałem.

- Posłuchaj, ja po prostu mam dość poczucia winy, które mnie dręczy. Co noc. Od trzech lat. Chcę się dowiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się na tamtym obozie. Co, lub kto przyczynił się do śmierci Louisa.
- Chcesz mi powiedzieć, że ktoś go zabił? - zapytał, otwierając nieco buzię ze zdziwienia.
- No chyba nie wierzysz w to, że Lou popełnił samobójstwo?- odrzekłem z lekką irytacją w głosie.
- Jasne, że nie. Ale wiesz, myślałem raczej, że to wypadek... Tak jakby Louieh chciał poszaleć i trochę przecholował...- powiedział coraz bardziej zdezorientowany.
- Sorry Niall, ale Lou był najbystrzejszy z całej naszej trójki i jakoś nie wierzę, by był tak lekkomyślny.
- Pewnie masz rację... - westchnął, po czym spuścił głowę. Widać nie tylko mi było ciężko wspominać dawnego kumpla. - Ale jak chcesz odkryć prawdę?
- Dlatego właśnie przyjechałem. - oznajmiłem. - W Londynie spotkałem dziewczynę, która twierdzi, że Lou ma mi coś do przekazania. Mówiła, że ma z nim jakiś kontakt i że również chce rozwiązać zagadkę obozu.
- I Ty jej uwierzyłeś? A skąd wiesz, że to nie była ściema?- zapytał, unosząc znacząco brew ku górze.
- Jasne, że na początku wziąłem ją za jakąś wariatkę. - rzekłem. - Ale potem zacząłem mieć wątpliwości.

Opowiedziałem mu dokładny przebieg rozmowy, to jak Mel mówiła o rzeczach znanych tylko mi i Louisowi, jak tłumaczyła, że zamieszkuje jego dawny dom i w ten sposób się poznali... Niall patrzył na mnie z nie lada zaciekawieniem. Ciekawy byłem, co on o tym wszystkim myśli. Ciekaw byłem, czy nie weźmie mnie za jakiegoś znerwicowanego idiotę.

- Wiesz, spróbować nie zaszkodzi. - rzekł po chwili. - Jakiej byś  decyzji nie podjął, wiedz, że jestem z Tobą.
- Dzięki. - rzekłem, uśmiechając się do chłopaka.

Nie było może nie wiadomo jak późno, lecz zarówno ja jak i Nialler padaliśmy ze zmęczenia, więc uzgodniliśmy, że do rozmowy wrócimy jutro. Zrzuciłem z siebie ubrania i położyłem się do łóżka. Nim zmrużyłem oczy, zdołałem usłyszeć słabnący huk pokazu sztucznych ogni i ujrzeć w wyobraźni dziewczynę, która mnie tu ściągnęła. Melissa...

                                                 *Oczami Melissy*

Rano obudził mnie hałas dochodzący z niedalekiej odległości. Gdy przetarłam oczy, ujrzałam jak mój telefon podskakuje na szafce nocnej, nieustannie wibrując. Wzięłam aparat, wcisnęłam zieloną słuchawkę, po czym przyłożyłam go do ucha.

- Cześć kochanie, pewnie Cię obudziłam? - usłyszałam ciepły kobiecy głos.
- Cześć mamo. - rzekłam jeszcze nieco zaspana. - W sumie to tak.
- No wybacz. Ale w sumie nie jest tak wcześnie śpiochu. - zachichotała.

Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę jedenastą.

- Wiesz, dzwonię, by Ci powiedzieć, że mamy trochę problemów w pracy. Szef wysłał mnie do głównego oddziału naszej redakcji, bym zaprowadziła tam trochę porządku. I przyznam, że jest tu takie zamieszanie, że w sumie nie wiem kiedy wrócę.
- Rozumiem... - rzekłam cicho. Praca pracą, ale chciałabym żeby trochę czasu poświęciła i mi....
- Wiem, córciu, że niezbyt Ci się to podoba... Mnie też, ale nie mam wyjścia. - rzekła ze smutkiem w głosie.
- Nie przejmuj się, poradzę sobie.- odpowiedziałam, by nieco uspokoić jej matczyne sumienie.
- Wiem Mel. Ale jakby co, po prostu zadzwoń.
- Dobrze.

Odłożyłam z powrotem telefon na szafkę i zatopiłam swe spojrzenie w widoku za oknem. Intensywnie zielone liście, jasne strumienie słońca powinny napawać mnie radością. Ale po tym telefonie jakoś nie miałam dobrego nastroju...

Moje zamyślenie przerwał ciepły dotyk dłoni spoczywającej na moim ramieniu. Obróciłam się i ujrzałam lazurowe tęczówki mojego anioła. W jego oczach widziałam zatroskanie, pewnie wyczuł, że coś jest nie tak. Louis zawsze wie, kiedy coś leży mi na sercu.

- Mama dzwoniła... - szepnęłam. - Coś mi się wydaje, że teraz będzie rzadkim gościem w domu...
- Przykro mi Mel. - rzekł czule. - Może marna to pociecha, ale w takim razie jesteś skazana na moją obecność.- dodał mrużąc przy tym jedno oko.

Mimowolnie jego słowa wywołały u mnie uśmiech. Cóż za ironia losu. To ja mam mu pomóc, rozwiązać przeszłość, a tymczasem mam wrażenie, że to głównie ja potrzebuję jego oparcia. Przeciągnęłam się leniwie na łóżku, po czym ucałowałam Lou w policzek i ruszyłam do łazienki. W tym czasie brunet oznajmił, że przygotuje mi jakieś śniadanie.

                                                  *Oczami Harry'ego*

Gdy się przebudziłem, było już grubo po dwunastej. Chyba pobiłem swój rekord, jeśli chodzi o spanie - nawet Niall od dawna był na nogach. Wolnym krokiem poczłapałem do łazienki i wziąłem zimny prysznic, by rozbudzić całkowicie rozleniwione ciało. Później zszedłem na dół, by zrobić sobie coś do jedzenia - cóż na  żarłoka nie miałem co liczyć. Już raz poprosiłem go o zrobienie kanapki. Ba! Nawet mu za nią zapłaciłem. Nialler wziął kasę, zrobił kanapkę, po czym sam ją zjadł! Przez resztę dnia byłem na niego obrażony.

Byłem już na korytarzu, gdy do mych uszu dobiegły fragmenty rozmowy. Z początku myślałem, że Niall rozmawia z rodzicami. Lecz głos jego rozmówcy nie należał ani do matki ani do ojca chłopaka.

- Tylko weź się zachowuj. - usłyszałem poważny ton Horana.
- Wyluzuj. - odpowiedział mu jakiś niski głos, jakby dziwnie znajomy.

Wszedłem do kuchni i momentalnie mnie zamurowało. Naprzeciw żarłoka siedział ten ciota Corwin. Zdawał się być równie niezadowolony z tego spotkania co i ja, gdyż od razu zmierzył mnie z góry na dół swym spojrzeniem. Niall, widząc rosnące napięcie, starał się rozładować sytuację i odezwał się spokojnie.


- Cześć Harry, jak jesteś głodny to zostało parę kanapek.
- Dzięki. -rzekłem obojętnie. - Zjem u siebie.

Zawinąłem parę kolorowych kawałków pieczywa na talerz, po czym wróciłem do swojego pokoju. Nie miałem ochoty patrzeć dłużej na tamtego idiotę. Nim połknąłem ostatni kęs, usłyszałem trzask frontowych drzwi i kroki po schodach do góry. Chwilę później w progu zjawił się blondyn.

- Harry... - jęknął cicho.
- Spokojnie. - rzekłem. - Nie mam zamiaru się z nim użerać, nie jestem takim rozwydrzonym dzieciakiem jak on.
- Wiem, że za sobą nie przepadacie... Ale postaraj się tolerować jego obecność.. Wiesz, to przecież mój kuzyn... - w jego głosie czułem zakłopotanie.
- W porządku. - odpowiedziałem, lekko się uśmiechając.- Nie musisz się o to martwić. A tak właściwie to czego chciał?
- Chciał, żebym z nim pojechał i pomógł mu kupić jakieś auto. Wiesz, żebym mu doradził i tak dalej. Ale powiedziałem mu, że przyjechałeś i nie zostawię Cię samego. - dodał, jakby się usprawiedliwiał.

Nie odpowiedziałem nic, tylko lekko się uśmiechnąłem. Mimo wszystko moje myśli krążyły gdzie indziej. Podążały za dziewczyną o niebieskoszarych oczach... Po chwili dotarło do mnie, że Niall usiłuje nawiązać ze mną rozmowę, gdy ja błądzę we własnym umyśle.

- Harry. Stary, słyszysz co do Ciebie mówię? - zapytał zirytowany.
- Ta, jasne. - burknąłem pod nosem.
- To co niby przed chwilą mówiłem? - dodał z przekąsem.
- No...
- Ugh.. - westchnął, po czym odparł. - Pytałem co masz zamiar dziś robić. Idziemy do tej Melissy, czy nie?

Musiałem to sobie wszystko przemyśleć. Chciałem najpierw porozmawiać z nią sam. Chciałem, by opowiedziała mi wszystko, co wie o Lou. Może w ten sposób sprawdzę, ile jest prawdy w tym co mi wcześniej oznajmiła. Poza tym jeśli Louieh faktycznie by tam był...

- Harry? - zapytał, szturchając mnie łokciem blondyn.
- Wybacz, zamyśliłem się. Wiesz dziś wolałbym się sam do niej wybrać.
- Jesteś pewny? - zapytał, jakby z lekką troską.
- Tak. - odparłem. - Chcę sobie najpierw to wszystko jakoś poukładać. Poza tym Corwin na Ciebie liczy.

Ostatnie zdanie prawie wycedziłem przez zęby. Ale cóż nic nie poradzę na to, że ten typ tak na mnie działa. Mimo to Horan się uśmiechnął i podziękował za wyrozumiałość. Ja dokończyłem swoje jedzenie i po przebraniu się w coś bardziej normalnego ( gdyż wcześniej na sobie miałem tylko stare spodnie dresowe) udałem się do domu, w którym niegdyś mieszkał mój najserdeczniejszy przyjaciel. Louis.

                                                          *Oczami Melissy*

Nawet przepyszne śniadanie, które przygotował mi Lou nie poprawiło mi dostatecznie humoru. Miałam wrażenie, że wszystko się sypie. Nie dość, że brakowało mi obecności matki, to jeszcze miałam na głowie upartego jak osioł Harry'ego i natrętnego jak mucha Corwina. Byłam powoli tym wszystkim zmęczona, moja bezradność coraz bardziej doprowadzała mnie do szału.

Louis oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zorientował się, jak bardzo zszarpane są moje nerwy. Poderwał się równym krokiem z krzesła, podczas kiedy ja dopijałam swoją herbatę i z radością oznajmił.

- Zróbmy coś zabawnego.
- Co masz na myśli? - zapytałam nieco zaskoczona jego propozycją.
- No nie wiem... Masz ochotę na coś słodkiego? - zapytał, szczerząc przy tym zęby.
- A jakie to ma powiązanie ze sobą?
- Zobaczysz. - wyszczerzył zęby, po czym ruszył do radia i włączył jakąś stacje ze skoczną muzyką. - Upieczmy babeczki. - dodał z miną małego chłopczyka.

Ta mina zawsze wywoływała u mnie śmiech, który teraz starałam się w sobie zdusić i zapytałam z powagą.

- A co w tym takiego zabawnego?
- Choćby to. - odpowiedział, nastawiając głośniej muzykę i komicznie pląsając po kuchni przy próbie założenia fartucha.

Potem pociągnął mnie za ręce i wręczył mi kolejno potrzebne składniki. Widzieliście kiedykolwiek teledysk do piosenki Counting Crows- Accidentally in Love? (http://www.youtube.com/watch?v=QUypt2nvorM) Praktycznie tak samo wyglądało nasze przygotowanie pulchniutkich ciasteczek. Większość produktów, zamiast trafiać do miski, fruwała po całej kuchni. Szczególnie mąka, którą Lou zmarnował prawię całą, chcąc wybielić moje włosy. Ja nie pozostawałam mu dłużna i spora porcja białego pyłu trafiła w jego twarz.  Cała bitwa skończyła się jednym białym kurzem unoszącym się w powietrzu. Do owej "dekoracji" dołączyły resztki kolorowego lukru rozmazanego na podłodze, kiedy Louis postanowił zrobić mi make up. Pewnie uznacie nas za wyrośniętych dzieciaków, ale przyznam że świetnie się wtedy bawiłam. I takiego drzemiącego dzieciaka kochałam w tym chłopaku najbardziej.

Nasz głupkowaty śmiech i rozróbę w kuchni, przerwał dzwonek do drzwi. Starłam w pośpiechu z twarzy większość mąki i lukru, po czym udałam się na korytarz. Kiedy pociągnęłam za klamkę, momentalnie się zarumieniłam i zaniemówiłam. Takiego gościa się nie spodziewałam.

- Harry!?
___________________________________________________________________

No to dowiedzieliśmy się kilku nowych rzeczy. Choćby tego, co łączy Corwina i Nialla. Jak myślicie, jak przebiegnie rozmowa Mel i Hazzy? I jak zareaguje na to Lou?

c.d.n.



7 komentarzy:

  1. przepraszam, że zostawiam na razie tylko jeden komentarz. obiecuje poprawe z kazdym kolejnym rozdzialem.
    trafilam tutaj przez przypadek. widzac adres Twojego bloga gdzies na tt.
    jestem zafascynowana Twoim ff! matko, nie potrafilam sie od niego oderwac. tak mnie pochlonelo wydarzenie z Lou, Hazza i Mel. rzadko spotykam opowiadania/fanfiction'y, w ktorych akcja opowiada o duchu. a Twoja jest po prostu - no nie ukrywajmy - NIE Z TEJ ZIEMII.
    pomijam fakt, ze powinnam dawno spac, bo nie wstane do pracy (a zwazajac na godzine, na pewno zaspie) to nie zaluje. mam do Ciebie prosbe, czy moglabys informowac mnie na twitterze o nowych rozdzialach? bylabym Ci niezmiernie wdzieczna.
    pozdrawiam i sciskam @possiij xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział niesamowity . Po prostu myśle co się dalej wydarzy . Twoja @bielejewska bułeczka czeka ze znierciepliwieniem na kolejnego rozdziala :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity zresztą nie muszę się wypowiadać na ten temat bo sama o tym wiesz :) buziaczki hon <3 :*:*:*:*::*:*:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. aaawwwwwww boskixx

    OdpowiedzUsuń
  5. suuuperzekam na następny . awww to opowiadanie jest takie cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No to ja w końcu znalazłam wadę twojego rozdziału !! W KOŃCU !
    Więc, gdyby nie idealny dobór słów, najciekawszy pomysł na opowiadanie, brak błędów (jakich pełno na innych blogach), częste dodawanie rozdziałów, trzymanie w napięciu - ten rozdział byłby.... ZŁY a więc wadą twojego opowiadania jest brak jakichkolwiek wad ! A więc jestem zazdrosna ;-)
    Był mini zawał na początku??

    Jestem ciekawa tej całej rozmowy Harrego i Mel. No i tego co z tym wszystkim ma wspólnego Corwin

    OdpowiedzUsuń
  7. JEJ CZEKAM NA CD I tak współczuje Niall'owi, że jest spokrewniony z taką pizdą, pewnie rozmowa przebiegnie dobrze. I myślę sobie czy przez tą mąke bd widać Lou, bo czasem w filmach tak jes... nie to jak się jest niewidzialnym XD to sorry hahaah. Ja uważam, że Corwin to pizda, co pewnie wiecie, kocham twoje opowiadanie i wgl czekam na cd :) xoxo

    OdpowiedzUsuń

Dopiero zaczynam więc każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania, więc proszę, nie ignorujcie tego;) Jeśli chcecie być informowani na bieżąco, piszcie na mojego TT: @AnnaAbob93